Daŭno ciahnie vykazacca pra tak zvanyja vajskova-histaryčnyja rekanstrukcyi.

Ličycca, što jany pahłyblajuć histaryčnyja viedy, stymulujuć cikavaść da historyi i vychoŭvajuć patryjatyzm.

Tak, musić, pahłyblajuć, stymulujuć dy vychoŭvajuć. Spračacca nie vypadaje. Ale voś ža niešta strymlivaje ad zachapleńnia, kali čytaješ, jak sioleta śviatkujecca 600-hodździe Hrunvaldskaj bitvy ci jak «parłamientarii mašut biełymi płatkami» padčas rekanstrukcyi padziej Pieršaj suśvietnaj vajny pad Smarhońniu.

Usio heta, zrazumieła, drobiaź, pamyłki ŭ datach ci ŭ słovach lohka papraŭlajucca. Toje, darečy, i zrabiła na svaim sajcie hazieta «Viečiernij Hrodno», pamianiała «parłamientarijev» na «parłamientierov». Što praŭda, «biełyje płatki» zastalisia…

Ale ž ja — pra inšaje.

Pra toje, jak «za połčasa zritieli prožili čietyrie hoda: uvidieli nastuplenije vojsk, zakrieplenije linii oborony, hazovuju ataku, momient bratanija i okončanije vojny». Darosłyja pry tym «płakali», a «dieti prosili bolšie nie strielať»… Voś tak było ŭsio praŭdziva.

Čamu ž nie pakidaje adčuvańnie niejkaj falšyvaści? I ad hulni ŭ Hrunvald, što adbyvajecca ŭ Dudutkach, i ad ihryščaŭ na «Linii Stalina», i ad zhadanaj stralaniny pad Smarhońniu…

Ja doŭha nie znachodziŭ adkazu na hetaje pytańnie, pakul u čarhovych žachlivych «karcinkach» z Danbasa nie ŭbačyŭ dvuch chłopčykaŭ, hadoŭ mo dzieviaci-dziesiaci, z draŭlanymi «kałašami»…

Ja nie viedaju, chto ź ich byŭ «banderaŭcam», a chto «apałčencam». Adzin chutka pramilhnuŭ, musić, niedzie pa-za kadram abraŭ zručnuju pazicyju. Kamiera zasiarodziłasia na inšym. I voś tut ja znajšoŭ adkaz: jon tak naturalna, tak prafiesijna to chavaŭsia za vystupam paŭrazvalenaj ściany, to vysoŭvaŭsia na chvilinu, kab chucieńka vypuścić u «voraha» śmiarotnuju čarhu, što stała zrazumieła — na sapraŭdnaj vajnie dzieci nie prosiać, kab darosłyja bolš nie stralali.

Šmat ab čym dzieci prosiać darosłych na sapraŭdnaj vajnie — pić… jeści… nie dać pamierci… nie pamirać… Ale ab tym, kab nie stralali, nie prosiać. Bo jakaja ž heta vajna, kali nie stralać?!

Byŭ u maim žurnalisckim žyćci epizod, kali daviałosia samomu ładzić «rekanstrukcyju».

U 1985-m, naprykancy sakavika, hazieta «Trud», dzie ja tady pracavaŭ biełaruskim ułasnym karespandentam, z nahody 40-hodździa Pieramohi nad Hiermanijaj vyrašyła zładzić sieminar hałoŭnych redaktaraŭ prafsajuznych haziet z krain sacłahiera. Pačać było daručana z Bresckaj krepaści. A paśla ŭžo ruchacca «pa maršrutach partyzanskaj słavy» — tak było skazana ŭ piśmovym daručeńni — na Minsk.

…Pad Ivacevičami aŭtobus sustreli dziaŭčaty z chlebam-sollu, «haziki» i BTRy. Usim parazdavali humavyja boty, i pa hrazkim prasieŭšym sakavickim śniezie dy hłybokaj kałamutnaj vadzie my rušyli va ŭročyšča, dzie padčas vajny mieściŭsia štab Bresckaha partyzanskaha złučeńnia. Paśla jašče z kiłamietr pieššu, praz bałota i nieprałazny chmyźniak. Nie paśpieŭ ja padumać, što nazva ŭročyšča — «Chavanščyna» — całkam adpaviadaje partyzanskaj patrebie chavacca, jak pačuŭ niejkija ŭschlipy. «Tut… tut… u Biełarusi… zahinuŭ baćka», — amal niačutna pramoviła redaktarka z HDR. Zachinuŭšy šalem tvar, na jakim zastalisia tolki sčyrvaniełyja vočy, jana apuściłasia ŭ śnieh…

Jana ŭschlipvała ŭvieś čas, pakul my ahladali dychtoŭnyja, z mocnych biarvionaŭ, chaty, dzie, pa viersii rekanstruktaraŭ, mieścilisia sam štab, špital, drukarnia, pobač — lasnaja škoła… Usio heta nahadvała chutčej bazu adpačynku. Ale na parozie «štaba» nas čakaŭ jahony sapraŭdny padčas vajny načalnik, u «špitali» — toj samy chirurh, u «drukarni» — toj samy naborščyk, u «lasnoj škole» — taja samaja nastaŭnica. Navat mužyki, što varyli ŭ vializnym katle bulbu i achałodžvali ŭ śniezie butlu z mutnavatym samahonam, abodva byli z kolišnich partyzanaŭ.

Niemka praciahvała biazhučna rydać.

Ja pryabniaŭ jaje za plečy. I raptam pačuŭ niešta niečakanaje — strašnavataje i zusim nie hedeeraŭskaje: «Jany… jany žyvyja… A moj tatačka…»

I jana znoŭ zachłynułasia niabačnymi ślaźmi.

Mabyć, upieršyniu ja chutčej adčuŭ, čym zrazumieŭ, jakaja nienaturalnaja dla čałavieka i čałaviectva hetaja źjava — vajna. Ale ž kocicca śmiarotnym kołam praź losy, pakaleńni, stahodździ…

Dyk mo naturalnaja?

Što ž naturalnaha ŭ tym, kali adnych vajna pakidaje žyvymi, a inšych małocić uščent?! Nie, zastavacca na vajnie žyvym zusim nienaturalna. Adno, što moža zrabić vajnu naturalnaj, — usieahulnaja pahibiel, usieahulnaje zakančeńnie žyćcia na Ziamli.

Voś ja i dumaju: što ž falšyvaha ŭ dziciačych hulniach darosłych? A toje, dumaju, što jany stvarajuć iluziju naturalnaści vojnaŭ. To bok taho, što čałaviectvu biez samazabojstva nie žyć.

…Alaksandr Hardon, rasijski televizijny huru, pytajecca ŭ niabačnaha apanienta: «A ci pamiatajecie vy, jak u dziacinstvie hulali ŭ vajnu, u «niemcaŭ» i «ruskich»?» I vyciahvaje adniekul ź niedasiažnych hłybiń intelektu vysnovu: «Voś i vy, ukraincy, ciapier niemcy dla nas…»

Takaja voś vajskova-histaryčnaja rekanstrukcyja.

Клас
0
Панылы сорам
0
Ха-ха
0
Ого
0
Сумна
0
Абуральна
0

Chočaš padzialicca važnaj infarmacyjaj ananimna i kanfidencyjna?