Vilnia. Minuŭšy tydzień — heta byli cikavyja dni dla ŭsioj Vilni. Usie, ad staroha da małoha, zacikaŭlenyja išli na pole na kaniec horadu — Antokal, pakryvali jaho, jak muraški, kab ubačyć jak čałaviek, byccam zraŭniaŭšysia z ptuškaj Božaj, palacić u pavietra na svajoj mašynie — aeraplanie. Najcikaviej było ŭ paniadziełak: tysiačy narodu, sabraŭšysia, hudzieli, hamanili i hladzieli na vializnuju ptušku-mašynu, kala katoraj rupiŭsia čałaviek. Niešta raptam zatraščeła, zavurčeła, i mašyna, jak busieł, biažyć pa ziamli, padskokvaje… i… voś užo ŭ pavietry — vysoka, vysoka!.. Jak niaviedamaja strašnaja ptuška, nosicca ŭ vyšyni nad damami, lesam, rakoj… Voś adlacieła daloka na zachodziačaje sonca i, pieralivajučysia ŭ jaho pramianiach, źnikaje z vačej. Publika kryčyć, machaje šapkami, chuścinkami.

Hetak pralotaŭšy 22 minuty, avijatar zrabiŭ 35 viorstaŭ i taksama dziŭna, jak ptuška, śpuściŭsia na ziamlu, jak i padniaŭsia ź jaje. I dobra było, i serca radasna biłasia, što čałaviek hetulki maje siły i mocy, što patrapiŭ užo zavajavać i ptuškami mierany abšar.

I.N.

1910, №38

Клас
0
Панылы сорам
0
Ха-ха
0
Ого
0
Сумна
0
Абуральна
0