Viktar ŠNIP

Jość u nas na vulicy bolnica...

 

Zima. Mnie čatyrnaccać hadoŭ. Ja pieršy raz u Vałožynie i ŭ bolnicy: prachodžu z adnaklaśnikami medycynski ahlad — stanovimsia na vajskovy ŭlik. Asabliva nie praviarajuć, bo pakul što hałoŭnaje — zavieści asabovuju kartku na budučaha sałdata. Ale ŭsio roŭna ŭ siaho-taho znachodziać niejkija słabyja miescy ŭ zdaroŭi. U mianie — blizarukaść. Kali ŭžo ŭsie kabinety byli projdzienyja, mianie vyklikali jašče raz da akulista. Zajšoŭ. Doktar pasadziŭ pierad saboj na kresła, pahladzieŭ praz prybory ŭ maje vočy i, zahadaŭšy, kab ja siadzieŭ cicha, nakapaŭ mnie ŭ ich niejkaj chalery. Vyjšaŭšy na vulicu, ja čuć nie skruciŭ hałavu — palacieŭ z hanku, bo ničoha nia ŭbačyŭ pierad saboj. Paklikaŭ chłopcaŭ, i jany mianie pad ruki, jak ślapoha, zaviali na aŭtastancyju, a paśla i dachaty. Ślapym ja byŭ amal dva tydni. Praŭda, usio bačyŭ u ciemry. Navat moh čytać. Mama płakała, a baćka kazaŭ: «Durnia valaje, kab u armiju nie pajści...»

 

U Miensku jość vulica Hierasimienki. Na joj ja pražyvaŭ piać hadoŭ — kvataravaŭ. Niejak prastyŭ i, kupiŭšy butelečku pertusynu, amal za dzień jaje i vypiŭ. Vielmi ž smačna było! Na druhi dzień pajšoŭ u vannu, kab pamycca. Smarkanuŭ — i na tabie — z nosu pajšła kroŭ. Ale ja nie spałochaŭsia. Kroŭ u mianie i raniej časta išła. Pačaŭ prykładać da pieranosicy mokry ručnik. Nie spyniajecca. Prajšło piatnaccać chvilin. Nie spyniajecca. Dvaccać. Paŭhadziny. Kroŭ usio idzie i idzie. I ja ŭžo vybieh na leśvičnuju placoŭku. Zvaniu susiedziam, kab dapamahli. Nichto nie adčyniaje. Vybieh na vulicu. Nikoha niama. Pajšoŭ da susiedniaha domu. Uvieś u kryvi, z čyrvonym ručnikom, niby tolki što niekaha zarezaŭ. Ja da ludziej, ludzi ad mianie. I ŭsio ž mnie paščaściła. Ubačyŭ dalej pa vulicy chutkuju dapamohu. Padbieh da jaje, prašu dapamahčy. Doktarka dastała z kišeni žmut vaty, usunuła mnie ŭ nozdry i skazała, kab išoŭ u bolnicu. I ja išoŭ pa vulicy akryvaŭleny, i ludzi hladzieli, jak na bandyta. I pryjšoŭ ja ŭ bolnicu. I mnie kažuć: «Čaho ty siudy pryjšoŭ?» I stali daktary mianie pasyłać adzin da adnaho. I chadziŭ ja ź pieršaha pavierchu na druhi, z druhoha na pieršy. I niechta ź ludziej nia vytryvaŭ: «Kolki vy ŭžo budziecie hetaha chłapčuka haniać tudy-siudy!» I pryviali mianie ŭ kabinet, zabrali čyrvony ručnik, pasadzili na kušetku. Pryjšoŭ niejki doktar. Ja jamu raskazaŭ, što sa mnoj zdaryłasia. Doktar vyjšaŭ. Praź niekalki chvilin zajšli dźvie dziaŭčyny ŭ biełych chałatach (praktykantki), pačali pytacca i zapisvać, chto ja i što. A ja ŭžo tołkam i havaryć nie mahu — kroŭ ža nie spynili. Praŭda, hladžu, rychtujucca davać mnie ŭkoł. Spračajucca, chto budzie davać. Starejšaja advažyłasia. Dała ŭkoł. Mnie stała tak drenna, što ŭ vačach paciamnieła. Čuju: «Davaj jašče adzin dadzim...» I tut zajšoŭ niechta: «Što vy heta robicie?» «Ukoły dajem!» «Von adsiul!!!» Dziaŭčat jak vietram źdźmuła. A jašče praz paŭhadziny mianie zabrała chutkaja dapamoha...

 

Niejak pozna viečaram ja viarnuŭsia na kvateru. U pakojach cicha. Zahlanuŭ da haspadyni: «A dzie naš dzied?» Babula na łožku krychu pryŭźniała hałavu: «Ranicaj niekudy zvałoksia. Nia viedaju...» Ja pajšoŭ u vannu, kab pamyć ruki. A tam dzied lažyć z raźbitaj hałavoj i sapie. Ja jaho padchapiŭ pad pachi i vyvałak na kuchniu, pakłaŭ na padłohu. Dalej nia zmoh — ciažki vielmi. Vyklikaŭ chutkuju. Dzied, pačuŭšy, što pryjšli daktary, pierad tym, jak dazvolić im ahledzieć siabie i dać ukoł, zapytaŭsia: «A vy nie jaŭrei?»

 

1981 hod. U Aŭhanistanie vajna. U abłasnym vajenkamacie prachodžu apošniuju kamisiju. Zastalisia niekalki kabinetaŭ. Daktary ahladajuć užo amal što farmalna, i my, zaŭtrašnija navabrancy, u bolšaści ŭžo źmirylisia sa svaim dalejšym losam. I ja nia pamiataju ciapier dy i tady nie źviarnuŭ uvahi, u jakim kabinecie pačuŭ pytańnie: «Heta vy pišacie vieršy?» «Ja...» «A słužyć chočacie?» «Nie...» Čarniavy, z baradoj, doktar pahladzieŭ na svaju kalehu žančynu, niešta napisaŭ u majoj spravie, raśpisaŭsia i daŭ raśpisacca joj.

Doktarka nie admoviłasia. I paśla ŭsiaho jon skazaŭ: «Možaš iści pisać vieršy...»

 

Na vychodnyja z horadu pryjechaŭ u viosku. Brat, jašče školnik, sustreŭšy mianie na vulicy, abradavaŭ piśmom ad nieviadomaj dziaŭčyny. Na piśmo ja adrazu adkazaŭ, bo było vielmi pryjemna, što dziaŭčyna vyčytała ŭ «Maładości» maje vieršy, jakija joj spadabalisia, i jana choča sa mnoju paznajomicca. Kolki b ciahnułasia maja pierapiska — nia znaju, kali b nie pachvaliŭsia siabru niečakanym znajomstvam. Siabar pacikaviŭsia: «A na jakoj jana vulicy žyvie?» «Na Pryłuckaj...» «Ty što! Dyk tam ža syfilityki!..» I ja pierastaŭ pisać dziaŭčynie, jakoj padabalisia maje vieršy...

 

Maskva. Litinstytucki internat. Pračynajusia ad stuku ŭ dźviery. Dva rasiejskija prazaiki, maje adnakurśniki-veełkašniki, prosiać źjeździć u bolnicu i daviedacca, jak tam paet Hienadź Suzdaleŭ, ź jakim jany hetaj nočču pili. Dapilisia, što šarachnuli Hienadziu plaškaj z-pad šampanskaha pa hałavie, a paśla vyklikali chutkuju. Ciapier sami bajacca jechać da sabutelnika i da ŭsiaho chočuć vyśvietlić, ci pamiataje jon, chto heta jaho pabiŭ. I ja pajechaŭ u bolnicu ŭ raźviedku. Jechaŭ hadziny paŭtary. Na vachcie nichto nie spyniŭ, nie spytaŭsia, čaho ja tut chaču, da kaho. A ja ŭžo viedaŭ ad chłopcaŭ, u jakoj pałacie lažyć Hienadź. Zachodžu. A tam cełaja kampanija ź pieraviazanymi hałovami. Siadziać i pjuć «čarniła». Ubačyli mianie, abradavalisia: «Plašku prynios?» «Nie...» «A čaho tady pryjšoŭ?» «Ja da Hienadzia Suzdaleva...» «Hiena, heta da ciabie...» I raskazaŭ mnie Hienadź, jak minułaj nočču, kali jon vyjšaŭ z baru Centralnaha domu litaratara, jaho pabili «zapadniki»...

 

U vioscy chvareŭ susied. Na što chvareŭ — nia viedaju. Ale źvieźli spačatku ŭ Rakaŭ. Tam jon niejki tydzień palažaŭ u bolnicy. Zatym zavieźli ŭ Vałožyn. Adtul užo jaho pryvieźli miortvaha. A susiedu nie było i piacidziesiaci...

 

Jość u nas na vulicy bolnica...


Клас
0
Панылы сорам
0
Ха-ха
0
Ого
0
Сумна
0
Абуральна
0