Niamnohija žychary našaj krainy razmaŭlajuć na rodnaj movie. Na vialiki žal, vielmi niamnohija.

Tamu ludziej, jakija dychajuć joju, jakija nie mohuć abyscisia ŭ svaim žycci biez takich słoŭ, jak «dziakuj», «kali łaska», «matula», «dabranač», vielmi pryjemna sustrakać. Z imi tak i chočacca havaryć, havaryć, havaryć… A jašče… ich chočacca słuchać, słuchać, słuchać. Mabyć, jany adnačasova pryvablivajuć, pryciahvajučy, i pryciahvajuć pryvablivajučy svajoj niezvyčajnaściu, aryhinalnaściu i svajoj u niejkaj stupieni, hieraičnaściu. Tak, patryjotaŭ rodnaj movy nie vielmi mnoha (skažam miakka), asabliva ŭ asiaroddzi moładzi, ale jany jość. I heta nie moža nie radavać. Nie moža nie zadavalniać.

Dziaŭčynie 19 hadoŭ. Adrazu jana zdałasia mnie dzivačkaj. Pa‑pieršaje, vyhladała niejak «nie jak usie» (elemienty arnamientu na džynsach, roznakalarovyja stužački, uplecienyja ŭ vałasy),

a pa‑druhoje, viała sa mnoju, dy i z inšymi taksama, havorku tolki pa‑biełarusku. Tolki pa‑biełarusku!

Dla mianie heta jość, było i budzie zvyš usiaho samaha niezvyčajnaha. Pačuć žyvuju biełaruskuju movu, daviedacca, jak hučać mnohija moładzievyja vyrazy na joj — heta darahoha varta. Nie padličyć hetaha materyjalna, u jakich‑niebudź u.a. Adsiul u maim apoviedzie źjaŭlajecca skaz z pytalnikam: «Navošta jechać za tysiačy kiłamietraŭ i słuchać zamiežnyja movy, kali svaju, čystuju, sučasnuju, cikavuju, čuješ hady ŭ rady?» Navošta, patłumačcie kali łaska, pazirać na zamorskija cudy, kali zvyčajny biełaruskamoŭny čałaviek zaraz robicca niejkaj nievierahodnaściu? Varta pakinuć hetyja pytanni biez adkazu. Tolki zastanucca i inšyja pytanni, nakštałt: «Čamu vy nie razmaŭlajecie na rodnaj movie?», «Jak vy staviciesia da biełaruskamoŭnych knih, telesieryjałaŭ, prahram telebačańnia?».

Pytanni. Šmat. Rytaryčnyja.

Tak, tak! Navat atrymaŭsia niejki paradoks: z adnaho boku — rytaryčnaść, a z druhoha — adkazy, jakija isnujuć usio ž. I vałodajuć imi ŭ pieršuju čarhu, viadoma ž, tyja ludzi, jakija prapuskajuć praź siabie kožnaje biełaruskaje słova, kožnuju intanacyju, kožny znak prypynku. Mnie pašancavała čuć poŭnyja lubovi słovy pryznańnia rodnaj movie, słovy ŭdziačnasci. Mnie pašancavała bačyć śvietły tvar vypadkovaj znajomaj, jakaja pajšła pa nialohkim šlachu, vybraŭšy biełaruskuju movu ŭ jakasci spadarožnicy. Zhadziciesia, što zaraz čamuści razmova pa‑biełarusku časam usprymajecca ludźmi nieadnaznačna: ci to advykli, ci to… Nie viedaju, jakoje jašče moža być «ci to», napeŭna, u kožnaha čałavieka svajo, pa‑svojmu arhumientavanaje.

A voś majoj hieraini nie treba šukać, padbirać słovy dla niejkaha apraŭdańnia: «Ja nikomu ničoha nie zbirajusia naviazvać. Ja nie chaču ničoha tłumačyć, mnie aprykła. Ja razmaŭlaju, jak mnie padabajecca, i mnie padabajecca, jak ja razmaŭlaju. Biełaruskaja mova — heta častka majho žyćcia, častka, bieź jakoj ja ŭžo nie ja. Viedaješ, mnie navat sny śniacca pa‑biełarusku. Heta majo!»

Zrazumieła, što pačuŭšy taki praniklivy adkaz jašče zusim maładoj dziaŭčyny, nielha nie pavieryć u śvietłuju budučyniu rodnaha słova. A jak ža inakš? Kali moładź, chaj sabie choć adzin jaje pradstaŭnik, u śnie razmaŭlaje pa‑biełarusku — heta, ja ŭpeŭniena, dobry znak. Mova nie pamre, nie zhinie, nie adstupicca ad nas, a my — ad jaje.

Volha Niachlebava, Źviazda

Клас
0
Панылы сорам
0
Ха-ха
0
Ого
0
Сумна
0
Абуральна
0