Dwa dni przed wyborami prezydenckimi wszyscy zastanawiali się, czy w niedzielę ludzie wyjdą na ulice Mińska i czy zaatakuje ich milicja

W sztabie kandydata demokratycznej opozycji Aleksandra Milinkiewicza w piątek panowała nerwowa atmosfera. Cały czas napływały informacje o kolejnych incydentach. Następny działacz miejscowego sztabu został aresztowany. Za co? Za przeklinanie. Milicja zabrała 80 tysięcy egzemplarzy legalnej gazety komunistów «Towarisz». Dlaczego? Nie podali żadnych powodów.

- Ludzie wyjdą na ulice. A obowiązkiem przywódców jest być z ludźmi - mówi twardo szef sztabu i lider Partii Białoruskich Komunistów Siergiej Kalakin.

Ilu wyjdzie przeciw nim milicjantów? - Na Białorusi jest 130 tysięcy funkcjonariuszy - mówi Kalakin. - Ilu z nich przyjedzie do Mińska, trudno powiedzieć. Natomiast do miasta ciągną ciężarówki z wojskiem. Myślę, że możemy się spodziewać co najmniej 50 tysięcy żołnierzy - dodaje Kalakin.

Jak zareagują na niedzielną demonstrację opozycji? Zdaniem niezależnego politologa Uładzimira Podgoła milicja otoczy wielkim kołem centrum, blokując drogi do placu Październikowego. - A gdy nadejdzie odpowiednia chwila, będzie tak jak w marcu 1999 roku. Wówczas, podczas dużej demonstracji opozycji, ruszyły transportery opancerzone, a za nimi autobusy z okratowanymi oknami. Do tych autobusów ładowali wszystkich - opozycjonistów, dyplomatów, dziennikarzy i gapiów. Odsiew przeprowadzono dopiero w hangarze w jednostce wojskowej - opowiada Podgoł.

Jego zdaniem, ostrzegając przed udziałem w demonstracji, władze zrobiły ogromną reklamę opozycji. Mogą się pojawić tysiącegapiów, którzy w pewnym momencie po prostu do niej dołączą. Będą krążyć wokół pierścienia milicji, a na znak dany przez telefony komórkowe zapewne skupią się w jednym miejscu.

- Gwarantuję, że państwowego przewrotu w naszym kraju nie będzie. Nie będzie siłowego zajmowania instytucji, blokowania ulic i placów. Zrobiono dziś wszystko, by zapobiec nawet najmniejszemu zagrożeniu bezpieczeństwa ludzi i nie dopuścić do naruszenia konstytucji - grzmiał w piątek w pięciominutowym orędziu do narodu prezydent Aleksander Łukaszenko. Mówił, że wybory będą uczciwe i przeprowadzone zgodnie z białoruskim prawem. - Będą nie mniej otwarte niż w innych krajach, które nam się stawia za przykład - oświadczył. Mówił, że władze są gotowe do konstruktywnej współpracy z obserwatorami.

W piątek białoruskie władze po raz pierwszy postraszyła Unia Europejska. - Jeśli milicja zaatakuje demonstrantów, spowoduje to zdecydowaną reakcję międzynarodową - zagroziła Bruksela. Również polskie MSZ zaapelowało do władz w Mińsku o «zaniechanie działań sprzecznych z zasadami demokracji i zobowiązaniami międzynarodowymi». Rzecznik Paweł Dobrowolski podkreślił, że wszelkie naruszenia spotkają się ze stanowczą reakcją ze strony Polski.

Choć oficjalna data wyborów to 19 marca, w lokalach wyborczych w piątek głosowanie trwało w najlepsze. Opozycja mówi o ogromnym nacisku władz, by jak najwięcej ludzi poszło do urn przed terminem. W skali kraju dziennie głos oddaje - według oficjalnych danych - około trzech procent Białorusinów, co oznacza, że do niedzieli obowiązek obywatelski spełni około 15 procent.

PIOTR KOŚCIŃSKI z Mińska, k.z., pap

RZECZPOSPOLITA

Клас
0
Панылы сорам
0
Ха-ха
0
Ого
0
Сумна
0
Абуральна
0