Unijne rządy wiele razy deklarowały, że udzielą białoruskiej opozycji wszelkiej możliwej pomocy. Teraz zlekceważyły prośby lidera białoruskiej opozycji Aleksandra Milinkiewicza. Jeszcze w środę apelował on w Parlamencie Europejskim o to, by lista funkcjonariuszy białoruskiego reżimu, którzy zostaną objęci zakazem wjazdu na terytorium UE, liczyła co najmniej "setki nazwisk".

Ostatecznie znajdzie się na niej tylko 31 nowych osób - wliczając samego Łukaszenkę. Ponieważ już wcześniej UE nałożyła zakaz wizowy na kilku innych funkcjonariuszy władz białoruskich, od poniedziałku do UE nie będzie mogło wjechać 37 osób.

Oto cała odpowiedź Unii na brutalne pobicie przez białoruskich zomowców setek osób, na fałszowanie wyborów, na tłamszenie opozycji. Unijne państwa nie spróbują zamrozić aktywów reżimu, nie ograniczą kontaktów handlowych z firmami, które są bezpośrednio związane z reżimem. Przynajmniej na razie.

Unijni dyplomaci mają oczywiście mnóstwo wymówek. Tłumaczą, że nacisk na Białoruś ma mieć wymiar symboliczny. I że nie można, przynajmniej teraz, zastosować sankcji gospodarczych, bo to uderzyłoby w zwykłych Białorusinów. A Unia nie ma podstaw prawnych, żeby zrobić cokolwiek więcej.

Władza w Mińsku nie będzie miała kłopotu z odczytaniem tego gestu. I faktycznie, będzie on dla Mińska symboliczny, ale chyba nie w tym sensie, w którym unijne instytucje by sobie życzyły. Bo to będzie niezamierzony gest bezsilności i braku pomysłów.

***

Prezydent Łukaszenko i 30 wysokich rangą urzędników białoruskiego reżimu. Tylko tyle osób Unia obejmie w poniedziałek zakazem wjazdu na swoje terytorium. Żadne inne sankcje nie będą wprowadzone, choć UE nie wyklucza, że może się to stać w przyszłości

Aleksander Grigoriewicz Łukaszenko, szef prezydenckiej administracji Gienadij Nikołajewicz Nievyglas, minister informacji Władimir Wasiljewicz Rusakiewicz czy wreszcie Aleksender Leonidowicz Zimowski, szef białoruskiego radiokomitetu - to niektóre z 31 osób, które dostaną zakaz wjazdu na teren Unii.

Unijni ministrowie spraw zagranicznych na poniedziałkowym posiedzeniu Rady UE w Luksemburgu formalnie zaaprobują skład tej listy. Zakaz wjazdu wejdzie w życie natychmiast.

Początkowo miał zostać wprowadzony wobec dużo większej liczby funkcjonariuszy reżimu. Słowacja proponowała np., by lista obejmowała aż 120 nazwisk różnych wysokich rangą urzędników białoruskiej administracji, sądów, KGB, milicji, a także pracowników prorządowych mediów itp.

Jednak unijni dyplomaci stopniowo obcinali tę listę. Jeden z francuskich dyplomatów zdradza, jak wyglądało to od kuchni. - Myśmy nie mieli nic przeciwko temu, żeby ta lista była dłuższa. Ale część rządów postanowiła, że trzeba wycofać sędziów, bo przecież trzeba respektować rozdział władzy - ironizuje nasz rozmówca. - Potem inny rząd powiedział, że trzeba wycofać z listy przedstawicieli mediów - dodaje.

Unijna Rada nie zdecyduje się na żadne inne sankcje wobec Białorusi. Przynajmniej na razie. W projekcie wniosków z posiedzenia poniedziałkowej Rady, do których dotarła "Gazeta", jest jedynie sugestia, że w nieokreślonej przyszłości UE może się zastanowić nad "innymi działaniami wobec osób wymienionych" na liście.

Dodatkowo w konkluzjach pojawi się żądanie natychmiastowego uwolnienia wszystkich zatrzymanych opozycjonistów oraz słowa potępienia wobec brutalnego stłumienia powyborczych demonstracji.

- Wśród państw członkowskich nie ma wymaganej jednomyślności w sprawie wprowadzenia sankcji ekonomicznych - tłumaczy jeden z polskich dyplomatów w Brukseli.

- Mamy wątpliwości, czy sama tylko decyzja Rady UE jest wystarczającą podstawą prawną [dla sądów krajowych] zamrożenia kont bankowych - tłumaczy brytyjski dyplomata.

gazeta.pl

Клас
0
Панылы сорам
0
Ха-ха
0
Ого
0
Сумна
0
Абуральна
0