…pra Biełaruś u centry Jeŭropy, bitvu pad Oršaj i prostyja piasčynki, jakija chacieli stać załatymi.

Niadaŭna Biełnet huŭ ad imieni sudździ Volhi Komar. Jakaja dała čatyry hady turmy fihurantu spravy ab «masavych biesparadkach» Vasilu Parfiankovu. Cymies byŭ u tym, što Komar (u dziavoctvie Kanojka) skončyła apalny Humanitarny licej imia Jakuba Kołasa. Toj samy, dzie vučyŭsia i Aleś Michalevič, i mnohija z tych, chto atrymlivaŭ «sutki» za ŭdzieł u mitynhach pratestu.

Mała taho — pryncypovaja sudździa niekali sprabavała pisać prozu pa-biełarusku. Jana naviedvała litabjadnańnie pry časopisie «Pieršaćviet», što jadnała biełaruskuju tvorčuju moładź u siaredzinie 1990-ch. Jaje apaviadańniem «Vandroŭka ŭ pustelni» adkryvaŭsia № 6 časopisa «Pieršaćviet» za 1996 hod.

Volha Komar časoŭ liceja - fota z karyzna.livejournal.com.

Volha Komar časoŭ liceja - fota z karyzna.livejournal.com.

Volha Kanojka. Vandroŭka ŭ pustelni

    Mnie prosta chočacca žyć.
    Žyć niedzie ŭ spakoi…
    Ciahnucca adnoju rukoju da zor,
    a druhuju biaśpiečna trymać u kišeni.
    Niachaj jany mitusiacca, taŭkucca
    ŭ svajoj abydzionnaści.
    Ja ž budu stajać nad imi,
    spavažna hladzieć uniz —
    tam kvioła płastujuć kuzurki,
    bajučysia adčuć pocisk važkaha bota.

Dzień byŭ, i my išli. Jedki pył upivaŭsia ŭ tvar, stomlenaść valiła z noh, i da taho ž vielmi chaciełasia pić. Zastałasia ŭsiaho adna blašanka z vadoj. Navokał nie bačyłasia prynadnaha miesca, jakoje schavała b ad nadakučlivaje śpioki. Kali ŭžo zusim nie chapała sił, sabaka pabieh niečaha ŭbok. Praz paŭhadziny chady ŭ hetym kirunku pierad nami paŭstali mury razburanaha zamka. Adniekul z-pad kamieńnia prabivałasia maleńkaja čystaja krynička. Ź niespadziavanaje radaści my kryčali j skakali, niby ŭ dzikim tancy zvarjaciełych abaryhienaŭ. Napiŭšysia vady, usielisia pad samy vysoki mur tak, što žorstkaje sonca ŭžo nie mahło nas dastać. Ja ŭ asałodzie prymružyła viejki. A Stas vyrašyŭ ahledzieć mury i krychu rasčyścić miesca. Pačuŭšy jaho ździŭleny voklič, ja niechacia raspluščyła vočy — Stas razhublena i ź cikaŭnaściu paziraŭ to na mianie, to na plitu pierad im, što ciapier vyzvaliłasJa sa žviru i bitaha kamieńnia.

— Leś, hlań! Tut plita i, zdajecca, nadpis niejki jość…

— Što? Nie žartuješ?!. — jašče nie vieračy, ja padyšła i stała taksama adhrabać piasok. Palcy, i praŭda, adčuvali na pavierchni plity niejkija pahłybleńni i pukataści, byccam niešta vydrana ci vybita. — Jakijaści kručki-zahahuliny

Mokryja i tłustyja ad potu vałasy ŭvieś čas zaminali, leźli ŭ vočy i ŭ rot, jak ich ni papraŭlaj, znoŭ i znoŭ vybivalisia. Narešcie my niaśmieła pačali čytać paznačanaje na plicie: «Jana błukaje ŭ zacišy i ciemry. Razam ź joj vierny siabra. Udvoch jany imknucca dahnać svaju budučyniu… Tak było i tak budzie. Ale ništo ŭ śviecie nie viečnaje». Pad hetym zahadkavym pasłańniem stajała piačatka ŭ vyhladzie załatoj husi. My sa Stasam pierahlanulisia.

— Cikava, što heta ŭsio aznačaje! Moža, zdani tut źjaŭlajucca i pišuć dziŭnyja listy na kamianiach?!

— Tak, tak! Budzie nam viesieła, asabliva kali ŭličyć, što ŭžo ciamnieje! Cha-cha!.. — padskočyła da Stasa i žartam uščyknuła jaho za plečy.

Ciomna. Maje vočy nibyta źmiarćvieli i bolš nie mohuć usprymać svaimi kołbačkami i pałačKami ni śviatła, ni koleru. I heta nie tamu, što ja aślepła, a tolki z-za chmar, što zasłanili miesiac i zory. Mnie strašna. Ciemra pałochaje mianie i, zdajecca, uciahvaje, pahłynaje. Prycisnuŭšy hałavu da kaleniaŭ, ja słuchaju… Słuchaju pustelnuju cišyniu. Choć nielha jaje nazvać sucelnaj cišaj. Ja čuju, jak viecier pieranosić piasok, ruchajecca ŭ niejkim svaim napramku. Nabraŭšy žmieniu, ja pavoli pierasypaju piasok z dałoni ŭ dałoń. I z kožnym nastupnym piaresypam piasčynak robicca ŭsio mienš i mienš. Albo viecier znosić ich, albo vyślizhvajuć sami z-za majoj niadbajnaści. Praz kolki chvilaŭ u dałoni zastajecca para mizernych piasčynak. Adnu za adnoj zdźmuvaju ich. I ŭ dałoniach bolš ničoha niama. A piasok usio suniecca ŭ peŭnaj mecie svajoj ci biazmetnaści. U hałavu lezuć dziŭnyja dumki.

«Heta nie piasok. Heta natoŭp. A piasčynki — ludzi. Samastojna jany nie mohuć vyrašyć, kudy iści. Inšaje vyznačaje ich šlach, i jany pasłuchmiana ruchajucca, sami nie viedajučy kudy. Mianiajecca viecier — mianiajecca moc i napramak ruchu.
A piasčynki zastajucca ŭsio tyja ž. Adno niekalki ź ich u stanie adarvacca ad astatnich i być sami pa sabie… Ale hetym nadvorja nie robiać. I jany taksama zaležnyja, niahledziačy ni na što. I nas sa Stasam zaniesła našym vietram u hetuju pustyniu. Dziakuj Bohu, my razam. I jon śpić, stomleny i taki miły. A ja zasnuć nie mahu…».

Miechanična ja schiliłasia nad Stasam i pacałavała jaho. Nie zrazumieŭšy ŭva śnie, što adbyłosia, jon z uśmieškaju pieraviarnuŭsia na druhi bok.

«Našyja žadańni nie supali z pamknieńniami bolšaści, i my apynulisia daloka ad Radzimy…

My žyli ŭ SSSR. Składali vieršy, pieśni, respubliki bratnimi nazyvali. Ale ja nikoli nie adčuvała, što Rasija, Hruzija i Kazachstan z Uźbiekistanam byli blizkimi dla mianie… Biełaruś — kraina ŭ centry Jeŭropy.
Dzivosnyja lasy i malaŭniča-zahadkavyja reki z aziorami — heta niezabyŭna… A jak my (ja i dvoje maich starejšych bratoŭ) nasilisia pa lesie, a potym siadzieli vakoł vohnišča i maŭčali! Kožny dumaŭ pra svajo, a niepadalok ščabiatali ptuški, dzieści ŭ huščary kukavała ziaziula, čas ad času patreskvaŭ naš ahoń. I ad usiaho hetaha stanaviłasia lohka i radasna na dušy. Raptam niechta ŭzhadvaŭ, što treba źjeździć da staroj babuli zabrać jabłyki, i my imčali na viełasipiedach, śpiašajučy paśpieć potym viarnucca dachaty jašče na źmiarkańni. A pa darozie damoŭ spynialisia kala niešyrokaj račułki Krapivienki. Tak-tak, la toj samaj, na jakoj adbyłasia bitva pad Oršaj. Šmat kurhanoŭ tut zastałosia, lažać u ich lićviny i maskoŭcy dy francuzy sa šviedami… Uviečary, kali naš dziadula raspaviadaŭ pra bai na hetaj ziamli,
mnie zdavałasia, što baču rycara na biełym kani napieradzie svajho vojska, čuju adhałośsie roznych moŭ i laskat zbroi. Ale nie tyja bai vyrašyli los Biełarusi. Prostym piasčynkam zachaciełasia stać załatymi,
šlachietnymi. Dy nie ŭsio toje zołata, što bliščyć. I viecier byŭ vielmi mocny — časta jon znosiŭ piasčynki za saboju. A jany ŭsio roŭna chacieli bliščać…»

— Alesia! Alesia! — klikaŭ Stas i tros mianie za plečy. — Ty zusim nie reahuješ… Što zdaryłasia? Čamu taki razhubleny vyhlad i ślozy na ščokach? — spałochana pytaŭsia jon, kali ja aprytomnieła.

— Stas, niaŭžo ty nie razumieješ: ja chaču damoŭ! Mnie abrydzieła tulacca pa śviecie.

Ja chaču dzie-niebudź asieści. Mieć svoj, dom, u jakim adčuvała b siabie ŭ biaśpiecy.
A zamiest hetaha my błukajem, pierajazdžajem ź miesca na miesca, nibyta kačeŭniki jakija…

Ślozy sami curkom pabiehli z vačej. Ja adčuła siabie takoj maleńkaj i słabaj, padałosia, što moj los daŭno ŭžo vyrašany, a ja žyvu pa zadadzienym scenaryi i nie ŭ stanie ničoha źmianić. Čym bolš ja dumała pra heta, pra svaju mizernaść, tym macniej lilisia ślozy, i ad ich usio ściskałasia ŭnutry, što navat dychać było ciažka.

— Nu-nu, supakojsia. Nie ŭsio tak strašna i kiepska, jak tabie zdajecca. — Stas vusnami asušvaŭ maje ščoki i praz haračyja pacałunki zamiłavana šaptaŭ: — U nas z taboju budzie ŭłasny dom, nie padobny ni na čyj inšy. Ja viedaju: ty narodziš mnie dačku i syna, i my budziem ich hadavać, a taksama zajmacca tym, što kožny z nas lubić. A potym, kali pražyviom razam samyja śvietłyja, radasnyja i ciažkija chviliny, budziem uspaminać i žyć minułym, raskazvać dzieciam i ŭnukam pra ciapierašnija našy vandroŭki. Małyja buduć hladzieć na nas jak na viasiołych, ale krychu vyžyŭšych z rozumu, ździaciniełych starych… Ci akryjała? A zaraz davaj spać. Zaŭtra ŭsia piesimistyka źniknie, i my pahavorym, Dobra?

— Aha, — uśmichnułasia ja i praz kolki chvilaŭ pravaliłasia ŭ son.

Publikujecca pavodle: «Pieršaćviet», № 6 za 1996 hod

Клас
0
Панылы сорам
0
Ха-ха
0
Ого
0
Сумна
0
Абуральна
0

Chočaš padzialicca važnaj infarmacyjaj ananimna i kanfidencyjna?