Miša pačuvaŭsia stomlenym. Jon pratyrčeŭ u necie ceły dzień. Jak pračnuŭsia, daciahnuŭsia rukoju da planšetu - i pakaciłasia! Čytaŭ, pisaŭ, reahavaŭ. U stužku dadavałasia naviejšaja infarmacyja i dezynfarmacyja, usie kanfliktavali i svarylisia. Dy nie, možna skazać, bilisia. Vitrualna.
Nu, i Miša biŭsia. Ahresyŭna, macierna, uparta. Mačyŭ hetych pačvaraŭ. Hetuju navałač. Hetych «mraziej». A čaho jany chacieli? Atrymaj, padła!
Heta było pakruciej za stralałku. Navat za tančyki. Na kožny jahony koment sypalisia dziasiatki inšych dopisaŭ, uchvały dy praklony — i heta ŭsio anłajn, u realnym časie, tut i ciapier! Sapraŭdnaja vajna.
Miša arhumentavaŭ, a kali słovaŭ dy dośviedu brakavała, prosta brutalna mačyŭ apanenta. Tak robiać krutyja palityki i televiadoŭcy, jon heta bačyŭ nieadnarazova.
Miša zhaniaŭ na kuchniu i śpiecham dajeŭ učorašniaju kurycu. I vielmi paškadavaŭ, bo pakul jon adsutničaŭ, vorah pierajšoŭ u kontrnastup, zasypaŭ stužku svaimi brudnymi słovami, svaimi miarzotnymi jdejami, svajoj niepravieranaj infarmacyjaj i inšaj tupaściu. Daviałosia mačyć z novymi siłami. Jak kaliści ŭ akopach pad Stalinhradam – «Za Rodinu!» – i mačyć. Dobra, što byŭ vychodny, na rabocie daviałosia b jašče imitavać rabotu i nie było b sapraŭdnaje bojki - z adrenalinam i raznastajnymi emocyjami.
Hetak było ŭdzień. A ciapier užo poźni viečar. Bojka sucišyłasia, vajaram treba zaŭtra na pracu, pajšli spać.
Miša padyjšoŭ da vakna. Byccam by i Rasieja, a zimy niama.
Niama hetaje sapraŭdnaje razhulnaje ruskaje zimy, z trojkaj, harełkaj, łaźniaj i babami. Niama rypučaha śniehu, zyrkich zoraŭ i zaviruchi. A toje, što jość - kałamutnaje nieba, niejkaja brudna-šeraja imža, pasmy rudaje travy patruščyli niaśviežy asfalt. Viecier hajdaje škiletapadobnyja haliny drevaŭ, TEC zvykła dymić svaim kominam, žyhuli kala padjezdu čakajuć pačatku dačnaha sezonu…
- Dažie zimu u nas, s…ki, ukrali, - skazaŭ Miša ŭ vakonnuju šybu. I ŭ hety momant u dźviery pazvanili.
Dva mužčyny ŭ bajavoj vykładcy. Udakładnili Mišava proźvišča.
- Da, eto ja. Da, dieviatnadcať let. A čto takoje?
- Nu, čto, synok, hotov rodinu zaŝiŝať? - zapytaŭsia adzin z vajskoŭcaŭ. Abodva mieli znaki adroźnieńnia, ale Miša ŭ ich nia ciamiŭ, nie čytaŭ ich, nie adroźnivaŭ lejtenanta ad majora.
- V obŝiem-to, navierno, da, - pramarmytaŭ Miša. Jamu było i soramna ad hetaha svajho niaŭpeŭnienaha marmytańnia, i niejak nijakavata až da suchaści ŭ rocie.
- Tohda pojechali. Rodina-mať zoviot, - uśmichnuŭsia druhi mužčyna z adnoj vialikaj zorkaj na pahonach.
- Iźvinitie, ja… U mienia zavtra rabota, ja nie mohu biez uvažitielnoj pričiny…
- Jeśli rodina-mať zoviet - eto samaja uvažitielnaja pričina, - ćviorda, navat kamienna pramoviŭ adnazorkavy. - Bystro, piať minut na sbory. Vsie nieobchodimoje - vieŝmiešok, suchpaj, oružije i bojepripasy połučiš na składie. Čieriez čas - vyjezd na miesto disłokacii.
Na vatnych nahach Miša nakiravaŭsia da šafy. Nijak nia moh znajści čystyja škarpetki, korpaŭsia.
- Odievaj čieho nie žałko. Hraždanskuju odieždu tiebie nie viernut.
Miša pajšoŭ u vannuju. Mechanična adkarkavaŭ ciubik z pastaj. Zakarkavaŭ nazad. Uziaŭ ščotku i niaśviežy rušnik.
U hałavie pałanionaj ptuškaj biłasia dumka pra ŭcioki. Z vannaha pakoju - praz vakienca? Ale jano vysoka. Jak pačnieš karaskacca, heta budzie čuvać.
- Ej, sołdat, čie zastriał tam? - pačuŭsia kamandzirski hołas z pakoju.
Miša hladzieŭ na svoj chłapiečy spałochany tvar u lusterku, na vočy, šyroka raspluščanyja žacham, na chuduju kurynuju šyju i dumaŭ, čamuści, pra mamu. Jana abaviazkova zrobić niešta! Jana zabiare jaho adtul. Abaviazkova zabiare! Abaviazkova…