Lubimyja mnohimi zanatoŭki Valanciny Doŭnar u aŭtarskaj rubrycy «Prostaja mova» «Źviazdy».
Kali b niechta spytaŭ, čaho chočuć žančyny, adkazała b (ci nie za ŭsich?): «Pračynacca biez budzilnika». Ale...
Maleńki, harłasty, jon užo adzvinieŭ.
Adsvistaŭ, zakipieŭšy, čajnik.
Na paradku ciapier huk, tak by mović, treci (z razradu zaŭsiodnych): bieź dziesiaci, bieź piatnaccaci siem z susiedniaha padjezda kulaj vyskačyć maleńki ryžy sabačka i radasna zaciaŭkaje, vitajučy ŭsich prachožych i prajezdžych, haniajučy ptušak i katoŭ. Paciešnaje stvareńnie...
Z punktu hledžańnia tych, u kaho budzilnik užo adzvinieŭ.
Jana — o‑ho‑ho. A vy?
Ranička, niadziela, hastranom i čarha la kasy. Dźvie kabiety napieradzie.
— Nie vyspałasia, — vinavata paziachajučy, skardzicca adna. — Da mamy ŭčora chadzili. Na dzień narodzinaŭ.
— O‑o... I kolki ž joj?
— 79 stuknuła... Usich sabrała — dziaciej, unukaŭ. Taki stoł zrabiła... Ale, biednaja, i zasnuła za im. Pad haračaje.
— Nu, dyk zrazumieła ž — natupałasia. Dy i staraja.
— Nie, jana ŭ nas o‑ho‑ho jašče! Napiaredadni ŭ zale špalery pakleiła, padłohi pafarbavała.
— Najmała niekaha?
— Nie. Sama...
— A Boža ž moj!.. Jak?! — žachnułasia surazmoŭca.
I nie zrazumieć było, što, kankretna, hetak zdziŭlaje? Toje, što žančyna ŭ takija hady ŭsio zrabiła, ci toje, što siamja jaje (i, vidać, nie małaja?) zrabić heta joj dazvoliła?