«Što cikavić, małady čałaviek?» — pytajecca ŭ mianie dziadźka siarednich hadoŭ jaki staić la cełafanavaj plonki z raskładzienaj na joj vajskovaj atrybutykaj epochi SSSR. Razumieju, što treba pačynać rabić niejkija zachady pa zdabyčy infarmacyi, i kažu: «Taho, što treba, u vas nie baču». Dziadźka paryruje: «A ty zapytaj…»

Na inšym baku handlovaha šerahu zarosły mužyk napaditku prapanuje kupić kino na videakasietach — 10 štuk za «dvaccatku» addaje.
Takich «nakataŭ» na kupcoŭ tut zdarajecca mała, a na pytańni pra sioje-toje adkazvajuć nieachvotna. Usio ad taho, što kankurencyi siarod strakatych «pryłaŭkaŭ» na ziamli prosta niama — kupiec svoj tavar šukaje sam. Zakony rynku, kaniečnie, svojeasablivyja…
Hledačoŭ nie lubiać — usio ž handlem ludzi zajmajucca, navat kali i niama kankurecyi. Tamu mianie adrazu tut nieŭźlubili.
Havaryć dla druku nie žadali, i ŭ hetym repartažy nie budzie nivodnaha realnaha imia. Kožny handlar «Pola cudaŭ» sam pa sabie i sam za siabie. Zakony rynku, zakony ekanomiki ci dziaržavy pačynajucca dla ich, kali jany vychodziać za płot hetaha kirmaša…
«Pole cudaŭ» pačynaje pracu ad 8-j ranicy. Na pieršych aŭtobusach z usich kancoŭ Minska pačnajuć źjazdžajucca tyja, kamu jość što prapanavać.
Z pryharadaŭ, kaniečnie, jeduć na pieršych elektryčkach. Ceny ranicaj vyšejšyja, čym pry kancy dnia, bo raznastajnaść tavaraŭ vyšejšaja. Niedzie ad 15-j «Pole cudaŭ» pačynaje zhortvacca. Zrešty,
vyhandlavać niešta pa mienšaj canie možna i ŭ drennaje nadvorje — rynak pad adkrytym niebam.
Kantynhient handlaroŭ taki ž strakaty, jaki i tavar što pradajecca tut — cyhany, ałkašy, bamžy, tarhašy, babulki-piensijanierki, amatary savieckaha aŭtaprama, kalekcyjaniery, chłopcy paśla ŭniviera, nastalhujučyja pa Savieckim Sajuzie…
Jość i prafiesijnyja handlary, jakija nie žadajuć pierapłočvać za arendu na inšych miescach u Ždanovičach i pradajuć tut, bo pakupnikoŭ na «Poli cudaŭ» nie mienš čym na cyvilnych handlovych šerahach.
Ale tut, chutčej, pradajuć nie tavar — tut pradajuć epochi.
Umoŭna ja vyłučyŭ niekalki: darevalucyjnyja artefakty (u asnoŭnym pobytavyja rečy), davajennyja časy (knihi, hadzińniki hrošy…), pradmiety, źviazanyja z Druhoj suśvietnaj (navidavoku ich, kaniečnie, mała, ale drobnyja čornyja kapačy pracujuć i tut), zastoj i pierabudova ŭ SSSR (samaja vialikaja katehoryja — ad huzikaŭ da skryniaŭ pieradač dla «Maskvičoŭ»), 90-ja (biełaruskija hrošy, kitajskija cacki, atrybutyka i h.d.). Padzieł umoŭny i subjektyŭny.
Ale našaje «Pole cudaŭ» — biednaje. Tut nie znojdzieš vytančanych kalekcyjanieraŭ, jak u jakim-niebudź Paryžy.
Darečy, mienavita tam padobnyja błyšynyja rynki aformilisia ŭ časy Napaleona. Biełaruski błyšyny rynak padobny na schod kalekcyjanieraŭ, jakich žyćcio vymusiła zaniacca źbirańniem patrymanych rečaŭ. U im mała zachaplalnaj estetyki kulturnaha źbiralnictva.
Tut bolš estetyki niastačy, patreby ci, kali chočacie, abmiežavanaści…
Paśla 15-j hadziny dnia «Pole cudaŭ» pačynaje chaatyčna razbrydacca… Niechta pakuje svoj tavar pa mašynach, niechta prosta składaje ŭ torby. Jość i tyja, chto zamykaje tavar u šafy na kołach — heta adaptavanyja pad patreby błyšynaha rynku savieckija chlebnyja šafy, i zaciahvaje ŭ arandavanyja «ŭskładčynu» kantejniery.
Biaźludnaja pustka, abharodžanaja płotam, nahadvaje pra toje, što tut pracavaŭ rynak tolki ŭtaptanaj hraviejkaj
pieramiešanaj ź niedapałkami i śmiećciem i kamieńčykami, što raskładzienyja niejkimi kryvymi šerahami prastakutnikaŭ. Zaŭtra imi buduć znoŭ pryciskać cełafan dla «pryłaŭkaŭ» na ziamli…
Клас
0
Панылы сорам
0
Ха-ха
0
Ого
0
Сумна
0
Абуральна
0

Chočaš padzialicca važnaj infarmacyjaj ananimna i kanfidencyjna?