Ilustracyjnaje fota Siarhieja Hudzilina.

Ilustracyjnaje fota Siarhieja Hudzilina.

U našym miastečku jość takija ludzi, ź jakimi, ja nie viedaju, ci vypadaje vitacca. Usie jany žyvuć na druhim kancy sielišča, karoŭ haniajuć na inšy vyhan, u jahady chodziać u čužy les. Ź imi mnie nikoli nie davodziłasia havaryć, na našaj vulicy ja ich nikoli nie bačyŭ, bo čaho im chadzić pa našych zadvorkach, kali jany svaje majuć. My nie pradstaŭlenyja. Ale kožnaha ź ich ja viedaju ŭ tvar, bo niedzie ŭ kramie ci na aŭtobusnym prypynku spatykalisia.

Da takich ludziej naležała Ańka. Ja mała što pra jaje viedaŭ, tolki, badaj, toje, što čuŭ ad inšych krajem vucha.

Dziciom ja bačyŭ jaje cybatuju postać u škole na kalidory, ale jana była starejšaja za mianie na niekalki hadoŭ i nikoli b pieršaj nie zahavaryła z «małyšnioj». Ja čuŭ, što inšyja staršakłaśniki prydumali Ańcy mianušku — Skaraśpiełka. Ale što hena dakładna značyła, ja zusim nie viedaŭ. Dumaŭ, moža, heta ad taho, što ŭ jaje nos bulbačkaj, bo jość ža kartopla­-skaraśpiełka.

Ańka vučyłasia nie nadta dobra, ale jaje zaŭsiody brali na roznyja školnyja kancerty čytać vieršy. Jana dekłamavała, jak u teatry: to ŭzdymajučy brovy, to padnosiačy ruki, to pryciskajučy ich da hrudziej, to panižajučy hołas, to zapavolvajučy słovy. Usie až mleli na kancertach ad jejnych vystupaŭ.

Ańku hadavała adna maci. Baćka pamior pad płotam. Matka vyjšła raz viečaram na padvorak, pabačyła, što muž lažyć snapom, ale padumała, što toj napiŭsia paśla pracy. Dachaty jaho nie paciahnuła, pryniesła pościłku niejkuju z uzorami, prykryła mužyka na noč dy ŭsio. Naranicu ŭstała karovu daić, a mužyk užo akaleŭšy lažyć pad tymi ŭzorami, a pa tvary muraški poŭzajuć.

Biez baćki Ańka nadta raspuściłasia: zusim zakinuła vučobu, u škołu prychodziła z pamalavanymi paznohciami i ŭ nadta karotkich spadničkach, za što jaje nie raz nastaŭniki čyścili na školnych liniejkach. Ańka lubiła špacyravać pa centralnaj vulicy. Byvaje, raspuścić kosy, vusny načyrvonić, ubiarecca ŭ mini i vychodžvaje pa chodniku ŭzad­-upierad, jak madelka na podyumie. A mašyny jeduć, sihnalać joj, chłopcy dy mužyki rukami machajuć, a jana ciešycca, usia až śviecicca.

Ańka havaryła amal zaŭsiody pa­-rasiejsku. Heta było dziŭna. U škole byli dzieci z nastaŭnickich siemjaŭ, z načalnickich, ale navat jany šparyli, jak doma havorać — «pa-­prostamu». Ańka ź siamji patomnych kałhaśnikaŭ razmaŭlała hetak, niby naradziłasia ŭ Sankt­-Pieciarburhu, a jaje tolki volaj złoha losu zaniesła ŭ naš hłuchi kutok. Moža, heta ŭ jejnaj hałavie niešta pierastaviłasia, bo jaje na kancerty ŭ rajon brali? Pa­-rasiejsku Ańka i z maci havaryła, i z karovaj dy kotkaj. Byvała, idzieš kala Ańčynaj chaty, a adtul kryki: «Čaho ty poŭzaješ viečarami?! Dzie ty badziaješsia?! Jak pryniasieš mnie što ŭ padole, to razam ź im u studniu z kamianiom na šyi skačy!.. Ludzi śmiajucca…» Paźniej było čuvać krychu niaroŭny hołas dziaŭčyny­-padletka: «Puskaj hovoriat, čto chotiat».

Niejak idučy ź vialikim rancam paśla ŭrokaŭ praz školny stadyjon, ja pabačyŭ, što Ańka stajała siarod čarodki chłopcaŭ­-padšyvancaŭ: i krychu bolšych, i navat mienšych za mianie. Raptam adzin z najchudziejšych chłapčukoŭ padlacieŭ da dziaŭčyny dy pichnuŭ jaje rukami ŭ hrudzi. Ańka pachisnułasia, ale ŭstajała, vyprastałasia. «Riuskaja kariova buriaki pajeła…» — kryčaŭ niechta ŭ jaje bok. «Jechała na riovary, pančiochu parvała…» — biaźlitasna dražnilisia ź dziaŭčyny chłopcy. Taja ž raźjušana kruciła chvihi ŭ bok špinhaletaŭ. «Pastaŭ driabinu, vyciahni riuku…»— nie ścichali malcy, kruciačysia kala Ańki. Dziaŭčyna pačała ich maciukać dy kidać padabranymi ź ziamli kamianiami ŭ bok chłopcaŭ. U jaje palacieli taksama niejkija treski, žmieni piasku z travoj. Niechta padlacieŭ zzadu dy daŭ joj vyśpiatka. Rešta hołasna zarahatała. Na mianie taksama najšoŭ niejki šał, maje dziciačyja kułaki paciaželi, niby nalilisia, nohi stali pruhkimi. Ja pamčaŭsia ŭ bok dziciačaj batalii, kab plavacca dy kidacca ziamloju ŭ Ańku. Ja byŭ, peŭna, jak šakał, jaki pačuŭ kroŭ, pach zahnanaha źviera, dy padbrechvaŭ zhrai bolš mocnych i zaciatych źviaroŭ. Los vyratavaŭ Ańku ad dačepak malcaŭ i majoj lutaści — z­-pad ziamli źjaviŭsia nastaŭnik fizkultury, machajučy kułakami ŭ roznyja baki. Stadyjon apuścieŭ, Ańka ž uciakała strymhałoŭ dachaty, u svoj mały Sankt­Pieciarburh.

***

Zakončyŭšy škołu, Ańka niejak z horam napałam pastupiła ŭ piedahahičny kaledž, paśla jakoha viarnułasia ŭ naš rajon pracavać niekim u BRSMie. Kazali, što mužyki ci nie z usiaho horada jaje ciahali. Jana, vidać, usio šukała kachańnia dy čułaści, ale nijak nie znachodziła. Pa­-raniejšamu jana lubiła karotkija spadnički, chadziła na vysokich abcasach, jaskrava malavała vusny dy padvodziła vočy. Asnoŭnaje jejnaje zadańnie, jak kazali, było jeździć pa škołach dy abiacać tym, chto zapišacca ŭ BRSM, źnižki na viaskovych dyskatekach.

Niejak adnaho razu ja spatkaŭ jaje kala našaj škoły. Jana išła mnie nasustrač, a ja čarhovy raz pieražyvaŭ pakuty vahańniaŭ, znoŭ nie viedajučy, ci treba mnie ź joj vitacca. Dziaŭčyna nie hladzieła na mianie, skiravaŭšy nafarbavanyja vočy niekudy ŭ doł. Začapiŭšysia zrokam za kamiani kala ściežki, jana intuityŭna ŭsia ściałasia, niejkaja niby chvala prajšła pa jejnym ciele. Zhadała staroje ci niešta adčuła?

«Dobry dzień», — pa-­biełarusku pieršaj azvałasia da mianie Ańka ź niejkaj nadziejaj u vačach. Ja ž zasaromieŭsia, uciahnuŭ šyju ŭ plečy i paviarnuŭsia bokam, prabubnieŭšy pad nosam «Dabrydzień».

— Skažycie, a vy ŭ apazicyi?— ź cikaŭnaściu zapytałasia dziaŭčyna.

— U čym? — mnie niejak zrabiłasia prykra.

— Nu, u apazicyi, vy ž hetak pa-­biełarusku havorycie,— patłumačyła maja surazmoŭnica.

— Nie­a, ja ŭ svaich marach,— staraŭsia ja adžartavacca, kab nie pakryŭdzić Ańku. Žart, na maju dumku, nie ŭdaŭsia — dziaŭčyna navat nie ŭśmichnułasia.

— Vy mnie Andrusia nahadvajecie,— skazała jana niejak vielmi surjozna.

— Ja vielmi rady, ale…

— Pasłuchajcie, pačakajcie. Voś vy, peŭna, dumajecie: čamu ja pa­prostamu ciapier havaru?

Ja tolki hmyknuŭ dy pacisnuŭ plačyma. Ańka ž pastaviła na travu svaju damskuju torbačku dy zahavaryła nadta chutka, niby bajučysia, što ja ŭciaku, a jana nie paśpieje mnie ŭsiaho raspavieści:

— Ja jaho nadta mocna kachała — Andrusia. Utreskałasia, jak dziaŭčynka, biez pamiaci. Andruś byŭ ź Minska. Tata — inžynier, mama — nastaŭnica. Jon zakončyŭ histaryčny fakultet i pryjechaŭ tut u adnu škołu niedaloka. A ja tady zamianiała pijaniervažatuju… oj, piedahoha­-arhanizatara… Jon adrazu mnie spadabaŭsia: taki načytany, razumny, upeŭnieny ŭ sabie… Nie raŭnia našym chłopcam­-afełkam, što adno maciukacca dy samahonku žłukcić dobra ŭmiejuć. Ad jaho zaŭsiody dobra pachła, jon byŭ hałantny, nu, jak vam skazać, u našaj vioscy takich ludziej niama.— Ańka paviarnuła šyju ŭ bok kałhasnaha miechdvara.— Jaho pasialili ŭ internacie pry škole. Niejak u nastaŭnickaj jon mianie absiok, kali ja jaho «Andrej» nazvała. «Ja — Andruś»,— z naporam papraviŭ jon mianie. Jon skazaŭ heta čaroŭna: uładna i adnačasova z prośbaj. Mnie padabałasia, što ŭ im była takaja mužčynskaja siła, ale i niejkaja dziciačaja naiŭnaść, davierlivaść. Viedajecie, u jaho byli jašče takija škarpetki pałasatyja — u šeryja i sinija paski. Kali ja na ich hladzieła, mnie śmiajacca chaciełasia — hetkim paciešnym mnie heta padavałasia. Ja pačała pa viečarach da jaho zachadžvać u internat to z torcikam, to ź pirahom, byvała, što i klocak ci katletaŭ narablu i pryniasu. Spačatku jon byŭ da mianie abyjakavy, laniva adryvaŭsia ad knihi, kali ja prychodziła. Ale z časam ja zaŭvažyła ahieńčyk u jahonych vačach, jak jon mianie bačyŭ. Ja ž ciešyłasia i latała jak pušynačka. A ŭ žyvacie krucilisia matyli. U mianie tak ni z kim nie było…

Dziela jaho ja pačała razmaŭlać pa-­biełarusku, nie adrazu, praŭda, ale pastupova, bo treba było pryvyknuć. Jon usio chvaliŭ mianie, što ŭ mianie takoje «č», jakoha ŭ jaho nikoli nie budzie. Tłumačyŭ mnie, što našaja «prostaja» mova — heta mova šlachty VKŁ, arystakraty na joj havaryli. Ja mahła jaho słuchać hadzinami, niby začaravanaja. Jon mnie padsunuŭ niejkija knihi. Ja čytała tolki dziela jaho. Dy što tam kazać, ja žyła i dychała tady dziela jaho.

Viedajecie, u mianie dva słovy źjavilisia lubimyja: «rachmany» i «ruplivy»… Heta ž prosta mistyka niejkaja. Heta ž da sanskrytu padobna, vy viedali? Da adnoj z samych starych movaŭ… Heta ž Buda havaryŭ na joj, śviatuju knihu «Viedy» čytaŭ, ci čuli vy pra heta? A jon taki ž prync byŭ bahaty, ale taki dobry, što ad usiaho adroksia… Vy budziecie śmiajacca, ale, hetak načytaŭšysia, ja išła była praź viosku, a pry płocie na kamieńčyku załatoha Budu pabačyła — siadzić, až zichacić. Taki čysta Buda ź vialikim žyvatom, nohi zakłaŭšy adna na adnu. Ja padumała, što zdureła ŭžo ad knih, ažno pryhledziełasia, a hena toŭsty bryhadzir Stasiuk ad haračyni raspranuŭsia i niezaharełym puzam śviecić — voś takoje zołata było… Adviarnułasia, a pobač Kryšna ź siniaj skuraj tancuje… Ale zusim nie Kryšna hena byŭ, a traktaryst Juziuk, što ad harełki śsinieŭ, napiŭšysia, skakaŭ sabie. Takija pryhody byli, i daloka jeździć nie treba…

Usio źmianiłasia, kali dyrektar škoły zaprasiŭ nas na šašłyki. Škoła atrymała niejkuju ŭznaharodu, i dyrektar arhanizavaŭ zastolle na pryrodzie. Ja była ščaślivaja, jak byvajuć tolki zakachanyja žančyny. Ja sačyła za kožnym rucham, žestam Andrusia. Dyrektar pytaŭsia, čamu ja prycichła, a mnie było ŭsio roŭna, aby dali nahladziecca na Andrusia. Mnie navat tady mamina pryhavorka zhadałasia: «Choć pad łaŭkaju pasiadžu, ale na charošaha pahladžu». Šašłyk byŭ nadta smačny, miasa stała dalikatnaje i sakavitaje, cełuju noč pralažaŭšy ŭ duchmianym marynadzie. Mužčyny pili harełku, a žančyny — biełaje vino. Andruś piŭ čarka za čarkaj, smačna zakusvajučy dobrym miasam. Inšyja nastaŭnicy žartavali ź im, a jon im biełazuba ŭśmichaŭsia. Ja ž chacieła, kab jon hladzieŭ tolki na mianie. Ja niejak adviarnułasia ad jaho, a kali znoŭ hlanuła, dyk mnie až vočy pieraviarnuła: jon hetak skvapna kusaŭ kavałki miasa z šampura, što stała hidka. Jon rasčyrvanieŭsia ad harełki, vočy pierakasilisia. Jon kusaŭ miasa žorstka, niby hałodny źviaruha, što až kłacali zuby, tłušč ściakaŭ pa vusnach, na palcy, kapaŭ na jaho vyčaščynyja čaraviki. Jon nie jeŭ, jon žer, a kala jahonaha rota, dzie, jak u biezdani, źnikali kavałki miasa, kružlała mucha. Jak ja niekali mahła całavać hetyja vusny, na jakich ciapier bliščaŭ tłušč. Ja adviarnułasia, kab hetaha nie bačyć. Dachaty my viartalisia paasobku. Nazaŭtra ja jaho spatkała, ale heta byŭ nie moj Andruś, heta byŭ niechta inšy: niejki čužyniec, što drapiežna ŭśmichaŭsia vostrymi zubami, na jakich, jak mnie padałosia, jašče byli reštki ŭčorašniaha miasa. Ja zbrydła Andrusia, mnie nie chaciełasia navat ź im havaryć.

Viedajecie, ja była z takoj biednaj siamji… Ja nasamreč niedajadała ŭ dziacinstvie. Nikoli tak nie było, kab ja najełasia i mnie bolš ničoha bolš nie chaciełasia. Zaŭsiody chaciełasia bolš. Jašče horš było, kali vučyłasia ŭ kaledžy… Hrošaj mama nie davała mnie ni kapiejki, časam bulby jakoj ci sała padkinie, a mnie ž chaciełasia ŭbiracca, krasavacca. A nie było z čaho. U vioscy ja viedaju taksama šmat biednych ludziej, ale ja nikoli nie bačyła, kab niechta tak niespatolna jeŭ, jak Andruś. Viedajecie, ja pahardžaju biednymi ludźmi… A jon jeŭ jak niejki najhoršy biadak, jak bomž, jaki nie bačyŭ ježy niekalki dzion. O nie, z takim čałaviekam ja b nie zmahła žyć.

Ja stajaŭ u razhublenym maŭčańni. A što było havaryć?

Ańka sama pierarvała cišyniu, jakaja ŭźnikła na momant.

— Ale ciapier ja viedaju, čamu dla mianie važny Buda… Heta musiła tak stacca,— pa ščace dziaŭčyny ciakła čornaja ad paciekłaj tušy ślaza.

Župrany

* * *

Viktar Šukiełovič — piśmieńnik. Naradziŭsia ŭ 1982 u Župranach (Ašmianski rajon). Skončyŭ biełaruski fiłfak BDU (2004), teałahičny fakultet Lublinskaha katalickaha ŭniviersiteta (2011).

Клас
0
Панылы сорам
0
Ха-ха
0
Ого
0
Сумна
0
Абуральна
0