Za siezon zboru jahadaŭ ci hryboŭ možna zarabić da $1000. Kupić dobry kampjutar. Za dva siezony – patrymanaje aŭto. Ale tolki tady, kali vas nie zaśpieje na haračym dziaržaŭny inśpiektar. Piša Uładzimir Skrabatun.

 Zdalok była zaŭvažnaja stałaja kabieta.

Zdalok była zaŭvažnaja stałaja kabieta.

 Bruśnicy...

Bruśnicy...

 ...Durnicy.

...Durnicy.

 «Kambajn». Hetaja pryłada niaviečyć jahadniki na hady.

«Kambajn». Hetaja pryłada niaviečyć jahadniki na hady.

 Trafiei inśpiektaraŭ.

Trafiei inśpiektaraŭ.

 Składańnie pratakołu.

Składańnie pratakołu.

Vielmi časta zbor jahadaŭ – pazapraŭny. Źbirajuć jahady admysłovymi pryładami, jakija ŭ narodzie nazyvajuć «kambajnami». Žachlivy śled pakidajuć paśla siabie jahadnyja brakańjery. Vytaptanyja, zdratavanyja, źniaviečanyja jahadniki! Tut ŭžo doŭha nie budzie jahad!

Naša hazieta («Volnaje Hłybokaje») šmat uvahi nadaje krajaznaŭstvu, stanu achoŭvanych pomnikaŭ historyi i kultury, hetaksama jak achovie žyviolnaha i raślinnaha śvietu. Zychodziačy z apošniaha, Hłybockaja mižrajonnaja inśpiekcyja achovy žyviolnaha i raślinnaha śvietu, u asobie jaje načalnika A.V. Protasa, prapanavała aŭtaru hetych radkoŭ pajechać u rejd pa miescach masavaha zboru jahadaŭ razam z supracoŭnikam inśpiekcyi i supracoŭnikam Hłybockaha daśledčaha lashasa.

I voś, Uładzisłaŭ Balasłavavič Kabylinski, dziaržaŭny inśpiektar Hłybockaj mižrajonnaj inśpiekcyi achovy žyviolnaha i raślinnaha śvietu i Ivan Kazimiravič Dubovik, inžynier pa achovie lesu Hłybockaha daśledčaha lashasa, dy aŭtar hetych radkoŭ z fotaaparatam zrabili vypravu ŭ Hałubickuju pušču.

Vioska Małyja Davydki. Tut na miascovych mohiłkach pachavany vandroŭny mastak Jazep Drazdovič. Na mahile – pomnik.

Spytajcie luboha, kamu za vosiemdziesiat, i jany vam raspaviaduć pra dzivaka ŭ kapialušy, «jaki hladzieŭ na nieba ŭviečary i bačyŭ tam Marksa i Enhielsa».
Zrazumieła, siońniašnim babkam, jakija ŭ časy Drazdoviča byli dziesiacihadovymi dziaŭčynkami, niaŭciam, što bačyŭ jon tam nie Marksa, a płanietu Mars.

Za Małymi Davydkami i pačynajecca Hałubickaja pušča – lasny masiŭ Hałubickaha laśnictva Hłybockaha doślednaha lashasa. Zajazdžajem, zvaročvajem uleva. Tut niekali byŭ zaścienak Puńki, miesca, dzie naradziŭsia Drazdovič.

Zastalisia padmurki Drazdovičavaj chaty, jakija ŭžo abrastajuć lesam. Praź piać hadoŭ i tych padmurkaŭ užo nie znojdzieš.

Zdalok była zaŭvažnaja stałaja kabieta, jakaja, «Kambajnam», enierhična rabiła «abmałot» jahadnika. Nie spyniła jana pracu i tady, kali da jaje padyjšli dva inśpiektary. Nibyta ich i nie było naohuł. Z chvilinu nazirali…Pradstavilisia, pakazali paśviedčańni…

– Ja vas Chrystom Boham, usimi śviatymi prašu: adpuścicie vy staruju babu damoŭ. Ja pieršy raz u žyćci pajšła ŭ les pa jahady i bolš maja naha siudy nie stupić. I «kambajn» ja ŭziała pieršy raz u žyćci. Ja navat i nie viedała, što im źbirać nielha! – apraŭdvajecca «brakańjerka» .

Pajšli składać pratakoł.

– Proźvišča, imia, imia pa baćku, miesca žycharstva?– pytaje inśpiektar Kabylinski.

– Ł…vič, žycharka Małych Davydak…

– Hod naradžeńnia?

– 1932-hi.

– Adukacyja?

– Nie pamiataju!

– Kolki kłasaŭ skončyli?

– Adno leta chadziła ŭ škołu… Potym jašče paŭleta. Vajna ž była… A zatym vajna skončyłasia – treba było pracavać, nie dali vučycca.

– Značyć, dva kłasy skončyli. Tak i zapišam…

Niezvažajučy na ŭsie hetyja akaličnaści, ja prosta byŭ začaravany jaje čyściutkaj biełaruskaj movaj. Nie trasiankaj! Heta – dyjalekt Viciebščyny (raniej Vilenščyny). Tut tak razmaŭlali i sto, i dźvieście, i piaćsot hadoŭ tamu. Žyvaja mova Jazepa Drazdoviča! Tolki ŭ puščy jana zachavałasia…

Choć inśpiektar i paabiacaŭ zavieści kabietu na UAZiku dadomu ŭ Małyja Davydki, jana, pryncypova, spasłaŭšysia na nieadukavanaść, pratakoł nie padpisała. «Kambajn» kanfiskavali. Na hetym i raźvitalisia. Dla žycharki Małych Davydak, zvažajučy na ŭzrost, chutčej za ŭsio pazapraŭny zbor jahadaŭ skončycca papiaredžańniem.

Pakul pisaŭsia pratakoł, ja adyšoŭsia ŭ maładzieńki bieraźniak… Adzin padasinavičak, druhi, treci! Ababkaŭ (padbiarozavikaŭ) – choć kasoj kasi! Za dziesiatak chvilinaŭ – poŭnaja torba hryboŭ!

Jedziem dalej pa Drazdovičavych miaścinach. Napieradzie imčyć na rovary mužčyna ź viadrom i pleckom za plačyma.

– Znajomy tvar! – kaža U. Kabylinski. – Łaviŭ jaho, łaviŭ za rybnaje brakańjerstva i tak nie złaviŭ. Źbieh!

Spyniajemsia. Viadro – jašče pustoje.

– Ci jość u zaplečniku «kambajn»?

– Niama.

– Zaraz pahladzim! – Vo! A kazali: «Niama!»

– Ja jaho ŭ lesie znajšoŭ i zabraŭ sabie,– kaža S…, žychar h.p. Padśville.

Hetym razam abyšłosia biez pratakoła, bo nie było faktu pazapraŭnaha zboru jahadaŭ. «Kambajn» kanfiskavany.

Niedaloka ad vioski Lipava, słynnaj niekali puščanskaj «stalicy» samahonavareńnia, zavitali na pryvał da zborščykaŭ bruśnicaŭ. Ludzi pierabirali, sartavali jahady… Pryvitalisia.

– «Kambajnami» źbirali?

– Nie, nie, nie! Rukami, rukami!

– Zaraz pravierym! – skazaŭ inśpiektar Kabylinski, zazirnuŭšy ŭ sałon «maskala» («Maskviča»). Jość! A kazali: «Rukami, rukami!»

Čyj «kambajn»?

– Moj! – kaža stały mužčyna, u jakoha na rukavie była našyŭka z trykałoram i nadpisam «Rośsija».

– Takoj kanstrukcyi ja jašče nie bačyŭ! Napeŭna ich vypuskaje rasijskaja «abaronka» pa kanviersii?

– «Kambajn» nie byŭ užyvany!– voś tak, čysta pa-biełarusku – «nie ŭžyvany» – razy try paŭtaryŭ mužčyna. Uziali z saboj na ŭsiaki vypadak!

– Na usiaki vypadak – kažacie! Nie ŭžyvany? A moch – śviežy, da «kambajna» prylipšy!

«Kambajn» unikalnaj kanstrukcyi kanfiskavali. Pratakoł iznoŭ nie składali – nie złavili, nie złodziej. Sam ža haspadar śćviardžaŭ: «kambajn» hety dla zboru žuravinaŭ. Toje ž kanstatavaŭ i Ivan Dubovik, inžynier lashasa.

Praz paru kiłamietraŭ zajechali ŭ sapraŭdnuju hłuchmień: zprava-źleva – vierchavoje bałota. Vodar bahuna – niaścierpny! Bujnyja, niby vinahrad, durnicy. Ješ – nie chaču!

Zdavałasia b, chto siudy pajedzie? Adnak, bačym: «Aŭdzi» zboč darohi. Ludziej niama, jak ni šukali. Prajšli jašče paŭkiłamietra… Matacykł – prychileny da sasny. Ludziej taksama niama…

Padzialilisia na dźvie hrupy: inśpiektar pajšoŭ asobna, ja – ź inžynieram lashasu. Raz-poraz jany pierahukalisia pa racyi. Mabilnaja suviaź tut niedasiahalnaja!

Śpiełyja bruśnicy, čarnicy, durnicy i ažyny! Nu, užo ž i pałasavalisia! A hryboŭ kolki!

Viartajemsia da «Aŭdzi»… Voś dyk «ułoŭ»! Idzie mužčyna z bulbianym miachom na plačach, u rukach – paŭviadra jahadaŭ z «kambajnam». La aŭto ŭžo lažyć jašče adzin bulbiany miašok z bruśnicami i stajać dva viadry jahadaŭ. Dźvie žančyny, stałaja i maładziejšaja, čakajuć jaho la aŭto.

– Nu, nie chavajcie vy ŭžo kambajny! Baču! – kaža Ivan Dubovik, inžynier lashasa.

Pryjechaŭ vyklikany pa racyi sp. Kabylinski. Paviedamiŭ, što potym, la pakinutaha matacykła sustreŭ čatyroch mužčynaŭ, u kožnaha było pa bulbianomu miachu jahadaŭ. «Kambajnaŭ» u rukach nie było. Peŭna, abačliva prychavali niedzie ŭ imchu. Vidavočna ž – jahady sabranyja nie rukami! A jak dakažaš?

Dva inśpiektary pačali składać pratakoły. Naturalna, hetaja «bryhada» zborščykaŭ jahadaŭ, paškadavała, što čatyry vyšejzhadanyja mužčyny akazalisia bolš abačlivymi. A tut: i pratakoły i štrafy…

– A jašče patrapicie ŭ hazietu!– kaža sp. Kabylinski.

– Jakuju?– pytajecca starejšaja kabieta.

– «Volnaje Hłybokaje».

– Aj! Nie staŭcie mianie ŭ hazietu!– prosić spadarynia mianie. Ja ž niekali vypisvała vašuju hazietu. Dobraja hazieta! Škada, ale ciapier padpiska na vašuju hazietu zabaronienaja... A ja ž niekali ŭsiu svaju viosku zahitavała jaje vypisać. Nie staŭcie, kali łaska, mianie ŭ hazietu.

– Nie chvalujciesia, kali i ŭbačycie siabie ŭ haziecie, to tolki sa śpiny!

Zrešty, jak i ŭsie inšyja...

Praź nieadkładnaść spravaŭ, niedachop času, niastaču srodkaŭ, ja naŭrad ci za reštu žyćcia zrabiŭ by takuju cikavuju vandroŭku. Dziakuj spadaru Protasu! Namataŭšy ci nie sotniu kiłamietraŭ, ja pabačyŭ Hałubickuju pušču ŭ zusim niečakanym śviatle. Heta nie tolki i nie stolki biaskoncy les. Ciažka ŭjavić, ale ŭ hetaj lasnoj hłuchmieni isnujuć i dobraŭparadkavanyja miescy adpačynku, jak la rečki Čyścianka. Pryjazdžaj: łavi rybu, kupajsia, smaž šašłyki (navat drovy napiłavanyja), źbiraj hryby, adpačyvaj u altankach… Časta sustrakalisia palaŭničyja vyški, domiki dla palaŭničych, staryja leśničoŭki z ekzatyčnymi drevami pobač. Abieliski i kryžy pry darozie. Jak toje – pomniki «stražam hraničnym Hałubickaj puščy», jakija palehli ad kulaŭ kantrabandystaŭ i pravakacyjaŭ z taho, savieckaha, boku miažy. Hetaja častka puščy 18 hadoŭ naležała palakam.

Jość i pomniki savieckim partyzanam, mirnym žycharam, jakija zahinuli ŭ apošniuju vajnu. I zusim užo niečakana – piasčanyja vydmy, pakrytyja tundravymi mchami i lišajnikami.
Lasnaja daroha idzie pa hrebni dziunaŭ, a źleva i sprava – raźlehłyja vierchavyja bałoty. Nie dziva, što ŭ saviecka-polskuju vajnu praz Hałubickuju pušču nie prachodziła linija frontu. Napeŭna, majuć racyju tyja, jakija śćviardžajuć: bałoty – dno vializnaha paślaledavikovaha presnavodnaha mora, na fonie jakoha ciapierašniaja Narač budzie vyhladać navat nie sažałkaj, a nievialičkaj łužynaj. Mora ź ciaham času vyniesła raka Biarezina. Dziuny zastalisia.

Ale heta ŭžo zusim inšaja historyja...

Клас
0
Панылы сорам
0
Ха-ха
0
Ого
0
Сумна
0
Абуральна
0

Chočaš padzialicca važnaj infarmacyjaj ananimna i kanfidencyjna?