«Pryvitańnie, maja zajka!» – było pieršym, što ja pačuła ad akciora i muzykanta Viktara Šałkieviča, kali patelefanavała, kab damovicca na intervju. Ašałomlenaja, ja doŭha i błytana sprabavała patłumačyć, što jon pamyliŭsia i nijakaja ja nie «zajka», a karespandent haziety «Salidarnaść», pakul narešcie nie zrazumieła, što dla majho surazmoŭcy heta pa sutnaści nie maje nijakaha značeńnia.

Voś tak ja papoŭniła rady «zajek» Viktara Šałkieviča. I što cikava, na jakuju b temu my padčas našaj sustrečy ni havaryli – pra zachapleńni, pracu ci pra sieks, – razmova niejak płaŭna i niezaŭvažna sychodziła na hutarku pra lepšuju pałovu čałaviectva. I choć jašče napiaredadni Šałkievič mnie zajaviŭ: «U hetym pytańni ja tearetyk», – adčuvałasia, što praktyčnych zaniatkaŭ jon nie curajecca.

Pra pracu

Naŭrad ci znojdziecca jašče adzin taki čałaviek, jaki byŭ by adrazu i paetam, i muzykantam, i śpievakom, i akcioram, i šoumenam i navat aukcyjanistam. Vieršy na biełaruskaj i polskaj movie Šałkievič piša sa školnych časoŭ. Sa svaimi solnymi kancertami bard siońnia hastraluje pa Biełarusi i daloka za jaje miežami – u Francyi, Čechii, Hiermanii, Polščy, Litvie. Darečy, na apošni kancert u Minsku, jaki adbyŭsia ŭ siaredzinie kastryčnika, bilety niemahčyma było nabyć užo za tydzień.

Tym nie mienš pa adukacyi Šałkievič akcior. Jon i zaraz pracuje ŭ Hrodzienskim abłasnym teatry lalek. Paralelna viadzie aukcyjony. Ludzi kažuć, što hetaje vidovišča vartaje taho, kab na jaho prosta pryjści pahladzieć.

A voś małaviadomaja staronka pracoŭnaj dziejnaści Šałkieviča – heta jaho vykładańnie ŭ kultpraśvietvučyliščy na akciorskim i režysiorskim adździaleńniach. Praŭda, było heta daŭno, i ciahnułasia ŭsiaho niekalki hod.

– Cikavy byŭ čas, – z nastalhijaj uzhadvaje Šałkievič i tut ža dadaje: – Kali b zaraz prapanavali piedahahičnuju rabotu, nie pajšoŭ by navat za miljon dołaraŭ.

– Čamu?

– Naš nastaŭnik u teatralna‑mastackim instytucie zaŭsiody lubiŭ kazać: «Ja ž vam nie žarabiec, kab usich apładniać». Toje ž było i ŭ mianie, – adazvaŭsia Šałkievič i patłumačyŭ: – Heta ŭ tym sensie, što časta studenty prychodziać nie hatovyja da repietycyi, sonnyja: u adnaho toje, u druhoha toje... A piedahohu ž patrebna, kab niešta atrymałasia.

(A ja ŭžo padumała!). A Viktar praciahvaje svaje razvažańni:

– Dy i chto idzie ŭ kultpraśvietvučylišča? Heta tyja, chto nie pastupiŭ u teatralnaje albo nie majuć vialikich ambicyj. A tabie ž chočacca, kab jany žyli scenaj! Kaniešnie, ciažkavata było. Sami padumajcie, što možna zrabić i jakuju pjesu pastavić, kali na kursie ŭ ciabie 13 dzievak i dva chłopcy?

Ja pacikaviłasia ŭ Šałkieviča, jak ža składvalisia adnosiny ź jahonymi vychavankami?

– Što vy! Heta ž piedahoh i vučanica, – tut ža schamianuŭsia jon. – Nu jasna, što heta dzieŭka, ale pierš za ŭsio my bačym u joj kaho? Pravilna – vu‑ča‑ni‑ka! I nijakaha parušeńnia subardynacyi!

Ščyra kažučy, kali ja pytałasia pra adnosiny, ja nie zusim heta mieła na ŭvazie, ale, vidać, majo niavinnaje pytańnie zadzieła za žyvoje.

– Šmat niervaŭ ja patraciŭ na hetych dziaŭčat, – pasprabavaŭ apraŭdacca Šałkievič i, zdajecca, znoŭ prahavaryŭsia: – Tym nie mienš ja ŭsich ich lublu i my da hetaha času padtrymlivajem vielmi ciopłyja adnosiny.

Pra dziacinstva

Historyja naradžeńnia Šałkieviča stała ŭžo ledź nie siamiejnym padańniem. Maci Viktara tak i nie paśpieła dajechać da roddoma, što byŭ u byłym panskim majontku Bahudzienki, i naradziła prama ŭ saniach. Voś tak, u darozie, zimoj 9 lutaha 1950 hoda, chłopčyk i źjaviŭsia na śviet.

– Z toj pary ŭ mianie i žyćcio takoje – uvieś čas u darozie – śmiajecca Šałkievič.

U škole Viktar vučyŭsia niadrenna. Kaža, u pačatkovych kłasach byŭ navat vydatnikam, u jaho i siońnia zachavalisia knižki, jakimi ŭznaharodžvali «za otličnuju učiebu i primiernoje poviedienije». A voś u starejšych kłasach stała zrazumieła, što viadomaha matematyka abo fizika ź jaho dakładna nie atrymajecca. Na ščaście, na adznakach heta nie adbiłasia: Viktar rupliva śpisvaŭ hetyja pradmiety ŭ svajho siabra, za što potym praviaraŭ tamu sačynieńni pa ruskaj i biełaruskaj litaratury – voś taki barter.

Jašče ŭ pačatkovych kłasach Šałkievič vyrašyŭ, što stanie artystam. Praŭda, śpiarša zajaŭlaŭ, što choča być kłoŭnam, ale potym pierahledzieŭ svaje prychilnaści:

– Uvieś čas ja pa samadziejnaściach roznych ciohaŭsia, usialakich haradničych Hohala ihraŭ dy hetaha... Jak jaho? A, Paŭlika Marozava...

Toj čas Šałkievič uvohule uspaminaje z zamiłavańniem.

– Pijanierskija kastry, kamsamolskija znački... Heta cikavaje pakaleńnie było – 50‑60‑ch. Nie tak było ŭžo ŭsio ideałahizavana. Narod paśla vajny pačaŭ niejkim čynam padymać hałavu.

Darečy, u kamsamolca Šałkieviča navat pieršaje kachańnie žyło na vulicy Sacyjalistyčnaj.

– Jaje zvali Ania, – uspaminaje akcior. – Heta było typovaje pieršaje kachańnie z 8 da 10 kłasa. Z usimi atrybutami: sa stajańniem pad vaknom, z čakańniem pad škołaju, z pacałunkami pad klonam. Škaduju tych, chto hetaha nie pieražyŭ.

Tym nie mienš samy hieraičny ŭčynak u svaim žyćci, Šałkievič ździejśniŭ zusim dla inšaj dziaŭčyny.

– Ja vielmi bajusia chadzić na mohiłki, – pryznajecca jon. – Dyk voś adna dziaŭčyna, cikavaja takaja – jana pryjazdžała z Polščy da našaj pryjacielki – adnojčy nočču zavałakła mianie na mohiłki.

Što možna rabić nočču ź dziaŭčynaj na mohiłkach, pytańnie, kaniešnie, cikavaje. Sam ža Šałkievič raskazvaje, što ŭvieś hety čas jon słuchaŭ lekcyju pra toje, što Boha niama i što mierćviaki z mahiły nie ŭstajuć.

– Razumiejecie, jak mnie było strašna?! – šukajučy spačuvańnia, kaža Viktar. – Ja siadzieŭ na hetaj mahile i adčuvaŭ, što mianie zaraz chtości schopić zzadu.

Šałkievič i zaraz baicca chadzić na mohiłki – dla prahułak ź dziaŭčatami jon viedaje i lepšyja miescy.

Armija prajšła dla Šałkieviča niezaŭvažna. Słužyŭ jon paŭtara hady, bo mieŭ vyšejšuju adukacyju.

– Dy jakaja heta była armija, – admachvajecca jon. – Navat nie mahu skazać, što słužyŭ. Šeść miesiacaŭ ja faktyčna prosta tak badziaŭsia. Tady pad Połackam zdymali niejkaje vajennaje kino, i, kab sekanomić hrošy, «Biełaruśfilm» vypisaŭ usich akcioraŭ, jakija ŭ toj momant słužyli ŭ radach Savieckaj armii. Film nazyvaŭsia «Zorki nad palihonam», siužet navat nie pamiataju. Voś tak i durylisia. Potym dva miesiacy adsłužyŭ u sportrocie – tudy mianie zabraŭ pryjaciel – režysior fiłarmonii. Jon rabiŭ niejkaje masavaje śviata, a ja byŭ jamu patrebny jak akcior.

Astatni ž čas Šałkievič pravioŭ na KPP – jon byŭ tam kamandziram adździaleńnia. Kaža, što stolki knih, kolki siedziačy ŭnačy na KPP, za ŭsio žyćcio nie pračytaŭ. Pra napisanyja vieršy ŭžo i kazać nie varta.

Pra zachapleńni

Šałkievič pryznajecca, što zachaplajecca litaralna ŭsim, «pačynajučy ad pryhožych kabiet i zakančvajučy ŭsim astatnim». Navat sa svajoj budučaj žonkaj jon paznajomiŭsia, dziakujučy adnamu sa svaich zachapleńniaŭ.

Kaniešnie, nie zaŭvažyć takoha chłopca i tak było ciažka – student teatralnaha instytuta, śpievy pad hitaru ŭ kastra. Ramantyka! A tut jašče i zorki.

– Ja vielmi dobra viedaju zornaje nieba, – tłumačyć Šałkievič. – Zaprasta mahu skazać, dzie što znachodzicca. Viedajecie, jak heta ramantyčna, stojačy pad zorkami, pakazvać dzieŭkam: «Voś heta Aryjon, heta Altair»?

Praŭda, Šałkievič śćviardžaje, što vyvučyŭ nieba nie dla taho, kab dziaŭčat zavablivać:

– Ja ź dziacinstva pačaŭ tudy ŭhladacca. Navat pabudavaŭ sabie teleskop. Sam. Niejak znajšoŭ u biblijatecy knihu, dzie raskazvałasia, jak jaho zrabić. Śpiecyjalna jeździŭ u Vaŭkavysk, u optycy kuplaŭ pavieličalnyja škielcy. Prymacavaŭ da trubak – maja siastra pracavała ŭ mahazinie tkaniaŭ i ŭ jaje byli trubki, na jakija nakručvalisia tkani, – atrymaŭsia sapraŭdny teleskop.

Šałkievič mnie jašče doŭha niešta raskazvaŭ pra zorki. I choć za vaknom śviaciła soniejka – ramantyka, skažu ja vam!

– Heta vielmi cikava, – zapeŭnivaŭ jon mianie. – Možna biez kanca lažać i ŭhladacca ŭ zornaje nieba.

Čamu mienavita «lažać», ja pasaromiełasia zapytacca.

Zaraz svajho teleskopa ŭ Šałkieviča niama – niadaŭna chacieŭ kupić u Polščy, ale jaho adhavaryli.

Pra seks

Niekali, razmaŭlajučy pra biełaruski sieks‑simvał z Alaksandram Milinkievičam, mnie daviałosia pačuć ad jaho proźvišča Šałkieviča. Kali raskazała pra heta muzykantu, jon vielmi ździviŭsia.

– Nu nakont sieks‑simvała – heta jon , kaniešnie... Nu dziakuj. Kali Saša tak skazaŭ, značyć... (prykłaŭšy ruku da hałavy) Postarajuś opravdať vysokoje davierije!

Ja spytała, i jak ža jon heta źbirajecca rabić? Muzykant zadumaŭsia.

– Samaje niebiaśpiečnaje – heta kali čałaviek žyvie sa zvańniem. Naprykład, sa zvańniem narodnaha artysta Respubliki Biełaruś. Jon pavinien adpaviadać hetamu zvańniu, z važnym vyhladam chadzić pa vulicach, być ćviarozym u hramadskich miescach..., – i narešcie nie vytrymaŭ: – Vy ŭžo chočacie adrazu daznacca pra eratyčnuju tajamnicu majho žyćcia! A što, jak maja žonka pračytaje, što jana skaža?

U toj momant, jak ja ŭžo prakručvała varyjanty zahałoŭka: «Šałkievič maje ad žonki eratyčnuju tajnu», moj subiasiednik vyrašyŭ usio ž rastavić kropki na «i»:

– Ja liču, što ŭvaha da kabiety pavinna ŭ mužčyny być zaŭsiody. Mianie tak baćki vychavali. Mienavita vy, kabiety, natchniajecie nas na roznyja spravy – na napisańnie vieršaŭ, budavańnie damoŭ... Heta adzinaja realnaja siła, jakaja ruchaje śviet. Tym nie mienš ja nie skažu, kab ja byŭ niejkim takim razvodnikam. Žyćcio mnie padkazvaje, što narmalnyja mužyki svabodnymi nie byvajuć. I heta łahična. U čałavieka niešta takoje stabilnaje pavinna być. A kali niama, to treba da hetaha imknucca, prynamsi, chacia b šukać.

Kab zusim nie spužać akciora svaimi pravakacyjnymi pytańniami, ja vyrašła krychu adyści ŭbok i daviedacca ŭ Šałkaviča, ci ličyć jon biełarusaŭ sieksualnaj nacyjaj?

– Heta jak pahladzieć. Kali a dvanaccataj da pieršaj nočy projdziešsia pa «stomietroŭcy» ad płoščy Pieramohi da cyrka i ŭbačyš tam lepšych pradstaŭnic nacyi, jakija sprabujuć zarabić, to..., – ja nie stała pytacca, što robić Šałkievič u hety čas na «stomietroŭcy», a jon praciahvaŭ: – Nie, napeŭna, nie. U nas imknucca być pryhožymi ŭ bolšaści svajoj tolki maładyja dzieŭki. I toje, kali dziaŭčyna zaŭvažaje, što ŭ jaje ŭsio dobra, pačynajučy ad noh i kančajučy tvaram, to pra inšaje ŭžo nie dumaje. A ŭ maładości jość adna zahana – jana vielmi chutka minaje. I z čym čałaviek zastajecca potym? Treba kryšku imknucca meblavać i vierchnija pavierchi, ja maju na ŭvazie hałavu. Što ž da žančyn, dyk, zacisnutyja pjanym mužam, bulbaj kožny dzień na śniedańnie, abied i viačeru, być pryhožymi nie va ŭsich chapaje času i mahčymaściaŭ. Karaciej kažučy, nacyja naša tolki ŭ pracesie farmiravańnia. U nas jašče nie było navat pieršaha sieksualnaha trylera na biełaruskim telebačańni.

Na maju zaŭvahaj, što ź sieksualnymi trylerami tam, zdajecca, i tak pierabor, Šałkievič adazvaŭsia:

– U nas uvieś čas razmova idzie tolki pra niejkija piedafilskija skandały, a sieksualnych tryleraŭ niama. Chacia varta było b źniać što‑niebudź, skažam, pra adnosiny dajarki sa staršynioj kałhasa. Kłasny b film atrymaŭsia!

Pra palityku

Voś tak niezaŭvažna my i pierajšli na temu palityki. Ja zapytała ŭ muzykanta, čamu siarod jahonych siabroŭ tak mnoha apazicyjnych palityčnych dziejačaŭ.

– Dy ja nie vinavaty, što jany stali apazicyjanierami, – razvodzić rukami Šałkievič. – Ja ŭvohule spačuvaju tym ludziam, što znachodziacca ŭ palitycy. Naprykład, u mastactvie ty, što dumaješ, toje i havoryš, a ŭ palitycy ty možaš dumać adno, a vykazvać dumku hrupy ludziej, jakija stajać za taboj (na moj pohlad, Šałkieviču jašče pašancavała z palitykami – aŭt.). U adroźnieńnie ad ich, u tvorcy nie byvaje dobrych abo drennych časoŭ. Jon piša ci maluje nie zvažajučy, jakaja situacyja navokał.

Pra toje, čamu ž tak drenna być u palitycy, Šałkievič razvažaje z čysta utylitarnych pazicyj.

– Tam časta byvaje, što ŭsie tvaje namahańni nie prynosiać žadanaha efiektu, nie prynosiać karyści. Ludzi časam pracujuć piać, dziesiać, piatnaccać hod upustuju. I stanovicca tolki horš i horš, prynamsi, dla ich. Palityka – heta jak rybałka: zakinuŭ vudu i siadzi čakaj, pakul klunie. A ja voś viedaju, što navat maja z vam razmova i to ŭžo maje niejki efiekt (heta dakładna! – aŭt.). A tym bolš, kali pierad taboj siadziać słuchačy, kali jany vykazvajuć svaje pačućci pry dapamozie dałoniaŭ. Ad hetaha ty prosta ŭźlataješ, chočacca zrabić jašče bolš.

Šałkievič kaža, što choć i maje svaju hramadskuju pazicyju, ale nikoli nie zaležaŭ ni ad jakich palityčnych sił.

– Samaje horšaje, mnie zdajecca, heta być niejkim partyjnym bardam. Być vychavanym pry čužym kilišku harełki, na čužym kavałku chleba. Tvorca pavinien być niezaležnym. Mnie, naprykład, chočacca pražyć svajo žyćcio tak, jak ja jaho chaču pražyć, nie zvažajučy na toje, jakoje nadvorje na dvary.

Kaža, što pakul atrymlivajecca.

Pra papularnaść

Papularnym čałaviekam muzykant siabie nie ličyć. Kaniešnie, spačatku, jak i ŭsie, maryŭ prabicca na telebačańnie, chaciełasia, kab paznavali na vulicy.

– Potym zrazumieŭ, što mnie heta nie cikava. Adna papularnaść, kali ciabie lubiać i viedajuć, druhaja – kali ŭ ciabie tykajuć palcam, maŭlaŭ, hladzicie, chto pajšoŭ. Mnie padabajecca, što mianie viedajuć ludzi, ale nie ŭsie. Pryčym viedajuć, jak mnie zdajecca, pradstaŭniki razumniejšaj častki nasielnictva, intelihiencyja. Kaniešnie, pryjemna daznavacca, što niekatoryja baćki vychavali svaich dziaciej na maich kasietach, na maich dyskach. Pryjemna, što niekatoryja vodziać svaich małych piaty ci šosty raz u teatr śpiecyjalna na mianie. Ale niama takoj šalonaj, debilnaj papularnaści. I heta vielmi dobra.

– A viedajecie, kolki dzievak maładych prychodziła b na kancerty? – nie vytrymała ja.

– Dyk jany i tak iduć. Jakaja roźnica, kali ty nie spravišsia sa sta dzieŭkami albo z tysiačaj. Usio roŭna nie spravišsia.

– A što, nie spraŭlajeciesia? – nie pavieryła ja.

– Heta ŭžo maja asabistaja sprava, – chitra ŭśmichnuŭsia Šałkievič.

Jon raskazaŭ mnie, jak paśla apošniaha kancerta ŭ Minsku jahony pryjaciel, jaki pryjechaŭ z Maskvy, ździŭlaŭsia: «Kolki da ciabie, Vicia, na kancert pryhožych kabiet pryjšło!» Nu što tut skažaš, viedaje Šałkievič, jak zavabić da siabie žančyn.

Tym nie mienš pradstaŭnicam biełaruskaj stalicy pryjdziecca krychu ścišyć svoj impet – u Minsk muzykant pakul pierabiracca nie płanuje. Kaža, što jamu dobra i ŭ jahonym rodnym Hrodnie.

– Jon vydatna raźmieščany – ad jaho što da Varšavy, što da Minska, što da Vilni praktyčna adna adlehłaść. Heta vielmi zručna. Ale samaje hałoŭnaje heta nie horad, a ludzi, jakija navokał ciabie. Horad bieź ludziej – hurba kamianioŭ i bolš ničoha. Moža być vielmi pryhožy horad, a svołač u im žyć. A ja liču, varta hetaje žyćcio pražyć u adpaviednaj kampanii.

Pra muzyku

Nakolki ja zrazumieła z našaj razmovy, papsu Šałkievič nie nadta pavažaje. Što ž tyčyć biełaruskaj pop‑muzyki, to muzykant ličyć, što jaje ŭvohule niama.

– Kali naš artyst pajedzie kudyści ŭ Smarhoń i na jaho pradasca 18 biletaŭ – heta ŭžo budzie vialikaja pieramoha biełaruskaj papsy. Dla mianie heta paralelny śviet, na jaki ja nie źviartaju ŭvahi. Ja nie słuchaju radyjo, nie hladžu televizar. Nie toje što pryncypova, prosta ja nie lublu, kali mianie durać. Ja i svaim siabram časta kažu: «Heta ž treba kupić takuju darahuju mašynu i słuchać takuju dreń, takuju tannuju muzyku». Zrazumieła, što ŭ hety čas hučyć nie Tom Džons i nie Vivaldzi, a čarhovy Siaroža z zavaratam kišok.

Šałkievič pryznaŭsia, što samaje vialikaje ŭražańnie na jaho akazała anhlijskaja hrupa Procol Harum. Jon raskazaŭ, jak adnojčy ŭ Varšavie daviałosia trapić na ich hastroli. Pryčym Šałkievič zmoh nie tolki ŭziać aŭtohraf dy sfatahrafavacca z samim Hery Brukieram i Mecju Fišaram, ale navat vypić ź imi.

– Ja skazaŭ ich achoŭnikam, što ja ź Biełarusi, – uspaminaje Viktar. – Tyja tolki skazali: «O!» i adrazu ž prapuścili.

Darečy, u toj ža dzień u Varšavie vystupała i lubimaja hrupa Viktaravaj dački – Nim. I znoŭ biełaruskaja prapiska dapamahła muzykantu.

– Kali maja Marta chacieła źniać niejki płakat ź Vile Vału, da nas padyšoŭ achoŭnik i skazaŭ, što heta karajecca. A ja jamu ŭ adkaz: «Słuchajcie, ludzi, ja pryjechaŭ ź Biełarusi». Jon až praślaziŭsia i kaža druhomu achoŭniku: «Daj im dva!»

Pra isnavańnie mnohich sučasnych hurtoŭ Šałkievič časta daviedvajecca ad svajoj dački.

– Čas ad času jana paśmiejvajecca nad maimi muzyčnymi hustami. Kaža: «Bacia, što ty słuchaješ! Heta maralna sastarełaja muzyka!» A ja słuchaju roznuju muzyku, liču, što važna viedać žyćcio va ŭsich padrabiaznaściach. A kolki my nie viedajem jašče!.. My ŭsio dumajem, što les – heta tolki sosny dy jełki, ale les – heta jašče i biarozki, i kusty, z hetaha składajecca les. Kali ja adkryvaju dla siebie niešta novaje, ja vielmi radujusia.

Клас
0
Панылы сорам
0
Ха-ха
0
Ого
0
Сумна
0
Абуральна
0

Chočaš padzialicca važnaj infarmacyjaj ananimna i kanfidencyjna?