Fota Radyjo Svaboda.

Fota Radyjo Svaboda.

Arsieniu Lisu -- čatyry hady.

Arsieniu Lisu -- čatyry hady.

U 10-m kłasie.

U 10-m kłasie.

Uvosień 1941 hoda pryśpieła jakraz maja školnaja para. Ja ŭžo ŭmieŭ čytać. Navučyŭsia pa savieckim bukvary, jaki adnaho dnia prynios mnie stryječny brat Hienia. Jon pakazaŭ mnie pieršyja litary i navučyŭ, jak ich pravilna vymaŭlać.

Jaho vioska Sivica była ad nas dalekavata, i naviedvaŭsia jon nie tak časta. Zatoje čaściej, bolej tym časam, prabyvała ŭ nas maja chrosnaja, małodšaja mamina siastra ciotka Viera. Maci toj hod davodziłasia haspadaryć biez baćki, mužčynski i žanočy kłopat u haspadarcy lažaŭ adno na jaje plačach. Niaredka davodziłasia joj adłučacca z domu. Tady niejak niaŭznak jaje zastupała ciotka Viera. Jana, upraviŭšysia z rabotaj, časam sadziłasia ź viazańniem pry aknie. Ja padbiahaŭ da jaje z knižkaj, pytaŭsia, jak pravilna budzie hučać heta vo litara, zatym sadziŭsia na tapčan pa-turecku, jak kazała jana, i niahučna bekaŭ sabie pad nos. Tak što pieršuju hramatu zdabyŭ samadziejna, u chacie.

Da vosieni 1941-ha baćka ŭžo viarnuŭsia sa svajoj — dla niekaha karotkaj, a dla jaho doŭhaj — vajny i da pieršaha vieraśnia pavioŭ mianie zapisać u škołu.

Zaleskaja škoła znachodziłasia na stancyi — heta ź viarstu ad našaha Viotchava. Stajała jana voddal ad stancyjnaha budynku, na ŭskrajku lesu. Z poŭnačy kamlistyja sosny padstupalisia da samych jaje ścien, uzvyšajučysia zialona-chvalistymi kronami nad vysokim žaleznym dacham. Jak na pieršaka, škoła hladziełasia sapraŭdnym hmacham. Pabudavana jana była daŭno. Peŭna, razam z usim kompleksam pryčyhunačnaj stancyjnaj zabudovy, uźviedzienaj u 70-ja hady XIX stahodździa, kali prakładali tut Libava-Romienskuju čyhunku.

Padniaŭšysia vysoka na hanak z parenčami, baćka adčyniŭ vialikija važkija dźviery, i my ŭstupili ŭ śvietły, daŭhavaty kalidor, a za im u vialikuju zału, z vysokimi dy častymi voknami. Skroź było śvietła i niazvyčna prastorna.

Pravaruč la rasčynienych dźviarej u jašče adno pamiaškańnie (nastaŭnickuju) pavažna stajaŭ vysoki ŭśmiešlivy mužčyna, z muštukom i papiarosaj u ruce.
Samavitaja pastava, rosłaść dy šera-dymčaty kaścium nadavali jamu admietnaści, važnaści i, moža, śviatočnaści. Jany z baćkam pavitalisia za ruku i pra niešta zahavaryli, uśmichajučysia adzin adnamu. Ja ž tym časam cikavaŭ na šycht admysłovych łavak, złučanych sa stałami, što zaniali častku prastory zały bližej da akon. Na pieršaj z hetych partaŭ nazaŭtra i pasadzić mianie nastaŭnica.
Pa darozie da chaty pačuŭ ja ad baćki niešta dziŭnaje: kazaŭ, što ciapierašni dyrektar, jaki zaličyŭ mianie ŭ pieršy kłas, byŭ kaliści jaho nastaŭnikam.
A škoła, i toje było mnie zusim dziŭna, mieściłasia tady ŭ našaj chacie, u Viotchavie. Paźniej ad maci taksama pačuŭ pra tuju škołku ŭ našaj chacie, dzie za nastaŭnika byŭ Baŭtrukoŭ Ivan. Jana nie biez honaru ŭspaminała, jak dvojčy ŭ kłasie tolki adna adkazała na pytańnie, zadadzienaje nastaŭnikam i pačuła jaho ŭchvału. Śvietła pomniŭsia rodnaj jaje karotki školny viek. Adnu tolki zimu pachadziła jana ŭ viotchaŭskuju škołu. Viasnoj palaki aryštavali nastaŭnika, i škoła zakryłasia. Kazała, niejki čas sama sabie zadavała zadańnie i zdymała jaho. Pra aryšt viotchaŭskaha nastaŭnika Janki Dudki palicyjaj praz hady ja pračytaŭ u vilenskaj biełaruskaj haziecie taho času. Jak toje było, krychu raniej daviedaŭsia ja ad samoha Ivana Varfałamiejeviča.

Tolki ŭstalavałasia ŭ nas Polšča, viasnoj 21-ha, u Zaleskaj vakolicy i dalej u Paniźzi, Kieŭłach, Sivicy kamunistyčnym padpollem byli raskidany afiški. Jasna, antyŭradavyja źmiestam. Tut ža adrazu naskočyła palicyja z daznańniem, i chto pieršy ŭ ich na voku? Kaniešnie, nastaŭnik ź jaho biełaruskaj škołaj. Pryjšli nie ŭ škołu, a ŭ baćkavu chatu. I treba, jak na toje zdarycca, znajšli žmut tych afišak. I šukać nie treba było. Baćka, stary Baŭtruk, zrana chadziŭ na Bukarava, padabraŭ ich kolki štuk na travie. Skručanyja ŭ trubku, jany zastavalisia ŭ kišeni jaho šeraj marynarki, jakuju, pryjšoŭšy ž u chatu, paviesiŭ na kruk. Viadoma, staromu było cikava, što tam pišuć, ale dumałasia i pra kuryva: z taniutkaj, jak hilza, papiery možna było zharnuć dobruju papiarosinu.

Trubka kalarovaj papiery, jakaja tyrčeła z kišeni marynarki, i vydała kramołu.

«O psiakreŭ! — jaje sprytna vychapiŭ palicyjant u cyvilnym jak ščaślivuju znachodku, rečavy dokaz vinavataści. Baćki nie čapali, a jaho, nastaŭnika, dy jašče Ženiu Južyka, što, jak i jon, byŭ skončyŭšy za cara Maładziečanskuju nastaŭnickuju sieminaryju, aryštavali. U Južykavych u chacie ničoha nie znajšli, to Ženiu z pastarunka adpuścili, a jaho, Dudku, eskortam z palicyjantam adpravili ŭ Vilniu.

Vilenščyna na toj čas farmalna jašče nie była dałučana da Polščy. Mieła asobny status pad nazovam Siaredniaja Litva, u adroźnieńnie ad niezaležnaj Kovienskaj, a taksama samastojnuju administracyju.

U astrožnych murach, pamiatnych zachodnim biełarusam Łukišak, Ivan Dudka sustreŭ i lektara biełaruskich vučycielskich kursaŭ Maksima Hareckaha, taksama aryštavanaha.
Heta ž ad jaho, vykładčyka litaratury, i ad inšych piedahohaŭ na tych kursach i zapaliŭ nastaŭnik ź Viotchava svoj aśvietny kahaniec. Paśla biełaruskich nastaŭnickich kursaŭ Ivanu Dudku i ŭdałosia adkryć svaju pieršuju škołu. Piśmieńnik ža i piedahoh u adnačaśsi Harecki trapiŭ u Łukišski astroh za «Biełaruskija viedamaści». Redahavanaja im hazieta hramadska aśviačała narod, złučała, macavała žyvyja jaho siły.
Z Łukišak Ivana Dudku vypuścili praz try miesiacy, ale škołu ŭžo ŭznavić nie dali.
Pakantavaŭsia jon kolki času dy musiŭ zhadzicca na polskija nastaŭnickija kursy. Nabirali, chto mieŭ piedahahičnuju adukacyju, i nakiroŭvali až u Krakaŭ. A paśla krakaŭskich kursaŭ u Biełaruś nie puścili, dali miesca ŭ škole až na Paznanščynie. Taja čaścina Polščy za viek ź lišnim aŭstra-vienhierskaha zaboru pryniamiečyłasia. Treba było adradžać palščyznu. Tam užo prahrama išła zusim inšaja, čym u jaho viotchaŭskaj škołcy, dzie vučni čytali:

— Chto ty hetki?
— Svoj, tutejšy.
— Čaho chočaš?
— Doli lepšaj.
— Jakoj doli?
— Chleba, soli.
— Čaho bolej?
— Ziamli, voli…

Tam jon vučyŭ dobrych čužych dziaciej. Navučańnie išło pad znakam biełaha arła, u pramym i pieranosnym sensie:

— Kto ty jestes'?
— Poliak mały.
— Jaki znak twój?
— Orzeł biały…

Dy ŭ retraśpiekcyi ja nadta daloka adyšoŭ ad taho, čaho pačaŭ, navažyŭšy trochi raskazać pra asabisty školny pačatak pieryjadu vajny, lutaj i takoj achviarnaj dla majho narodu, usich inšych narodaŭ, uciahnutych u jaje kryvavaje dziejstva. Naturalna, ubačanaje tady, u 1941-m, praz hady hladzicca reljefniej, hłybiej — adkryvajecca ŭ pieršapryčynach i ŭnutranych suviaziach.

Try pieršyja kłasy, škoła vajennaj pary matčynaj movy, jak toje było ŭ baćkoŭ za polskim časam, u mianie nie adbirała.

Praŭda, pryhožy adpaviedny školny budynak niemcy chutka ŭ nas zabrali. Pryhledzieli sabie pad aporny punkt i bunkiery: bałazie stajała na adlocie, jak by prykryvajučy saboj z zachadu ŭsiu prystancyjnuju zabudovu.

Pryjechali niemaładyja, u rudavataj formie sałdaty, kazali pra ich «tody», pryhnali ekskavatar i pierš-napierš vyhrabli kaŭšom niepadalok škoły daŭžeznuju šyrokuju tranšeju.
My dumali, pad schovišča dla bulby, tak niechta byŭ skazaŭ, akazałasia — dla strelbišča. Nam ža ŭsim kłasam, uziaŭšy z saboju nievialikaje draŭlanaje ŭkryžavańnie (adkul jano tolki i brałasia), daviałosia pierabracca ŭ ścipły draŭlany Basin damok, bližej da vakzała. U našaj raniejšaj škole za aknom šumieli vysoznyja, strojnyja sosny, a tut u hołych bezavych kustach pad aknom krykliva čyrykali vierabji. Nie było ni sianiej, ni kalidora.

Pryjšoŭšy ŭ druhuju źmienu krychu raniej, da zakančeńnia zaniatkaŭ pieršaj, treba było topać na ciesnym padvorji abo, staiŭšysia na hanku, słuchać, što kazałasia tam, u kłasie.

Ja časam łaviŭ hołas strohaha staroha nastaŭnika Paŭła Južyka, jaki vioŭ urok malavańnia, tłumačyŭ pry došcy i niešta čarciŭ na joj, zatym pytaŭsia…

Ja nie viedaŭ tady, što byŭ Pavieł Južyk prafiesijnym mastakom. Skončyŭšy ŭ svoj čas Vilenskuju rysavalnuju škołu prafiesara Trutnieva, jon malavaŭ krajavidy, pisaŭ partrety tutejšych ludziej dy abrazy dla cerkvaŭ.
Nastaŭnik žyŭ u Viotchavie niedalok ad nas. Kali mnie ŭdavałasia nie praziavać, jak jon vybiraŭsia na stancyju, ja prystrojvaŭsia ŭśled za im. Pry vysakavatym starym, apranutym u samavitaje, z šerym karakulem palito, z sukavatym bliskučym kijem u rukach, ja čuŭsia dosyć peŭna. A toje było asabliva važna pry pierachodzie praź pierajezd. Tam, kala krana, złučanaha z vodanapornaj viežaj, zvyčajna spynialisia ciahniki ź niamieckimi sałdatami, vypraŭlenymi na front. Paravozy nabirali vady, a pierajezd na toj čas pierakryvaŭsia šłahbaumam. Treba było čakać, pakul unutry čornaj machiny naljecca šmat-šmat vady, mižvolna słuchać rohat sałdatni, bačyć ich časam dzikavatyja zabaŭki. Adnaho razu, budučy biez nastaŭnika, ja pamknuŭsia šmyhanuć pad vahon spynienaha ešałona, kab nie spaźnicca ŭ škołu. Vartavy — i adkul jon braŭsia — tut ža pahroźliva nastaviŭ na mianie vintoŭku, kryknuŭ: «Halt! Zuruk»… i jašče niešta złosnaje.

Z taho času ja nie ryzykavaŭ praskočyć paŭz ešałon z sałdatami nachapkam, musiŭ, jak usie, čakać, pakul, natužna sapučy da pyrchajučy paraj, ciahnik nie kranaŭsia ź miesca i nie rušyŭ dalej.

Adnojčy, u čas takoha vymušanaha čakańnia, daviałosia być śviedkam ździeklivaj sceny.

Z rejkavym klučom na plačy ŭzdoŭž ešałona išoŭ rabočy-čyhunačnik, tutejšy čałaviek. Išoŭ sabie i išoŭ, ale voś jaho akliknuŭ sałdat z adčynienaha vakna vahona? «Kom — pa-niamiecku chadzi siudy!». Čałaviek viarnuŭsia, padyšoŭ da akna i nieŭzabavie patupaŭ dalej. Praz momant iznoŭ pačułasia toje «Kom!». Puciejec jašče raz viarnuŭsia i jak by znoŭ byŭ adpuščany. Jon minaŭ užo druhi vahon, jak pačułasia natužliva-złosnaje «Kom!..». Paklikany padyšoŭ u treci raz — i tut, vyskačyŭšy z vahona, dva sałdaty pačali źbivać čałavieka…

Akazałasia, dziela zabavy jany ŭłaštavali ekśpierymient: pakvapicca tutejšy puciejec na znarok, dziela proby, padkinutyja z akna marki, ci tut ža addaść znojdzienaje. Nie padazrajučy podstupu, rabočy padniaŭ kraj špał tyja marki i pakłaŭ u kišeń. Nie byŭ vielmi kiemlivy i nie zreahavaŭ, jak treba, kali akliknuli: było ž jasna, što admysłova nazirali, jak budzie siabie pavodzić.

Było ad taho ŭbačanaha strachatliva i prykra. A małady mužčyna, što čakaŭ pobač, kali adydzie ciahnik, adviarnuŭsia i plunuŭ: «Chutčej by jon syšoŭ z voč». Byŭ vypadak, kali, padhaniany dumkaj nie spaźnicca ŭ kłas, ja rvanuŭsia praź pierajezd i pierabieh pierad samym paravozam, mietraŭ za 30–50, a jon tym časam i nie źbiraŭsia spyniacca. Maje na toj čas spadarožniki-adnakłaśniki Tamara Havareń i Raja Budvis spačatku vojknuli zžachnušysia, a zatym śmiajalisia z maich pierahonkaŭ z paravozam. I ŭsio heta było narmalna. Tolki baćka, daviedaŭšysia ad dziaciej, rascaniŭ toje pa-svojmu. Dy, musić, uva ŭsich baćkoŭ zališnie strohi pohlad na dziciačyja pamknieńni i ŭčynki. Na nastupny hod u mianie ŭžo nie było prablemy pierachodu da škoły praz čyhunku.

U druhim kłasie nam pašancavała na školny budynak. Naš kłas mieściŭsia ŭ miezaninie byłoha majontka Ahinskaha.

Potym, užo viasnoj, nas paciaśnili: spuścili dołu halereju, što vystupała daŭhavatym adrostkam ad asnoŭnaha korpusa pałaca. U našym pamiaškańni byli častyja z paŭkruhłym zakruhleńniem uviersie vokny pa dźvie ściany, było chaładnavata, ale śvietła i dosyć prastorna. Party zajmali častku halerei, jaje krajni kaniec.

Haspadaryła tut niejkaja nievialikaja kamanda z pažyłych sałdat. Kazali, što heta aŭstryjcy.

Jany niejak nie kidalisia ŭ vočy. Mahło zdacca, što ich zusim niama. Moža, z-za taho, što byli zaniaty toj haspadarkaj. Praŭda, zredku ich možna było ŭbačyć usich adrazu. Jany vyšachoŭvalisia ŭ nievialikuju šarenhu, čałaviek 10–12 pry amunicyi, ź vintoŭkami, i tupali huśkom u bok Paniźzia. Heta za kiłamietraŭ 5 na poŭdzień ad Zaleśsia Ahinskaha, u hory. Harami nazyvali ŭ nas łancuh uzhorkaŭ, što ciahnuŭsia ad Vilni, Panaraŭ, niedzie ŭ bok Radaškovič. Kazali, što byccam vypraŭlałasia taja kamanda na partyzan. Rabiłasia toje, što nazyvajecca, dla praformy. Staryja vajaki musili niejak dziela načalstva demanstravać svaju bajavuju prysutnaść na akupavanaj terytoryi. Pastralaŭšy pad Francuzskaj haroj la Paniźzia, da abiedu, času našaha sychodu sa škoły, jany tupali nazad. A jašče adnojčy jany zaśviedčyli pra siabie, usčaŭšy hustuju stralbu pa varoninych hniozdach na drevach. U vajnie z ptušynaj zhrajaj byli jany paśpiachovymi.
Što pobač z nami viałasia niemcami haspadarka, ja zrazumieŭ paźniej, u 1944-m, kali jany ŭciakali, a ja razam z adnaviaskoŭcami zaskočyŭ pahladzieć, što tam zastałosia.
Pry źmienie ŭłady — tak užo paviałosia — lud zahladaŭ u majontki, pakinutyja siadziby, kab, nie budziem saromiecca hetaha słova, «pahrabić». Ja pryniaŭ udzieł u hetaj, skažam tak, usienarodnaj akcyi. Ale, treba pryznacca, z nulavym pośpiecham. Pierad usim z pryčyny małalectva. Choć jak pahladzieć na toje: niedzie pryblizna ŭ toj čas i krychu pačakaŭšy, možna było zaŭvažyć na tavarniakach adčajnych haŭrošaŭ, jakija padarožničali ŭ pošukach padobnaj udačy až u samuju Prusiju.

Ale ŭ svaich zhadkach ja prypyniŭsia dzieś jašče na 1942–1943 hadach.

Druhi školny kłas zapomniŭsia mnie bolej, čym pieršy. U pieršym u nas navat nie było bukvara. Usie zaniatki ŭ maim pieršym kłasie adbyvalisia na došcy i pry došcy.
Nastaŭnica, była heta maładaja dziaŭčyna, jak ja ciapier razumieju, rodam ź vioski Chatucičy. Spakojnaja i łaskavaja, jana navat nie zapomniłasia. Pisała na došcy litary, jak pravilna ich vyvodzić. Ličeńnie spaścihali na palcach dy na pałačkach, jakija adzin čas jana nakazała nam zrabić i prynieści ŭ škołu.

Druhi kłas zapomniŭsia i nastaŭnikam — žvavym, enierhičnym Saškam Bykoŭskim z Zarudzič, i niekatorymi asobinami adnakłaśnikaŭ. Nastaŭnik naš dosyć pilna sačyŭ za čyścinioj: «Pakažy ruki, pakažy nohi…» Viasnoj, naturalna, chadzili basiakom, i nastaŭnik pilnavaŭ, kab nie zapuskali na nahach «repy». Siadzieli my pa traich za partaj: Lis Piecia, Lis Hienia i Arsień. Nastaŭnik patrabavaŭ družnaha adkazu na pryvitańnie: «Žyvie Biełaruś!». Dresiravaŭ kłas pa tablicy množańnia i vusnym ličeńni.

Za značny zboj pry adkazie tablicy moh dać liniejkaj kolki razoŭ «u łapu».
Čytać dy vieści vusnaje rachunkovaje ličeńnie časta vyvodziŭ kłas na pryrodu, bałazie zdatnych miaścin naŭkoł chapała. Adrazu za našym kłasam-halerejaj byŭ młyn, a naprava — nadrečnaja miaścina i były źviaryniec — na naš čas prosta kupa starych vialikich dreŭ, lipaŭ i tapolaŭ. Jašče ŭ 60-70-ja hady minułaha vieku ich, śviedkaŭ žyćcia słavutaha kampazitara i hramadska-palityčnaha dziejača Ahinskaha, možna było pahładzić rukoj pa šurpataj kary, z udziačnaściu ŭspaminajučy svaje školnyja hady tut, pad ich zasieńniu.

Pad pyšnakronnymi drevami nam niabłaha čytałasia i chutka składalisia ŭ hałavie ličby ŭ naležnyja sumy. U vusnym ličeńni my ŭdvaich z Kolem Kurjanom apiaredžvali ŭvieś kłas, rašali za ŭsich. Lohka davałasia i tablica množańnia. U kancy hoda ja atrymaŭ ad nastaŭnika niešta nakštałt pachvalnaj hramaty. Na arkušyku papiery sa školnaha sšytka było choraša napisana čornym čarniłam: «Vučań vielmi staranny… Prašu nie zabycca za leta tablicy množańnia» i stajaŭ razmašysty rośpis kiraŭnika kłasa. Ułasna, toj listok z hrafična vyviedzienym zahałoŭkam adrasavaŭsia bolš baćku, čym mnie. Mušu tut, darečy, pryznacca, što niahledziačy lohkaść zapaminańnia, u tym liku tablicy množańnia, imklivuju manipulacyju ŭ rozumie ź ličbami, matematyka ź mianie nie vyjšła. U staršych kłasach z matematyčnymi navukami mieŭ prablemy.

Druhi kłas moj staŭ bahaty na dźvie — ažno na dźvie! — navučalnyja knižki.

Jany byli dla mianie, jak, mabyć, dla ščyraha viernika — malitoŭnik. Abiedźvie hetyja knižki niaŭznak pryčynilisia da budučaha majho vybaru ŭ žyćci, źviazanaha ź fiłałohijaj. Imiony ich aŭtaraŭ, układalnikaŭ z vyšyni siońniašniaha majho razumieńnia śvietu, losu — sakralnyja. Heta Jakub Kołas i Leaniła Hareckaja, układalniki čytanak «Druhoje čytańnie dla dziaciej biełarusaŭ» i «Rodny kraj».

Jak paźniej daviedaŭsia, u 20-ja hady pieradusim u Vilni kaapieratyŭnym Biełaruskim vydavieckim tavarystvam, a taksama pryvatnymi vydaviectvami Barysa Kleckina, Uładzisłava Znamiaroŭskaha dy inš. było vydadziena šmat aryhinalnych biełaruskich i pierakładnych padručnikaŭ. Vydadziena ŭ pieryjad nacyjanalnaha abudžeńnia, šukańnia daroh na patrebu biełaruskaj škoły, jakoj polskaja administracyja na hvałt nie chacieła dać biełarusam. Značnyja tyražy tych vydańniaŭ asieli na składach, u biełaruskich kniharniach Vilni nierealizavanyja.

U vajnu, kali biełaruskaja škoła pačała adradžacca, tyja zapasy dobra vyručali vučniaŭ i nastaŭnikaŭ, prynamsi zachodniaha rehijonu Biełarusi, daŭniaj Vilenščyny.

Novyja haspadary pačatkovuju i siaredniuju biełaruskuju adukacyju nie abmiažoŭvali. Jana im jak by nie abchodziła. Entuzijasty biełaruskaj aśviety mahli skarystać momant, i skarystoŭvali ź jaho. U Vilni adradziłasia biełaruskaja himnazija, začynienaja ŭ 1940 hodzie. Za joj adkryłasia jašče i sieminaryja, jakuju palaki zakryli jašče ŭ 1931-m. Moładź z našych vakolic — da Vilni było nie tak daloka — padałasia tudy na študyi.
Praz himnazistaŭ i sieminarystaŭ da nas stali traplać padručniki i inšyja biełaruskija knižki tych davajennych vydańniaŭ.

U druhim kłasie ja vučyŭsia ź Viciem Sieńkoŭskim, starejšy brat jakoha Jura zajmaŭsia ŭ vilenskaj vučelni. Adnaho razu Vicia skazaŭ mnie, što ŭ jaho jość cikavaja knižka «Rodny kraj», i nie adna — brat pryvioz. Nie adkładajučy na zaŭtra, ja, pamiataju, u miacielicu vypraviŭsia ŭ zaścienak, dzie žyli Sieńkoŭskija. Praz karotki čas nios da chaty svaju zdabyču, pryciskajučy da hrudziej dy zachinajučy ad zamieci, ad čaho dalikatnaja vokładka «Rodnaha kraju» adrazu nabyła varty žalu vyhlad. Ale takoje nie biantežyła. Doma my z maci abharnuli knižku hazietaj. A pačytali, dyk jana spadabałasia nie mienš za «Druhoje čytańnie».

Jak na siońniašniaje razumieńnie, z paŭviekavoj dystancyi času, to byli tyja abiedźvie čytanki ŭkładzieny pavodle piedahahičnaha dośviedu, pravił piedahahičnaj navuki pačatku XX stahodździa.
Padrychtavanyja z hłybokim adčuvańniem kvołaj dziciačaj dušy, jany vyłučalisia taktam, umieńniem vieści jaje ŭ navakolny śviet, pavoli razhortvajučy pierad vačyma vučnia prajavy žyćcia, jaho dalačyni.

Jak padručniki, pryznačanyja da zasvajeńnia navykaŭ čytańnia, razumovaha raźvićcia dziciaci, knižki Ł. Hareckaj i Ja. Kołasa mieli, naturalna, šmat supolnaha. U toj ža čas jany davoli prykmietna roźnilisia. Pierš-napierš źmiestam, sabranym pad ich vokładkami materyjałam, ahulnaj tanalnaściu jaho hučańnia. Apalny narodny nastaŭnik Kanstancin Mickievič układvaŭ svajo «Druhoje čytańnie dla dziaciej biełarusaŭ» u nadta nieadpaviednych takomu kłopatu ŭmovach. Zvolnieny z pracy ŭ škole za ŭdzieł u nielehalnym nastaŭnickim źjeździe, jon apynuŭsia ŭ dosyć skrutnym stanoviščy. Koratka prystaŭ byŭ da pracy redakcyi «Našaj nivy», niadoŭha nastaŭničaŭ u nieaficyjnaj škołcy, adkrytaj dla sialanskich dziaciej na Tałačynščynie pamieščycaj Hardziałkoŭskaj. A ŭžo ŭvosień 1908 hoda jaho čakała turemnaje źniavoleńnie ŭ Piščaŭskim zamku ŭ Minsku.

Ahulnaja tanalnaść biełaruskaj čytanki, vydadzienaj u 1909 hodzie ŭ Pieciarburhu supołkaj «Zahlanie sonca i ŭ naša vakonca», minornaja. I heta zusim nie dziva: asabisty svoj los paet-piedahoh nie adździalaŭ ad doli naroda, jaki ciarpieŭ ad carskaha absalutyzmu, impierskaj palityki. Niadola naroda, kraju, spakojnaje charastvo biełaruskaj pryrody čujna ahučana ŭ tvorach Jakuba Kołasa hetaj pary, a jany, hetyja tvory, skłali asnovu «Druhoha čytańnia dla dziaciej biełarusaŭ».

Praŭdzivaść, ščyraść, minor, vykazanyja piśmieńnikam, zapadali ŭ dušu, budzili vodhałas.

Z rańniaha dziacinstva, z Kołasavaj knihi asabliva zapomnilisia vieršy «Jarka na kaminku smolny korč pyłaje», «Na sałomcy tonkaj, u travie hłuchoj śpieje, daśpiavaje kołas siratoj…», «Ljecca Nioman siarod horaŭ, śvietły čysty, jak z rasy…».

Čytanki Leaniły Hareckaj «Rodny kraj», abo, jak značyłasia ŭ padzahałoŭkach da ich, «druhaja», a zatym «treciaja i čaćviortaja paśla lemantara kniha dla čytańnia», abapiralisia na šyrejšaje koła aŭtaraŭ. U jaje (asabliva ŭ «treciuju i čaćviortuju») układalnica, na toj čas nastaŭnica Vilenskaj biełaruskaj himnazii Hareckaja, uklučyła šyrejšaje koła aŭtaraŭ — ruskich, polskich, anhlijskich. Adnak asnovu knihi Hareckaj, jak i Kołasa, składali tvory biełaruskija, aŭtarskija dy narodnyja. U svaje čytanki ŭkładalnica ŭłučyła i toje-sioje z čytanak Łastoŭskaha, źmiastoŭnych, aŭtentyčnych, nikoli nikim nie acenienych pa siońnia.

U «Rodnym krai», akramia pieršapačatkovych viedaŭ pra žyćcio naroda, jaho pobyt, davalisia źviestki i z historyi Biełarusi, jaje słavutych synoŭ dy z kultury. Asabliva ŭ čytankach, pryznačanych da treciaha i čaćviortaha kłasaŭ. Kniha «Rodny kraj» u ščaśliviejšyja dla biełarusaŭ 20-ja hady caniłasia, mieła ŭ Vilni da siami pieravydańniaŭ. Naturalna, dapaŭniałasia, udaskanalvałasia — była raźličana na vychavańnie narmalnaha, harmanična duchoŭna raźvitaha čałavieka, pieradusim hramadzianina svajoj ziamli.

«Rodny kraj» dla 4 kłasa navučańnia pačynaŭsia z hrafičnaha partreta Janki Kupały, vierša paeta:

Vučysia, niaboža, vučeńnie pamoža
Zmahacca ź niadolaj, ź niavolaj…
Što mučyć siahońnia, što dumki tryvoža, —
Źbiažyć i nie pryjdzie nikoli.
Žal zhinie, jak mara: nie budzieš niazdaraj,
Nidzie i ni ŭ čym nie zabłudziš;
Ty praŭdu ŭ niapraŭdzie, jak sonca miž chmaraŭ,
Spaznaješ, jak ciomien nie budzieš.

Z «Rodnaha kraju» na ŭsio žyćcio zapaminałasia i prostaje Leapolda Rodzieviča «Busły», i enierhičnaje, jak zaklik nie tolki da ziemlaroba:

Ustavaj, siaviec, — biary siaŭniu,
aŭsa, vady davaj u volu
Svajmu tavaryšu-kaniu
i jedź paśpiešna ź im u pole.
Pryjšła viasna, i tam ciabie
čakaje zvolnienaja niva,
i zazyvaje ŭžo k sabie
siaŭca-rabotnika zyčliva.
Za zimu ŭspreŭšaje ziamla
Tabie addaść za pracu mnoha!
Ustavaj, siaviec! Niachaj siaŭnia
Nie budzie pusta i ŭboha.

Tolki praz hady daviedaješsia pra tvorcaŭ hetych upadabanych taboju radkoŭ: Leapolda Rodzieviča, Jakuba Kołasa, Cišku Hartnaha, pra ich niełaskavy čałaviečy los.

Zapaminałasia ŭ tym dalokim druhim kłasie i niešta bolš składanaje dla tahačasnaha razumieńnia, ale pamiatnaje čymści.

Moža, zaklučanym u paetavych radkach dramatyzmam, jašče niečym nieŭrazumiełym?

— Mamka, mamka!

Što tak płačaš,
i kryžami nieba značyš?
Ci ž baišsia vielmi nieba?
To ž jano daje nam chleba!
— Bačyš, synku: ciomna chmara
Zalahła, jak złaja mara,
Hradam vybje naša zbožža,

«Rodny kraj» dla treciaha kłasa pakinuŭ u dušy hronku dziciačych biełaruskich vieršykaŭ: «Siło», abo «Dobryja dzieci» Alesia Haruna, «Ranica» Michasia Čarota, «Pry skacinie» Janki Kupały. Byli ŭ čytancy Ł. Hareckaj, što «druhaja paśla lemantara kniha dla čytańnia», tak by mović, tvory na vyrast dla treciakłaśnikaŭ. Naprykład:

Hej, napierad, poki serca
Bjecca, rviecca na prastor,
Hodzie mleci ŭ paniaviercy;
Hej, da sonca! Hej, da zor!

Hetyja Kupałavy słovy na toj čas u Zachodniaj Biełarusi stalisia pieśniaj, šyroka kružyli ŭ narodzie, budziačy duch supracivu, nadzieju.

I jašče, ź pieršych maich biełaruskich čytanak — abiedźviuch — nadoŭha zapomnilisia narodnyja kazki, ź ich daścipnaj vydumkaj, pośmiecham i pavučańniem.

Padahulniajučy zhadki pra pieršyja čytanki, dumajecca: z hadami prychodziš da ŭśviedamleńnia, što knihi dziacinstva — častka samoha tvajho dziacinstva. Dziakuj im. Pakłon z pary, kali padahulniajecca pražytaje.
Kali niekali taki, zdavałasia, daloki bierah, zusim blizka. Ale nie raduje dy, pa praŭdzie skazać, i nie pałochaje jaho blizkaść.

Byli ŭ maim malenstvie jašče dźvie pamiatnyja knižki, dakładniej, kniha i padšyŭka dziciačaha časopisa «Zaranka», pra jakija i praz hady choraša, z udziačnaściu losu ŭpaminajecca. Zhadvajucca jany, jak ciapier kažuć, u kantekście času i miesca čytańnia. Zialony, u kardonnaj vokładcy tom Lva Tałstoha pa-biełarusku (paźniej daviedaŭsia imia jaho pierakładčyka Makara Kraŭcova) trapiŭ da mianie praz brata Hieniu z toj ža Vilni. Braŭ ja knižku z saboju kolki razoŭ na pašu. U kancy Bukaraŭskaha pola, kuplenaha baćkami, byŭ kavałak niaŭdobicy. Aharadziŭšy drotam, baćka puściŭ jaho pad pašu. Pačatak paśbišča byŭ adkryty, nakštałt palanki. Dalej, u bok rova, dzialanka panižałasia. Raśli tam miž kupin nizkarosłyja, karžakavatyja volchi, trava pieravažna žorstkaja, padobnaja da asaki. Znajści niejki inšy ŭžytak takomu kancavomu hruntu — abiarnuć u voryva ci sienažać nie było raźliku. Nievialikaje paśbišča, klinam vychodziačy da rova, davała choć niejki spažytak haspadarcy: dźvie karovy i koń nie vielmi mahli zažyravać na hetaj tracinie hiektara, ale treba było niejak davać rady ŭ haspadarcy, niebahataj na ziamielny nadzieł.

Pry chatnim statku ŭ aharodžy kłopat moj byŭ nievialiki. U škodu maje padnačaleńnia nie leźli.

Pahryzšy travu, sami ŭdavalisia da vady: klin paśbišča krajem vychodziŭ da rova. Ja kłaŭ na vialiki plaskaty kamień z zamšełaha hranitu, jaki raskošna raźlohsia na pačatku paśbiščnaj dzialanki, knihu i čytaŭ. Čytaŭ małyja apaviadańni Tałstoha. Nie skazać, kab jany mianie pałanili, ale zapomnilisia: znać, niešta kazali małoj dušy. Choć fiłasofija i maral ich byli dalekavata za miežami dziciačaha paniaćcia, ale siužety zapaminalisia: dziei ŭ ich byli dastupnyja dziciačamu ŭjaŭleńniu. Da prykładu, jak toj, što lažaŭ u asnovie apaviadańnia «Boh praŭdu bačyć, dy nie chutka skaža». A najbolej uzrušyli, chvalavali pryhody Žylina i Kastylina z «Kaŭkazskaha pałońnika». Čytańnie toje było ŭžo ŭ chacie, zimoj, pry lampie. I adzin momant u tym čytańni asacyirujecca z vajnoj.
Baćka taje zimy znoŭ rabiŭ sanki na prodaž. Dadavała heta niejkija rubli-marki ŭ haspadarku. Toj viečar hablavaŭ kapyły na vartacie. Lampu ŭ takija viečary viešali vyšej pry ścianie, kab było vidno ŭsim.
Ja stanaviŭsia na kałodku, bližej da lampy, i čytaŭ. Papracavaŭšy kolki treba z habelkam, baćka adkładaŭ jaho na viarstak, zasypany stružkami, zdymaŭ sa ściany lampu, staviŭ jaje na stoł la tapčana, kazaŭ: «Chadzi siudy z knižkaj…» My ŭžo kolki viečaroŭ čytali ź im usłych papieramienna i dajšli da ŭciokaŭ Žylina i Kastylina z pałonu. Naša čytańnie raptam pierapyniŭ hučny streł, što daniośsia sa stancyi, a ź im razam adčajny, niemy čałaviečy kryk. Tak kryčać možna było ad niejkaha niepamiernaha, moža śmiartelnaha bolu. Pacichu jon acich. Nazaŭtra havaryli, što heta była za pryhoda. Strełačnik zapaliŭ u svajoj budcy lichtar, musić, nie zaviesiŭšy pierad tym akno. Niemcu-vartavomu, dzie jon tam stajaŭ, zdałosia toje śviatło sihnałam, niekamu pieradavanym. I jon babachnuŭ prama ŭ budačnaje akno, trapiŭšy strełačniku ŭ kalena. Voś adkul byŭ toj načny kryk na stancyi. Niejak tryvožnym hukam uplataŭsia jon u vajennaje dziacinstva, u cełym nie takoje pakutlivaje, jak u inšych maich ravieśnikaŭ u śviecie.

«Zaranka» pryjšła da mianie toj samaj darohaj, jak i inšyja pieršyja biełaruskija knižki — ź Vilni, u vajnu. Hienadź raz raskazvaŭ, jak šmat knižak im daviałosia pieranieści ź niejkaha składa pry staroj kniharni ŭ Biełaruski muziej (jon u vajnu jašče tryvaŭ), i dyrektar jaho dazvoliŭ chłopcam brać lišak vydańniaŭ sabie.

«Zaranka» — adzinaje dziciačaje pieryjadyčnaje vydańnie na ŭsio majo malenstva i rańniaje junactva. Mieŭ čytackuju ŭciechu z prostaha hetaha časopisika. U studenckija hady ździviła, jak jon vydavaŭsia… Paźniej ščaśliva paznajomiŭsia asabista z redaktaram i vydaŭcom jaho ŭ adnoj asobie Ludvikaj Antonaŭnaj Vojcik — čałaviekam, u čyjoj pamiaci źbierahlisia, uspłyvali praz hady žyvyja hałasy, niezabyŭnyja abliččy apostałaŭ biełaruskaha adradžeńnia pačatku XX stahodździa Ivana Łuckieviča, Maksima Bahdanoviča, Antona Lavickaha, Uładzisłava Hałubka, Arkadzia Smoliča, Alaksandra Ułasava…

* * *

Zastałosia jašče krychu niedaskazanaha pra maje školnyja pačatki, — nievialiki akrajčyk zhadak. Treci i čaćviorty maje kłasy adbyvalisia jašče ŭ vajenny čas. Treci — pad niamieckaj akupacyjaj, a čaćviorty ŭžo paśla vyhnańnia niemcaŭ, pry kancy vajny.

Treci ŭ nas pačaŭsia znoŭ ź piarebaraŭ. Nie viedaju, ź jakoj pryčyny, ale nas vystavili z toj halerei ŭ Ahinskaha. My apynulisia ŭ domie Kapčynskaha-paniča. U asadnika Kapčynskaha byŭ niežanaty brat, i toj damok pad hontaj jašče pry palakach byŭ pabudavany dla paniča. Stajaŭ jon na kasahory, niepadalok ad zarosłych ajeram zatokaŭ, što ŭtvarylisia pry ŭpadzieńni rečki Šyrokaj u staŭ. Byŭ jon biez kalidora i siencaŭ. Zimoj pryjšoŭšy ŭ škołu — a my, treciakłaśniki, chadzili ŭ druhuju źmienu, — nie było dzie prytknucca. Chiba što la vialikaha vałuna, jaki tut viasnoju pry domie hreŭsia na soncy i styŭ zimovaj paroju. Ale viasnoj na schile ŭzhorka da rečki było miła, i, pamiataju, na pieramienkach my bavili čas na ŭłońni rečki i jaje zialonych zatokaŭ.

Vučyła nas Alena Južyk, rodam z susiedniaj vioski Janievičy. My zvali jaje «spadarynia nastaŭnica».

Jana nie pryhniatała nas dyscyplinaj. Abychodziłasia łaskava, na što dziciačyja dušy adkazvali adekvatna.

Na ŭrokach rodnaj movy, niamieckaj nas nie navučali, u trecim kłasie my paznavali ŭžo elemienty hramatyki. Zapisvali ŭ sšytki pieršyja praviły, i mianie pamiatna ŭraziła, što byŭ niekali ŭ našaj movie siarod siami skłonaŭ siomy, kličny: kniaža, synie, bracie. Było, praŭda, niejak niazvyčna pavodle hramatyki pisać u tvornym skłonie: «na došcy», «na rečcy», «na kładcy» zamiest «na došca», «na rečca», «na kładca», jak kazali ŭ nas zaŭsiody.

Na žal, samoj toj hramatyki, jak ni namahaŭsia ja dastać jaje, u mianie nie było. Miełasia jana adno ŭ nastaŭnicy, zapomniłasia čorna-biełaj hrafičnaj kvietkaj na vokładcy. Praz čverć vieku, kali napisaŭ svaju pieršuju knižku, pryśviečanuju žyćciu i dziejnaści Branisłava Taraškieviča, jak rarytet atrymaŭ jaje ŭ padarunak ad Sašy Mažejki. Było heta šostaje vydańnie «Biełaruskaj hramatyki dla škoł» Taraškieviča, z vyjavaj matyvu słuckaha pojasa na vokładcy, vydadzienaje padčas vajny ŭ Minsku. Papiarednich piać jaje vydańniaŭ pabačyli śviet u roznyja hady ŭ Vilni. Hramatyka Taraškieviča dobra pasłužyła aśvietnuju słužbu ŭ 20-30-ja hady ŭ Zachodniaj Biełarusi, ź jaje vostraj ciahaj maładych pakaleńniaŭ biełarusaŭ da navuki na rodnaj movie.

* * *

U trecim kłasie ja spaznaŭ toje dalikatnaje pačućcio, što z hadami pračynajecca ŭ našaj dušy. Jaho ŭ dziesiać hod nie nazavieš kachańniem. Tym nie mienš.
Na ŭrokach śpievaŭ ja niaŭznak pačaŭ vyłučać dla siabie siarod dziaŭčatak Helu Łapyćku. Jana pa prośbie nastaŭnicy i nas śpiavała soła svaje «hračaniki». Jaje karyčnievyja vočy pry hetym bliskali žyva, na bieła-ružlivy tvaryk spadała čornavałosaja čołka, i ŭ mianie śviatleła na dušy.

Hrudny čysty Helin hołas łunaŭ nad kłasam miła i vietła. Była ŭciecha słuchać jaho.

Škoła, usio źviazanaje ź joju, zajmała vielmi važnaje miesca ŭ duchoŭnym žyćci dziciaci. Ale byŭ jašče ŭłasna chatni, pobytavy, navakolny śviet. Toje, što na śviecie išła vialikaja vajna, da času zastavałasia pa-za haryzontam dziciačaj śviadomaści. U nas było adnosna cicha. Niemcy pablizu nie stajali, nie było nijakaha ich harnizonu. Vioska znachodziłasia blizka ad stancyi, pa hety bok Villi, i partyzany da nas nie zahladali. Adnoj nočču tolki praskočyli praź viosku, ale ŭ našu chatu nie zachodzili. Pa vajnie znajomy baćkaŭ z Alanca, partyzan, skazaŭ, što staŭ la našych varot i nie puściŭ chłopcaŭ nočču tryvožyć dobraha znajomca, svajho čałavieka.

Nichto ź viotchavičan nie słužyŭ u niemcaŭ i nichto nie byŭ u partyzanach. Padobna na toje, što niejtralnaja pazicyja ŭźnikała na padśviadomym uzroŭni.

Pad viesnu 1941-ha ŭ Viotchavie byŭ utvorany kałhas, i dali jamu nazoŭ «Čyrvony partyzan». Ale ŭ kałhas ustupiła tolki častka viotchavičan: tyja, chto byŭ krychu zamožniejšy i aścierahaŭsia vyvazaŭ. Biadniejšyja nie pajšli. Ściah, jak znak kałhasa, jaho miažy, raźviavaŭsia adno na siadzibie Južykaŭ, a ŭvieś uschod, kaniec vioski, zastavaŭsia ŭ adnaasobji. Maci, pakolki baćka jašče nie viarnuŭsia z pałonu (jon, to, peŭna, ustupiŭ by ŭ kałhas), zastałasia siarod adnaasobnikaŭ. Heta dyfierencyjacyja vioski, pryniesienaja zvonku, nie paŭpłyvała na ŭzajemaadnosiny viotchavičan. Niemcam nichto nikoha nie padatknuŭ, jak heta zdałasia ŭ inšych vioskach.

U pieršy vajenny hod na poli ŭradziła. Kałhaśniki cicha padzialili supolnaje, a asobniki sabrali svajo, i ŭsie zastalisia z chlebam.

Niemcy z padatkami nie lutavali. Padatki pry ich zastavalisia na ŭzroŭni polskaha času. Adno cisnuli na małako.

Ułaštavali rehistracyju i miedycynskuju pravierku rahatych, u Markieviča, za rečkaj, adkryli małačarniu, i ŭsie kožny dzień musili zdavać pa dva litry małaka ad karovy. Toje pryznačaje nam ja časam nasiŭ na małačarniu. Pa darozie, peŭna, nie bieź viedama baćkoŭ, dalivaŭ krychu vady z rečki, kab bidončyk byŭ roŭny ź bierahami, poŭny. Byvała, stojačy na vialikim kamni pry bierazie, pad kamlom staroj viarby, akuratna začerpnieš krajem bidončyka vady — i pajšoŭ na kładku, prastujučy da Markievičavaj siadziby. Tam, pad lesam, zvanym Sikaŭščyna, byŭ pryjomny punkt. Z dalivańniem vady abychodziłasia. Pryjomščyk na tłustaść małako nie praviaraŭ. A vada ŭ našym Nurcy była jak kryničnaja, čystaja, prazrystaja — kaciłasia ž pa žvirovym dnie. Maja maleńkaja dyviersija suprać vialikaj Niamieččyny nie zaŭvažałasia, sychodziła z ruk.

Dzieś na časie vychadu majho ŭ pieršy kłas, pamiataju, my siejali z baćkam žyta na Bukaravie. Skazaŭ: «my z baćkam», abaznačajučy tam nie jak ujaŭnaje, a zusim realnaje.

Baćka siejaŭ, kidaŭ ziernie ź siavałki, a ja prybivaŭ uśled za im. Prybivać pasiejanaje aznačała iści z baranoj uśled za siejbitam, kab kinutaje im ziernie zatačyłasia ŭ hlebu, prykryłasia ziamloj. Koń u baranie išoŭ spraŭna. Kiravańnie im patrabavała peŭnaha sprytu, uvahi. Nielha było zaziavacca i, hałoŭnaje, nieznarok trapić nahoj u kaniec lejcaŭ, što źvisaŭ u rukach. Tady palaciš nosam u rallu.

— Voś i pasiejali my z taboj žyta, — niejak radasna pahladzieŭ na mianie baćka, zabirajučy ŭ kancy nivy z maich ruk lejcy i kania. Daść Boh, urunieje pole.

I praz hady taja zialonaja halinka, što źvisała niekali pry miažy nad małym baranavalščykam, nie-nie dyj skałychniecca ŭ pamiaci z dalokaj pary malenstva. Za płuh mnie daviałosia ŭziacca paźniej, niedzie ŭ hadoŭ dvanaccać, kali byŭ užo ŭ piatym kłasie. Baćka na toj čas užo pracavaŭ na čyhuncy, byŭ zaniaty štodzień słužbaj. A z maci my papieramienna ŭzvorvali na zimu iržyšča. Płuh byŭ paŭtaračny, zialony, ź niamieckich trafiejaŭ. Zadavaŭ asablivy kłopat małomu arataju ŭ kancy barazny, kali treba było abiarnucca z kaniom na pašy, kab pačać novuju chodku, novuju baraznu. Kasić navučyŭsia ŭ siomym kłasie, na tym ža Bukaraŭskim poli. Spačatku — na redkavataj tam z-za biednaści hruntu kaniušynie.

Ale ŭsio heta było paźniej. A jašče byŭ ceły kavałak našaha žyćcia pry niemcach, jak zvyčna kazali ŭ nas, aznačajučy dziaržaŭny status, charaktar ułady nad nami: «pry palakach», «pry savietach», «pry niemcach».

Praciah budzie

Hladzi taksama: Arsień Lis. Byŭ čas

Клас
0
Панылы сорам
0
Ха-ха
0
Ого
0
Сумна
0
Абуральна
0

Chočaš padzialicca važnaj infarmacyjaj ananimna i kanfidencyjna?