— Tak, tak, vo tut stań, za ronda, ja patelu.

— Što?

— Nu, za ronda… Heta kalco, pa-polsku.

— Aaa.

— Vo, budzieš u Polščy, spytaješsia darohu, tabie skažuć: «Za ronda». A ty ŭžo budzieš viedać, bo tabie Česik skazaŭ!

Naš bieły «Piežo» minaje kalco z palisadnikam pasiaredzinie. Z palisadnika raście bietonny kołas na tle šaściaronki z nadpisam «Śvisłač». Usia kampazicyja pafarbavanaja ŭ roznyja kolery: žoŭty —«załaty» — kołas, čyrvonaja šaściarnia i błakitny nadpis.

— Vo tut spyni, ja na kamurku nabiaru jamu, — niervova machaje dałońniu Čeś, užo trymajučy ŭ zubach cyharetu, — nu i nadvorje… ja pier-rdolu.

Na dvare lije jak ź viadra. Ludziej niama. Para aŭto pryparkavana kala chodnika dalej za nas. Pa inšy bok darohi — kaścioł z čyrvonaj cehły. Na hetym miescy niekali stajaŭ draŭlany, staražytny, kudy chadziŭ malicca ci prosta za kampaniju ź siabrami-himnazistami małady Kalinoŭski.

— Čeś, s ciebia niaŭstojka, mnoha ciem nie zapilim takoj pahodaj, — padmirhvaje ruskamoŭny kiroŭca i fatohraf Vałodzik.

— Aha, ja ŭžo baču… — paśpiavaje kinuć Česik, vychodziačy papalić u kapiušonie dy z telefonam u ruce.

Śvisłač — «kałyska revalucyi». Štohod tut prachodzić ušanavańnie pamiaci bratoŭ Kalinoŭskich — ludzi źbirajucca, kładuć kvietki, kažuć sumnyja pramovy. Aŭtobus z Horadni, aŭtobus ź Mienska, para lehkavušak. Źnički ŭ łampadkach, pieśni pad hitaru na ŭskrajku puščy, cichary z kamierami «Sony»… Štohod toje samaje.

Paŭstancki fest tradycyjna ładzicca na pačatku listapada, tamu «listy ščaścia» z zaprašeńniami ŭ sud prychodziać aktyvistam praz paru tydniaŭ — u siaredzinie ci bližej da kanca miesiaca. Časam, praŭda, sudovaje rašeńnie z sumaj štrafu pryjdzie zadniaj dataj — na katalickaje Rastvo ci Novy hod. Štohod — toje samaje.

Sioleta pieršym u sud zaprasili miascovaha aktyvista Mišu Pałujčyka. Da jaho my i pryjechali ŭ Śvisłač. My — žurnalisty.

— Ni fiha nie parabotajem, — narešcie vydaje Vałodzik, uzirajučysia kudyści ŭ pierśpiektyvu vulicy.

— Mda, — ja znoŭ hladžu ŭ bakavoje akno.

Kropli malujuć kruhi na łužynach. Nas abminaje čyrvony «Falksvahien Pasat», na jakich raniej było modna vazić salaru ŭ Polšču. Zielaniny ŭžo niama, na ŭzbočynie adno razmokłaja, rastaptanaja botami ziamla. Niedzie žoŭtaja, hlinistaja, a miescami sapraŭdny čarnaziom…

— Pracujem, — zalataje ŭ sałon Čeś, ad jakoha tchnie tytuniem, — jon u siabie ŭ kramie. Vulica Kamsamolskaja… Karaciej, jedź prosta pakul. Tolki hołas niejki stomleny…

Miastečka vyhladaje jak miortvaje. Žyćcio zataiłasia ŭ draŭlanych staraśvieckich chatach, dvuchpaviarchovych standartnych damkach ź silikatnaj cehły, tleje ŭ stałoŭcy, dzie prachodziać usie miascovyja viasielli i paminki, padazrona hladzić praz nanoŭ pastaŭlenyja sioleta škłopakiety ŭ lakarni.

— Stoj, stoj, vo, bačyš, apteka sprava, — z zadniaj siaduški znoŭ padaje hołas Čeś, — stavaj tu!

Polska-biełaruskaja Česikava havorka całkam arhaničnaja. Chłopiec z katalickaj siamji prajšoŭ svajho času ŭsie «koły piekła»: prafsajuzny ruch, listoŭki na prachadnoj, strajk, zvalnieńnie, birža praca i kamiani na poli razam ź bičami, Sajuz palakaŭ, represii, žurnalistyka… «Francuzskaje radyjo», — standartny adkaz Česia na pytańnie respandentaŭ pra miesca raboty. — A što? Chaj dakažuć, što ja tam, kur-rde, nie rablu!» Ciapier Česiu daŭno za sarakiet, siamja i dzieci.

Ababity płastykavym sajdynham šapik vyhladaje samym dahledžanym budynkam vulicy. Nad uvachodam roznakalarovaja šylda pa-biełarusku: «Tysiača drobiaziaŭ». Admietna, bo inšyja šyldy na movie ŭ miastečku — staryja i pašarpanyja — relikt biełarusizacyi 90-ch, a tut novaja! Značyć, čałaviek zrabiŭ śviadoma. Śviadomy čałaviek.

— Čeść, — akuratna vitajecca žurnalist «Francuzskaha radyjo».

— Vitaju, — paśla nievialikaj paŭzy praciahvaje ruku mužčyna z-za pryłaŭka pustoj kramy.

Mužčyna niečym nahadvaje šeryfa z amierykanskich viesternaŭ. Akuratnyja dahledžanyja vusy, sivyja skroni, sinija džynsy. Zdajecca, voś-voś dastanie z-pad pryłaŭka drabavik!

— Jak handal, Michał?

— Idzie pacichu, bačycie.

— Staić vaša… «kałyska revalucyi»?

— Staić, cicha.

Azirajusia navokał. Krama adpaviadaje naźvie: navakoł — tysiača drobiazi. Bienhalskija ahni, steplery, płastykavyja hadzińniki, tačyłki dla nažoŭ i nažnic, lichtary, sšytki ŭ kletku dy ŭ liniejku, abkładanki na pašpart… U kucie — asobnaja kamiera dla kvietak! Ružy dy lilei začynienyja — admysłovy tempieraturny režym.

— My… nie mocna zaminajem? — znoŭ akuratna pierapytvaje Čeś.

— Nie, — manatonna chitaje hałavoj Miša, zapaŭniajučy niejkuju nakładnuju.

Hołas Pałujčyka zusim cichi, amal niačutny. Pisać jaho na videa było b sucelnaj katastrofaj…

— Idzieš u sud? — jašče bolš aściarožna pytaje Čeś.

— Nie, — znoŭ chitaje hałavoj surazmoŭca, nie adryvajučy vačej ad papiery.

Paŭza. Čutno, jak na vulicy idzie doždž. Ja hladžu praz šybu: u bok apteki suniecca žančynka ŭ cełafanavym prazrystym daždžaviku. Pa leki, cisk chiba praz nadvorje…

— Nu a što iści? — narešcie padymaje hałavu haspadar kramy. — Znoŭ štraf budzie. Što ja tam nie bačyŭ?.. Paśla listom dašluć.

— Nu tak, ale ž, kur-rde…

— Ale, kali vam treba… — Miša ŭstaje dy razhublena razvodzić rukami, — to ja mahu. Tolki žonka pašpart chaj pryviazie.

— My, nie…

— Draście, — u kramu zachodzić chłopiec u skurancy, z-pad jakoj tyrčyć kapiušon, — jesť obłožki na pasport?

— Zdaroŭ, tak, jość, — Miša papłyŭ u inšy siektar kramy, nie vychodziačy z-za pryłaŭka.

— …Chadziem papalim, — žestam pakazvaje na dźviery Čeś. — Zaraz vierniemsia!

— Vałodzia, chadziem…

Dobra, što pad kazyrkom jość trochu miesca. Bo moj levy čobat užo mokry, a ŭ Vałodzika chiba abodva. «Kuplajcie biełaruskaje», jak kažuć.

— Słuchaj, my ž jaho ŭ sud pad ruki nie paviadziom.

— Nie, kur-rde, nie paviadziom… Nu i kavał nam Miša zrabiŭ… Ja je…

— Nu, on, pa-mojmu, sam jesčo nie riešił, — pryžmurvaje adno voka Vałodzik.

— Sam-ta jon nie rašyŭ…

— Dyk jakaja prablema? Zrobim materyjał pra toje, što jon nie pojdzie ŭ sud.

— Nu tak… Hramadski aktyvist ličyć sud niespraviadlivym i ihnaruje. Moža być… Ale vynik, skul ty voźmieš? Kaniečnie, možna ŭ kancy pasiadžeńnia zajści i spytać, kolki dali štrafu, nazvacca svajakom. Praces adkryty…

— Kali nie pieraniasuć z-za jaho adsutnaści.

— Kur-rde…

* * *

Być aktyvistam u Minsku i ŭ Śvisłačy — dźvie roznyja realnaści. U vioscy ci ŭ miastečku zvyčajna adzin ci dva siabry Frontu. Ich usie viedajuć, jany ŭsich viedajuć. Pierad kožnym 25 Sakavika milicyja ich praviaraje, cikuje zranku pad chataj na niedarahoj «aciečastviennaj» lehkavušcy, zazvyčaj čamuści srebranaha koleru, kab tolki dziadźka nie pajechaŭ u Minsk ci nie vyjšaŭ ź jakim płakatam na vulicu.

Kali ciabie zatrymajuć u Minsku — pra ciabie buduć pisać usie ŚMI, pravaabaroncy pačnuć abzvońvać RUUSy dy izalatary, na Akreścina na nastupny dzień paciahnucca čullivyja žančynki z pakietam, dzie budzie ciopłaja vopratka, cyharety, minierałka i tualetnaja papiera.

A tut… Kamu ty treba? U ciabie moža zhareć mašyna, tabie atruciać sabaku, abrežuć drot, pałamajuć parkan. Kamu ty što dakažaš? Ty adzin. Tak ludzi śpivajucca (kahości spojvajuć), pamirajuć (kahości znachodziać z prałamanaj hałavoj…). Ale Miša inšy. Uparty.

Miša Pałujčyk nie prosta «ščyry biełarus» (z hatunku «abniać i płakać»), ale kruty, pa miascovych maštabach, biznesoviec. Maje dom, aŭto, kramku z tysiačaj drobiazi. Štohod jon dapamahaje ładzić Paŭstancki fest, na jaki pryjazdžajuć minčuki, kab pamachać ściaham dy vystupić pierad žurnalistami ciaham niekalkich hadzinaŭ. Štohod adhrabaje, kali minčuki zvalvajuć. Minułaja kanfiskacyja z kramy paciahnuła na 100 miljonaŭ…

Ale Miša nie adzin. Ich było raniej troje, miascovych frontaŭcaŭ. Adzin śpiŭsia, druhi pamior…

* * *

Biełyja płastykavyja dźviery adčynilisia, z kramy vyjšaŭ ščaślivy ŭładalnik novaj abkładanki na pašpart. Čeś kinuŭ byčok, i my padalisia ŭsiaredzinu.

— Słuchaj, Miša, niama prablemy, jak nie chočaš iści, to nie idzi, kur-rde, zrobim materyjał, maŭlaŭ, ty, hramadski aktyvist…

— Nie, chłopcy, ja pajdu. Ja vyrašyŭ.

— Ty padumaj, nie śpiašajsia, — Čeś, zdajecca, pačaŭ razumieć, što Miša naŭprost nie moža admović haradskim, jakija DZIELA JAHO pryjechali siudy za sto kiłamietraŭ. — My pakul u stałoŭku, paźniej siudy padjedziem… Słuchaj, vo, a maješ tačyłku dla naža? Žonka daŭno prasiła.

Miša zhinajecca i pačynaje niešta šukać pad pryłaŭkam. Jašče raz azirajusia na strakaty asartymient tavaru, hladžu na košty: 7 tys., 20 tys… Kolki ŭsiaho tut treba kanfiskavać na 100 miljonaŭ?! Kolki čałaviek tut maje adpracavać, kab adbić takija hrošy?..

I hetyja miljony jamu nie viernuć pravaabaroncy: heta ž nie kampjutary z partyjnych ofisaŭ, ź jakimi možna raźvitvacca z uśmieškaj, — dabradziei kampiensujuć. Tut nichto ničoha nie kampiensuje. Bo artykuł stapudova byŭ «ekanamičny». Bo Miša nie kruty partyjny bos, jaki moža razahnać situacyju jak palityčnuju i atrymać hrošy. Bo heta Śvisłač.

— Hetuju nie biary, za paŭhoda stočycca, — pa-haspadarsku, ź viedańniem spravy tłumačyć Pałujčyk, jaki ciapier u svajoj stychii, — vo hetaja, za 25 tysiač. Biełaruskamoŭnym źnižka 20%…

Apošnija słovy Miša dadaje z dobrazyčlivaj uśmieškaj i hladzić Česiu ŭ vočy. Bo jon ździajśniaje hramadski ŭčynak — robić źnižku «svaim». Brusok padaje Vałodziku ŭ zaplečnik, kab nie vypaŭ z kišeni. Vychodzim.

— O-o, vitaju! — nos u nos sutykajemsia z Valeram, redakcyja jakoha… kankuruje z redakcyjaj «Francuzskaha radyjo», a značyć, jon taksama na sud… — A čaho nie skazali, što jedziecie?

— Dyk my… nie źbiralisia, — uśmichajecca Čeś.

— …Jasna. To ŭbačymsia, — Valer uśmichajecca ŭ adkaz.

— Aha!

Biełyja dźviery začyniajucca za Valeravaj śpinaj.

— Usio, pi..c, — sploŭvaje Čeś.

— Što?

— Što-što… Kali tut Valera, to jon dakładna Mišu ŭ sud pavałače. Ci jon darma 100 keme piliŭ na svajoj «aŭdzi» pad daždžom?

— Dumaješ?

— No jasne, kur-rde!..

* * *

Budynak suda ŭ Śvisłačy nahadvaje fartecyju. Pastarunak, IČU, Departamient achovy, sud — usio ŭ adnoj kamianicy ź placykam, aharodžanym bietonnym parkanam z matkami jahazy naviersie. Niby kałanijalnaja krepaść dla kreołaŭ, kab baranicca ad indziejcaŭ, jakija žyvuć navokał. U časy Kalinoŭskaha rasiejski harnizon tut chiba vyhladaŭ padobna, tolki z bramaj, pafarbavanaj u čorna-biełyja pałoski, dy skułastym vusatym kazakom na varcie.

Unutry nadziva ŭsio akazałasia niejak dušeŭna i navat pa-chatniamu. Unizie nichto ni ŭ koha nie spytaŭ dakumienty — całkam pusty choł. Na druhim paviersie sumujučy siaržant pazdaroŭkaŭsia ź Mišam, ničoha lišniaha nie pytajučy, dy znoŭ zanuryŭsia ŭ «Priessboł». Usie svaje.

Poručni na schodach, mebla, stendy, abšyŭka — usio z dreva, pušča ž pobač. Dakładny kantrast sa staličnymi sudami, ź plitkaj dy sterylnaściu, jakija niečym nahadvajuć morhi. Tut usio inakš. Možna prysieści ŭ staroje vysokaje sudziejskaje kresła, jakoje vynieśli ŭ kalidor, kali śpisali. Abo paviesić kurtku na viešałku, mabyć, časoŭ Canavy, z taŭščeznym tačonym stryžniem. A voś užo i čas zachodzić u zału…

— Vstać, sud idziot!

Padymajemsia. Mažny kučaravy sudździa zajmaje svajo miesca. Pravaruč ad jaho — sakrataračka sa stryžkaj kare i prazrystaj šarykavaj ručkaj ź sinim viercham — u mianie ŭ škole takaja ž była.

— Prysažyvajces…

Što robić žurnalist na sudzie? Niešta piša abo maluje ŭ natatniku. Ja zvyčajna maluju «pahońki» dy «kryžyki». Natuju proźviščy, trapnyja słoŭcy. Vyvučaju abrysy Biełarusi na hierbie, jakija čamuści ŭ kožnaj ustanovie roznyja: to Haradzienščyny niama, to abrysy krainy nabližajucca da idealnaj formy šara (jak taho i chacieŭ Karski)…

Śviedki, jak zaŭždy, dva milicyjanty. Čemier i Harbačonak (prynamsi, ja tak zapisaŭ). Adzin — načalnik RAUSa, druhi — načalnik IČU. Paračka-tviks. Abodva achoŭvali ŭračystaści pa bratach Kalinoŭskich. «Achoŭvali»… ad koho?

— …A što dziełali dziemanstranty?

— Nu, s fłahami stajali, rečy tałkali, — vodzić rukoj u pavietry łysavaty načalnik RAUSa, — kak vsihda.

— A hraždanin Pałujčyk był tam?

— Był hraždanin…

Miša siadzić śpinaj da nas na pieršaj łaŭcy. Tvaru i emocyjaŭ nie bačna, tolki patylica. Ale Miša chvalujecca, viadoma. Choć i trymaje siabie ŭ rukach. Jahony hołas padčas dačy pakazańniaŭ taki ž cichi, jak u kramie, poŭny niejkaha fatalizmu:

— Skažycie, — Miša źviartajecca da milicyjanta, — a bieł-čyrvona-bieły ściah zabaronieny ŭ Biełarusi?

— Nu… kak vam skazać, — pieraminajecca z nahi na nahu Čemier, — ja takoj infarmacyi nie imieju… U nas jesť naš fłah, vot, — pakazvaje rukoj na dziaržaŭny štandart u kucie, — a bieło-krasnyj… nie znaju.

— Dziakuj.

Hety «dziakuj» Miša dadaje kožny raz, kali havoryć z sudździoj ci zadaje pytańnie milicyjantam. Zadajučy pytańnie, Miša staić, trymajučy dałoni razam, u zamku, jak padčas malitvy. «Dziakuj»… Za što?

— Vtarova najabra ja nios słužbu vmieście z hrupaj vidieafiksacyi snačała na kładbišče, patom voźle pamiatnikav, pozžie — v dzierevni Jakušovka, — adryvista, jak drukavalnaja mašynka, daje pakazańni Harbačonak.

— A hraždanina Pałujčyka vidzieli?

— Tak točna. Na kładbišče s fłaham. Voźle pamiatnikav — tože s fłaham. V Jakušovkie užie biez fłaha — addał tavaryščam.

Harbačonak zusim inšy za raschlabanaha puzataha Čemiera. Akuratny, padciahnuty, vykanaŭčy, hramatna vykazvaje dumki. Cikava, čamu jaho nie pasłali adsiul na pavyšeńnie?

— Skažycie, — znoŭ ustaje Miša, — a bieł-čyrvona-bieły ściah zabaronieny ŭ Biełarusi?

— Da. On zapreščon.

— Dziakuj…

Paśla vystupaŭ milicyjanty prosiać sudździu ich adpuścić — praca. Sudździa nie suprać. Vyrak? Nie, jašče rana. Zastalisia videamateryjały.

— K sažaleniju, naš zał nie abarudavan dla prasmotru vidziea, paetamu pierajdziom v kabiniet.

— A moža, nie treba, — akuratna schilaje sudździu skončyć usio chutčej Miša, — usio ž jasna…

— Pačemu že? Vsio pasmotrym. Prajdziomcie.

Miša z sudździoj dy sakratarkaj iduć pa čyrvonaj darožcy z arnamientam pa bakach niejkim biaskoncym kalidoram. My siadajem pa łavach u «siencach». Vałodzik adrazu lezie ŭ telefon, Čeś z Valeram, jak staryja kalehi, zakinuŭšy nahu za nahu, pavolna pra niešta havorać, časam uśmichajucca.

Ja narešcie pačynaju razumieć adnu reč: usio hetaje šou — dla nas, žurnalistaŭ. Kab nas nie było, Miša naŭprost zajšoŭ by da sudździ ŭ kabiniet, pavitaŭsia b dy atrymaŭ štraf. Chvilin 10 na ŭsio pra ŭsio — razam ź pisańniem zajavy na atrymańnie kopii pastanovy…

Tym časam na placoŭku pierad załam padymajecca jašče adzin siaržant, za jakim ledźvie vałače nohi niaholeny dziadźka niavyznačanaha ŭzrostu ŭ kamuflažy dy brudnych humovych botach — sapraŭdny indziejec. Siaržant palcam pakazvaje na łavu — maŭlaŭ, siadaj. Toj siadaje, ździŭlena ahladajučy našu kampaniju, paśla čaho ź niamym pytańniem na tvary hladzić na milicyjanta: chto heta?

Ja adkidvaju pozirk na draŭlany štapik na ścianie, zapluščvaju vočy dy sprabuju adklučycca. Dziŭnyja dumki lezuć u hałavu. «Voś mif Coja zasnavany na tym, što jon zahinuŭ rana. Toje ž z Kalinoŭskim — revalucyjanier-ramantyk, taki małady na šybienicu… A jak by vyhladaŭ Kalinoŭski, skažam, u 50 hod, paśla parazy paŭstańnia, kab viarnuŭsia na Baćkaŭščynu z vysyłki?..»

* * *

— Idut, pošli, — Vałodzik cielapaje za rukaŭ.

Sumny i stomleny Miša vynyrvaje pa čyrvonaj darožcy z kalidora. Čeś, Valer, Vałodzik i ja padskokvajem z łavaŭ dy idziom u zału. Sudździ z sakratarkaj pakul niama.

— Fotkaj, Vałodzik, kur-rde, bo zaraz pryjduć!.. — hladzić to na Mišu, to na dźviery Čeś.

Vałodzik zdymaje padsudnaha na ajfon moŭčki, nie pieršy raz. Pa-zładziejsku azirnuŭšysia pa bakach, Valera dastaje svoj stary sierabrysty focik pamieram z pačak cyharet: jon zaŭsiody zdymaje sam, da fatohrafaŭ nie źviartajecca. Tak bolš vychodzić za materyjał. Miša krychu razhublena siadzić na pieršaj łaŭcy, nie viedajučy, kudy padzieć vialikija spracavanyja ruki.

— Słuchaj, Miša, a siadź u kletku! — niečakana padkidvaje novuju ideju Čeś. — Nu siadź, siadź. Ja tak kaliści Pačobuta sfotkaŭ, to paśla zdymak doŭha pa sajtach hulaŭ — abličča za kratami!

Miša kidaje «kasoha» na dźviery i ŭžo, zdajecca, padymajecca, kab pajści i sieści ŭ hetuju praklatuju mietaličnuju pastku, ale…

— Vstać, sud idziot… — faktyčna na chadu, z parohu, abviaščaje sakratarka z šeraj tečkaj, prycisnutaj da hrudziej.

Vyrak pradkazalny. Dvaccać piać bazavych, što składaje čatyry z pałovaj miljony rubloŭ… U apošnim słovie Miša Pałujčyk kazaŭ niešta pra ściah i hierojaŭ, jakija za jaho pamierli. Pra ŭšanavańnie pamiaci napiaredadni Dziadoŭ. Pra ŭładu, ź jakoj, mabyć, niešta nie tak, kali ludziej sudziać za ŭskładańnie kvietak. Sudździa słuchaje apatyčna, schavaŭšy vočy ŭ papiery.

Kali ŭsio skončyłasia, akazvajecca, što ŭsie dźvie z pałovaj hadziny Miša z sudździoj i sakratarkaj hladzieli videa — biez huku, nie pramoviŭšy anivodnaha słova. Mahiły, kryžy, źnički, ludzi sa ściahami. Pomnik, niekalki pramoŭcaŭ, znoŭ kvietki i źnički. Vioska, samotny kryž siarod pola, pad im ludzi, niechta z aktyvistaŭ, prachodziačy poruč, hladzić u kamieru, a paśla zdymaje apieratara ŭ štackim na telefon.

Apošnija chvilin dziesiać videa — šeraje nieba, ralla. Apieratar pakłaŭ kamieru na dach mašyny, mabyć, zabyŭšysia vyklučyć, i niejki čas na ekranie krasuje ŭzaranaje pole. Ujaŭlajecie: ciša ŭ kabiniecie, ciša ŭ kałonkach, ruchu niama ani tam, ani tut. Sudździa, sakratarka i Miša Pałujčyk hladziać na ekran. A tam — čornaja ralla i šeraje, jak mundziry paŭstancaŭ, nieba.

* * *

Pakul Miša piša zajavu na atrymańnie kopii pastanovy, kurym na prystupkach. Doždž skončyŭsia, na dvare raźvidnieła. Treba siadać i jechać, uviečary ŭ Horadni jašče prezientacyja knihi adnaho minskaha archieołaha. Tam usia pres-kampanija ŭbačycca znoŭ…

— Kur-rde, čamu b zranku takomu nadvorju nie być? — sploŭvaje Čeś pierad tym, jak začynić dźviercu mašyny. — Jašče b apytanku zapilili.

— Miša biez nastroju zusim? — pierapytvaju.

— Ta-ak, nie zachacieŭ fotkacca navat na fonie suda! A što ja — prymušu?! Aj…

— Moža, jaho padvieźci tre było…

— Nie-je, daj spokuj… Jon tut pobač žyvie. Rasstroiŭsia facet…

Niejki čas my ŭsie hladzim uśled Mišu, jaki češa pustym chodnikam ŭ raschrystanaj kurtcy ŭ advarotny ad nas bok. Na imhnieńnie padajecca, što pa vulicy suniecca sastareły sivy Kanstancin Kalinoŭski.

— Što zrobiš, tak jano vyhladaje, Saša…

— Jediem? — pytaje Vałodzik.

— Ta-ak.

* * *

Znoŭ daroha. Na dzialancy la chaty ludzi palać sałomu, zahartajučy niedapalenaje viłami, hladziać nam uśled. Ad sałomy bieły dym pieraciakaje praz darohu ŭ kałhasny sad z vykručanymi jabłyńkami. Sonca siadaje.

— Čuješ, spyni dzie pry darozie, maju patelić, nu, vyjści ŭ eter na žyva, ź miesca padziei.

— Tut, na pavarocie, charašo? — jak zaŭždy piedantyčna pierapytvaje Vałodzik.

— Tak, tak! Obojentnie…

Spyniajemsia. Vałodzik hłušyć mator. Cyć, idzie zvanok u studyju!.. Česik, prakašlaŭšysia, robić surjozny vyhlad, trymajučy słuchaŭku la vucha. Moŭčki hladžu ŭ akno: uzaranaje pole, lasok na dalahladzie, chmary ŭ pramianiach sonca niedzie daloka-daloka, pryhažość! Pieraviernutyja čornyja łusty ŭradlivaj «tutešniaj» ziamli, jakaja naradžała hierojaŭ…

— Praciahvajecca pieraśled udzielnikaŭ akcyi ŭšanavańnia pamiaci bratoŭ Kalinoŭskich u Śvisłačy, jakija nibyta parušali hramadski paradak i vykarystoŭvali niezarehistravanuju simvoliku padčas ušanavańnia. Suma štrafu, vyniesienaha aktyvistu sudździoj Alaksiejem Mazalovym, składaje 25 bazavych vieličyniaŭ, abo 4 500 000 rubloŭ. Aktyvist, adnak, nie źbirajecca adrakacca svajoj hramadzianskaj pazicyi, a rašeńnie sudździ budzie asprečvać u abłasnym sudzie…

***

Aleś Kirkievič. Nar. 1989 u Hrodnie, u siamji historykaŭ. Byŭ adnym ź lidaraŭ Maładoha frontu. Paśla Płoščy-2010 asudžany na čatyry hady pazbaŭleńnia voli ŭ kałonii ŭzmocnienaha režymu. Pamiłavany ŭ vieraśni 2011. Pracuje žurnalistam-fryłansieram.

Клас
0
Панылы сорам
0
Ха-ха
0
Ого
0
Сумна
0
Абуральна
0