Jana zusim nie takaja, jak pakazvaje rasiejskaje TB! Piša Siarhiej Chareŭski.

Praz paru hadzinaŭ lotu pad kryłami samalota źjaŭlajucca bialutkija śniežnyja hurby j zichotkija ldy Vialikaha Kaŭkazu. Nižej horaŭ tolki chmary. Vyšej horaŭ tolki sonca. Jak u zapavolenaj kinastužcy prapłyvaje Elbrus, ablot jakoha zajmaje čverć hadziny.

Za harami panarama Hruzii adkryvajecca źnianacku, varta samalotu padnyrnuć pad abłoki. Źvierchu hety kraj nahadvaje školnyja makiety reljefaŭ u klasie hieahrafii — hory, ciaśniny, stepy, bałoty, reki, tysiačy viosak, vialikija harady, vinahradniki i lasy — usia raznastajnaść landšaftaŭ Ziamli, jak u lalečnaj minijatury. Ci ŭ kamputarnaj hulni…

Tut byŭ Kupała

Dla tych, chto zakančvaŭ savieckuju škołu, Hruzija nia terra incognita. Chto nia viedaŭ imia Šata Rustavieli, navat nie čytaŭšy jahonaje słynnaje paemy pra viciazia? Puškin, Lermantaŭ, Hrybajedaŭ, Tałsty, Čechaŭ, Horki, Majakoŭski stvaryli zapaminalnyja, jarkija hruzinskija vobrazy, što nieparyŭna źnitavała hety kraj z rasiejskaj klasykaj. I hruziny im ščyra adździačyli. Vialikija pomniki, biusty j nieźličonyja memaryjalnyja tablicy rasiejskim klasykam, jakija hetak palubili Hruziju, zastalisia tut paŭsiudna.

Małym u škole ja tryźniŭ tymi vobrazami Hruzii, šmatkroć malujučy historyju Mcyry. A paśla mnie patrapili ŭ ruki pierakłady Lermantava na biełaruskuju. A paśla — knižka Janki Łučyny, jaki ŭ 1870‑ia pracavaŭ u Hruzii, ź vieršam «Vieličny malunak»…A paśla — chrestamatyjnyja vieršy pra Hruziju Kupały. A jašče hruzinskija matyvy ŭ Broŭki i Pančanki, zapyleny tom ramana pra Hruziju Samujlonka «Budučynia» ŭ školnaj biblijatecy i zbornik hruzinskich apaviadańniaŭ «Tvaje hruzinskija siabry», kštałtavali ŭłasnuju biełaruskuju śviadomaść. Tamu dla nas hety kraj nie čužy.

Usio pa‑hruzinsku

Pa staroj pamiaci, byvaŭšy ŭ Hruzii kolki razoŭ za savieckim časam, ja mieŭ cełasnaje j dyjalektyčnaje ŭjaŭleńnie pra tamtejšy lud i ład. Ale staryja ŭjaŭleńni adrazu razvalilisia, kali ŭ iluminatary ŭbačyŭ na betonie susiedniaje pasadačnaje pałasy vializarny vajskovy transpartny samalot U.S. ARMY, a nad šykoŭnym naviutkim aeraportam — ściahi Eŭraźviazu j Turcyi.

Hruzija šukaje sajuźnikaŭ i znachodzić. Amerykancy ciapier majuć tut vajskovaje pradstaŭnictva, achoŭvajuć svaju majomaść, trenirujuć hruzinskich vajskoŭcaŭ i ładziać rehularna supolnyja maneŭry. Eŭraźviaz ładzić šmatlikija humanitarnyja prajekty, razhortvaje šmatlikija prajekty ŭ handli j enerhietycy. A turki ŭkładajuć realnyja hrošy j šmat budujuć.

Toj, chto dumaje, što mienski čyhunačny vakzał samy vialiki, — naiŭny. Tbiliski jašče bolšy! Strašennaja betonnaja sparuda 1970‑ch hadoŭ zaścić navat hory. Što praŭda, rujnavać staraśviecki čyhunačny vakzał hruzinam nie pryjšło ŭ hałavu. Ciapier jaho restaŭravany chvarsisty fasad vyhodna vyłučajecca z chaosu pryvakzalnych pabudoŭ, što svaim pylnym vyhladam ščymliva nahadvajuć savieckaje minułaje….

U Hruzii ciapier usio pa‑svojmu, nasamreč pa‑hruzinsku. U tym sensie, što, majučy staražytny alfabet, jany nia rupiacca pra pierakłady šyldaŭ i abjavaŭ na inšyja movy. Heta zmušaje ŭstupać u niesupynnyja verbalnyja kantakty z tutejšymi ludźmi. I adrazu ž stanavicca častkaju ichnaha virlivaha j iskrystaha žyćcia. «30 maleńkich», — kaža sivy j smuhły dziadźka ŭ kamery zachoŭvańnia. «A jak u vas nazyvajucca ciapier hetyja kapiejki?» «Maleńkija? Jakaja roźnica, jak jany nazyvajucca? Jak kaža Chačykian, sam ubačyš…»,— viasioła adkazaŭ dziadźka, zachavalnik bahažu. Jaho šmatsłojny humar tak i pakinuŭ mianie va ŭśmiešlivaj razhublenaści. Chto taki Chačykian? Dzie jon tak kaža? Jak nazyvać tutejšyja hrošy? Zrešty, i nasamreč, jakaja roźnica?

Try Vilni

Tbilisi moža šakavać niepadrychtavanaha hościa. Vializarny stary horad, što nie zaznaŭ bambardzirovak i nia bačyŭ lutych vojnaŭ XIX i XX stahodździaŭ, staić zbolšaha takim samym, što j za časoŭ Tadevuša Łady‑Zabłockaha i Franca Saviča, jakich ź Biełarusi sasłali siudy rasiejskija ŭłady. Staraśvieččyny tut bolej, čym u Vilni. Ale j vyhlad hety čaroŭny staražytny horad maje samy staražytny, sapraŭdny. Biez hazapravodaŭ, centralnaha vodapravodu, aciapleńnia. Nie było ich tut za savieckim časam, tak što mała što zhubili. Ale źbierahli niepaŭtorny, praŭdzivy duch staraśvieččyny: šykoŭnyja azdoby aptekaŭ i kramaŭ, bieźlič antykvarnych rečaŭ u samych prostych i prazaičnych miescach, vodar haračaha chlebu sa starych piečaŭ i duchmianaje kavy pa‑turecku.

Zaśmiečanyja padziemnyja pierachody, u jakich viruje natoŭp biednych ludziej, dziasiatki žabračak u čornych uborach i naviaźlivych cyhaniataŭ, zakinutyja savieckija sparudy, što pieraŭtvarajucca pakrysie ŭ niebiaśpiečnyja ruiny, susiedziać tut ź siadzibami, što tulacca da zamkavych muroŭ, u zasieni sadoŭ i harodaŭ, ź nieźličonymi staražytnymi chramami, z šykoŭnymi budynkami muzejaŭ, teatraŭ, uradavych ustanovaŭ, bankaŭ i hatelaŭ.

Ratuje kreŭnaść

Tbiliskija kaviarni j kramy vyhladajuć nia horaj za praskija ci vilenskija. A asartyment u ich bolš raznastajny. Ale paraŭnovać uzrovień žyćcia nie vypadaje, bo tut inšaja systema kaštoŭnaściaŭ. Samaj vialikaj kaštoŭnaściu tut jość ułasny łapik ziamli, što dobra moža prakarmić, dy prastorny vialiki dom, pradmiet asablivaha honaru… U Tbilisi čałaviek moža žyć u trochsothadovym domie, chadzić u ahulnuju prybiralniu na vulicy, ale jeździć na naviutkim džypie. Kuchar u prydarožnaj kaviarni moža zarablać pad 800 dalaraŭ, ale ŭtrymlivać starych baćkoŭ dy tuzin svajakoŭ. Ź inšaha boku, biadotnyja babci‑ŭciakački z zony kanfliktaŭ, atrymlivajučy blizu 30 dalaraŭ, robiać časam manikiur, pjuć vydatnuju kavu j štodnia jaduć sadavinu…

Tut vielmi mahutnyja pačućci kreŭnaści, svajactva, susiedztva. Jano ratuje ŭsich, trymaje na pavierchni. Nie daje zakraścisia ŭ dušy sumnievu ci rospačy.

Dychać stała lahčej

«Dur‑r‑rak Saakašvili! Dur‑r‑rak! Pensii nie padvyšaje, zarobki nie padvyšaje. Tolki palicejskim. Kab paradak byŭ. Ciapier spakojna stała. Bačyš mašyny pad voknami stajać? Raniej zaprasta tak nie pakidali. Čyściej stała. Značna čyściej. Vulicy ŭpryhožyli. Śviatła stała bolej. Lepiej žyć stała. Maładec Saakašvili! Maładec!» — kaža staraja kabieta, uciakačka z Abchazii. Jaje supiarečlivaje mierkavańnie vielmi typovaje. Dziasiatki tysiačaŭ uciekačoŭ z Paŭdniovaj Asiecii i Abchazii spadziajucca na skoraje raźviazańnie svaich prablemaŭ, na viartańnie dachaty. Ichny bol i ichny hołas šmat vyznačaje tut.

Budaŭnik siaredniaha vieku, jaki zarablaje bolej za tysiaču dalaraŭ, haduje plamieńnikaŭ dy dahladaje baćkoŭskija mahiły, pakul siastra pracuje ŭ Hrecyi, kazaŭ, što dychać tut stała lahčej. Nichto ciapier nie spyniaje prosta na vulicy, patrabujučy dakumenty: «Jak zavuć? Dzie pracuješ?» Z hazetaŭ možna daznacca ciapier amal pra ŭsio. Možna nie bajučysia hołasna kazać, što dumaješ. «Demakratyja? Heta jak vada — ciapier pić nia prahnieš, ale prahnieš peŭnaści, što jak spatrebicca, to vada budzie pad rukoju…», —kaža moj vypadkovy znajomy.

«A vy, biełarusy, što? Łukašenku naniali, ciapier zvolnić nia možacie?» — taksama typovaje mierkavańnie hruzinaŭ pra Biełaruś. Zrešty, heta amal usio, što jany mohuć skazać pra Biełaruś. Tyja, kamu mieniej tryccaci hadoŭ, zazvyčaj słaba sabie ŭjaŭlajuć dzie našaja kraina naahuł. Niekatoryja, daznaŭšysia, što ja nie z Rasiei, a ź Biełarusi, sprabujuć havaryć pa‑anhielsku. A taksist, ź «viedańniem» spravy, pierapytvajecca: «Miensk? Heta na Ŭkrainie, tak?»…

Azijacki čas

Hruzija — kraina ŭ Azii. Sprava nia tolki ŭ kartahrafičaj dadzienaści. Azijackaść tut vyznačajuć čas i miesca. Čas tut ciače jak miod. Niemaviedama, dzie skončyłasia minułaje, a dzie pačałosia, nie pačaŭšysia, budučaje… Ludzi abmiarkoŭvajuć naviny, jakim dva miesiacy, a pra Prameteja‑Amirani, Medeju i Jazona, carycu Tamaru i cara Davida mohuć raspaviadać ź lohkaściu, niby pra svaich svajakoŭ, śviedkami bijahrafijaŭ jakich jany byli sami…

Usio, što možna adkłaści na zaŭtra, tut adkładajuć. Albo naadvarot. Kali bank pracuje ź dziasiataj hadziny, heta nia značyć, što ŭ jaho nie zapuściać na hadzinu raniej. Pałova ludziej vychodzić na pracu tady, kali druhaja pałova kładziecca spać. U vyniku, ludzkoje žyćcio nie zamiraje tut u haradach ni na hadzinu…

U Eŭropu — tolki pavietram

Miesca na ziamli. Dla Hruzii jano vyznačaje amal usio. Na poŭnačy ciapier užo kančatkova varožaja Rasieja, što akupavała vialikija anklavy Abchazii j Paŭdniovaj Asiecii. Adtul, z‑za rasiejskaje miažy, zalatajuć časam vajennyja samaloty, pranikajuć tysiačy ŭciekačoŭ ad «začystak» rasiejskich karnikaŭ. Adtul štotydzień pryvoziać truny zabitych rasiejskimi «chulihanami» hruzinaŭ… Na ŭschodzie Hruzii — vajujučyja mižsobku Azerbajdžan i Armenija, a na Poŭdni — vializarnaja Turcyja, Kurdystan. Šlachu pa ziamli z Eŭropy ŭ Hruziju ciapier prosta niama. Žyvyja ludzkija kantakty z eŭrapiejcami ŭ Hruzii źviedzienyja da minimumu. Choć naviazvajucca, ci, dakładniej skazać, adnaŭlajucca, spradviečnyja kantakty z Hrecyjaj i Kipram, dzie pracujuć dziasiatki tysiačaŭ hruzinaŭ, ź blizkaj Turcyjaj, što adčuvajecca na kožnaj vulicy, pa šyldach kramaŭ i kaviarniaŭ, i, navat, cyrulniaŭ. Vielmi mocnaja isnuje tut poviaź ź Izrailem, Libanam, Jardanijaj. I, naturalna, z Arme¬nijaj, adkul pryjaždžajuć štodnia dzia¬siatki tysiačaŭ ludziej na zarobki j na adpačynak da mora. Rasiejskaja nadajecca chiba ŭžo tolki tut. I toje, usio mieniej…

«Miša, Miša!»

Hruzinskaja kuchnia vymahaje pavažnaści j dušeŭnaje raŭnavahi. Siadzieŭ na načnym bulvary ŭ Batumi, spažyvaŭ sabie smakoćcie, słuchaŭ mora. Pamaranč sonca zakaciŭsia vielmi chutka. Raptam ad lilovych cieniaŭ adłučylisia zbrojnyja ludzi ŭ čornym. Mima majho stolika, z hrukacieńniem, šorhatam halki, upeŭnienym podbieham impetna rušyŭ čałaviek u biełym harnitury. Jon viesieła j upeŭniena machaŭ rukoju lu¬dziam na načnym plažy. Ja, u adkaz, mechanična, ale z toj sardečnaściu, da jakoje mižvoli pryzvyčajvajeśsia na Kaŭkazie, pamachaŭ jamu ŭ adkaz. Ledź paśpiavajučy za čałaviekam u biełym, śpiašaŭsia natoŭp šerych cyvilnych, taksama ŭ harniturach, a za imi, vyhinajučysia chvalaju, pierabiežkami, pieramiaščalisia čornyja ludzi sa zbrojaj. «Miša, Miša, Miša!» — uzbudžanyja ludzi za stolikami pryŭźniata abmiarkoŭvali ŭbačanaje. «Vy ź im znajomyja?» — radasna zapytałasia pradavačka. «Nie, prosta vitajemsia, — adkazaŭ ja. — A chto heta?» — «Saakašvili!»

Ja zanuryŭsia ŭ svaju talerku, sprabujučy razabracca ŭ bukiecie prysmakaŭ, pakul nie pastyła… A ŭ Batumi nichto navat i nia viedaŭ, što pryjaždžaŭ prezydent. I centar horadu nie pierakryvali, i vypadkovych ludziej tam nie bajalisia. Nie było syrenaŭ, ačapleńniaŭ, napruhi, šoŭ z kamerami. Tak, pryjechaŭ pravieryć spravy, niekamu niešta pakazaŭ i małazaŭvažna źjechaŭ.

Hość dziela radaści

Hruzinskaja kuchnia — heta kanstanta niaźmiennaja. «Vino, chleb i syr — padstava narodnaje samapavahi»,— pišuć u tutejšych daviednikach. Biezumoŭna, heta praŭda. Pryjemna znajści staruju kaviarniu‑tramvajčyk, pad samym muram staroha horadu, dzie piŭ takuju ž kavu dvaccać hadoŭ tamu. Choraša zavitać u tuju ž stałoŭku pad palmami, dzie vyrablajuć najsmačniejšy sup‑charčo j tyja ž sačystyja chinkali, što j u dalokija savieckija časy. I sustreć tyja ž typažy j tuju niaźmiennuju haścinnaść, što radasna bje praz kraj, jak pienistaja sapraŭdnaja vada Baržomi.

Tut hościa častujuć ad serca čužyja ludzi, dziela radaści ludzkaha kantaktu. U hetaj nieparyŭnaści tradycyjaŭ i hodnaj samapavazie — sutnaść hruzinskaha charaktaru. Na haścinnuju ščyraść, biez merkantylizmu, zdatnyja tolki ludzi, svabodnyja ŭnutry.

Hetaje pjankoje pačućcio ŭnutranaje svabody j zhodnaje raŭnavahi, upeŭniena¬ści ŭ budučyni zachoplivaje. Hruziny nia hańbiać svaich pravadyroŭ. Pra Stalina havorać sa spraviadlivaj peŭnaściu, što heta samy słavuty hruzin u historyi, Źvijada Hamsachurdzija nazyvajuć biaź cieniu patetyki hierojem i nazyvajuć jahonym imiem centralnyja vulicy, Ševardnadze spačuvajuć, šanujučy jak staroha dziadźku, jaki zrabiŭ mahčymaj revalucyju ružaŭ. Hetak kažuć i staryja j zusim maładyja. Chryścijanie j musulmanie. Tak, jany vymaŭlajuć słova Revalucyja ćviorda, bieź dźviuchkośsia…

Клас
0
Панылы сорам
0
Ха-ха
0
Ого
0
Сумна
0
Абуральна
0

Chočaš padzialicca važnaj infarmacyjaj ananimna i kanfidencyjna?