Paśla viartańnia z klaščovaj stalicy RB, chutara Bronnaja Hara, u stalicu ludskuju my z Majaj abhledzieli adno adnaho — i navat u tych miescach, jakija zazvyčaj nie parupišsia abhledzieć. Ceły tydzień pierad tym my načavali na chutary ŭ adnym pakoi sa šmatlikimi Majčynymi brannahorskimi dziadźkami, i tamu ŭžo doma ŭ Minsku pry ŭzajemnym paturańni bakoŭ antyklaščovyja pošuki pieratvarylisia ŭ zusim inšy zaniatak. Padčas luboščaŭ našyja ruki, jak by praciahvajučy dbajny abhlad, siahnuli rešty patajemnych zakutkoŭ. I tamu, zdavałasia, možna było skazać, što pravierka vyjšła ŭzornaja.

Siarod nočy va ŭłasnaj kvatery ja prachapiŭsia ad ščymieńnia ŭ kalenie. Pobač sapie hołaja Maja. Poŭnia ščodra strasaje na jaje aranžavy pyłok. A pad samym kalenam ścišyŭsia jon: padobny da paślaapiočnaha bułdyrka.
Napojeny vadkaściu, ci to ad asałody, ci to ad nieciarplivaści soŭhajecca svajoj niejmavierna pavialičanaj sračkaj (ci heta była hałava?). Ad nachabstva ja až papiarchnuŭsia. I ŭžo padniaŭ byŭ ruku, hatovy biez suda i śledstva raścisnuć poskudź.

— Stoj! Nie čapaj! — nie padymajučy hałavy ad paduški, kryčyć Maja pryspanym baskom. Tolki što jana drychła jak pšanicu pradaŭšy, i voś, kali łaska — čujnuje.

— Jon patrebny žyvy!

— Kamu?! Kamu, miłaja Maja, na hetaj płaniecie, akramia Hospada Usiomahutnaha, hety kryvasmok patrebny žyvym?

— Tabie! Kab pravierycca na encefalit, klašča treba zdavać niezabitym!

I jak chutka ŭsio pamianiałasia! Bieskantrolnaja hniaŭlivaść i zaciataje žadańnie ździejśnić imhnienny linč źnianacku pieratvarajecca ŭ vymušany humanizm, usichluboŭje sa ścisnutymi zubami.
Zamiest praviednaj adpłaty kroŭnamu vorahu, hetaj kuziurcy, što padniała ruku na značna vyšejšuju za siabie istotu, ty vymušany adšukać u sabie jakaści bierahavoha ratavalnika i śvietača chirurhii. Musiš dadać rozumu i vykrucić niebaraku ź cieła.

Vypinajučysia sa skury, vysałapiŭšy ad napruhi jazyk, aściarožnieńka, nie paškodziŭšy kancaviny i ni ŭ jakim razie nie zakranajučy ŭnutranych orhanaŭ, ja adłučaju klašča ad krynicy asałody i žyćciezabieśpiačeńnia. Klešč varušyć łapkami. Supraciŭlajecca, had, nie choča być vypchnutym u hety mułki śviet, dzie daviadziecca karmicca samomu. Mnie zdajecca, ja čuju jaho nadryŭny płač, płač navarodka. Chaleramać, byccam prymaju rody ŭ samoha siabie!

— Ja ž spraktykavany ŭ miedycynie, — žartuju praz złość. — Jašče baba Hrunia była patałahaanatamam.

— Iharu, nu što ty viarzieš, pryčym tut anatamavańnie?! — aburajecca Maja. — Ciapier zusim inšy vypadak. Aściarožna — nie ściskaj jamu mocna bruška — bačyš, jano tak razdźmułasia!

Urešcie, nieprytomny ad vysmaktanaj kryvi klešč traplaje ŭ słoik ad dziciačaha charčavańnia.

Lažyć tam i ŭ śnie, nie raŭnujučy dziciatka, torhaje nožkami. Maja nakručvaje budzilnik na treciuju nočy, kab ja pračnuŭsia napaić klašča zmočanaj vadoj anučaj. Jašče ja mušu adkryć dla vientylacyi słoik. Kab klešč, hetaja svołač, — broń i daruj, Boža — nie zdoch...

Pad miesiacovym śviatłom klešč lažyć amal nieruchoma. Tolki praź bialavuju skurku vidać, jak usiaredzinie pulsuje maja kroŭ. Napojeny arhaničnaj elektryčnaściu śviatlak. Ja krychu ŭhladajusia ŭ jahonuju biazvokuju srakabruchahałavu.

— Mužyk, daj zakuryć, — raptam kaža klešč i čuchaje tułava adnoj z łapak.

Ahałomšany, ja nie mahu vymavić słova i na aŭtamacie vypuskaju ŭ słoik dym. Adnak klešč dryhaje łapkami i niezadavolena matlaje hałoŭkaju (dzie tam, hałoŭkaju! — hałaviskaj!).

— Dy nie dymu davaj — cełuju cyharetu kiń.

Začaravany, ja prypalvaju cyharetu i špurlaju ŭ słoik. Sutarhavatymi ruchami adłučanaha ad ulubionaj pryvyčki kurca klešč padpaŭzaje da cyhareciny i ŭjadajecca chižym ratkom u filtr.

— Nastupnym razam zmočvaj vatku nie vadoj, a śpirtam, ja śpirt lublu, — uziaŭšy paru fazak, vučyć klešč. — I piva taksama.

I dadaje:

— Viedaješ, a ty ŭ mianie nie pieršy.

— Da ty šo! — kažu ja ździeklivym suržykam, kab jon zrazumieŭ, što tannyja chitryki razhavaryć i vyklikać pačućci nie spracujuć.

— Tak, — niby nie zaŭvažajučy majoj ironii, praciahvaje klešč. — Ja šmatrazovym i šmathadovym kryvasmokam vyjaviŭsia. I aby-kaho nie kusaju. Užo capnuŭ letaś u Pinsku padčas aficyjnaha vizitu sabaku narviežskaha pasła.

— Sabaku ci pasła-sabaku? — pytajusia ja. — I čyjho aficyjnaha vizitu ŭ Pinsk: tvajho ci pasolskaha?

— Nie śmiešna, prykalist, — adkazvaje klešč. — Mnie zaraz pahana — pierapiŭ, hałava prosta vybuchaje. A kali mnie hetak pahana, dyk ja i pamierci mahu…

Raptam u jahonym paŭprazrystym ciele zapalvajecca leninskaja chitrynka i klešč zahadvaje:

— Viesiali mianie jak śled!

— Idzi ty, klešč, u sraku!

I tut jon na złość mnie vystaŭlaje bruška (sraku?) uharu i vyprostvaje łapki.

— Oj, zahubili klašča, oj, harotny, vočki zakaciŭ! — lamantuje Maja, jakaja ŭžo paśpieła pračnucca. Ciapier namahajecca vychapić u mianie z ruk słoik, kab zrabić klašču štučnaje dychańnie.

— Oj, zakaciŭ ja, — krajočkam vusnaŭ šepča klešč.

— Oj, u darožačku doŭhuju ty sabraŭsia! I na kaho ty nas, stradny, pakidaješ? Ručki załamiŭ, nožki vyprastaŭ, i nie daviedajemsia my nikolečki, ci byŭ u ciabie encefalitačka!

— Oj, nie daviedaješsia! — jašče złavieśniej i jašče cišej šepča mnie klešč.

Maja ŭ ślazach i rospačy pačynaje mianie łupcavać. Ja navat nie sprabuju abaraniacca.

Vytrymaŭšy talenavituju paŭzu, klešč na vačach uzburanaj Mai ŭvaskrasaje: padymajecca z dnišča słoika, strasaje pył z łapak i, pakazvajučy ručkaj na akno, badziorym kamsamolskim hołasam cikavicca:

—A čo tam, ciołki jość?

— Jakija ciołki?! — pierapytvajusia ja, jašče nie ŭ zmozie adyści ad usiaho hetaha śpiektakla.

Tut znoŭ zachodzicca Maja:

— Ihar, terminova pryviadzi jamu žančynu, bo ad hetaha zaležyć, ci vyžyvie jon.

— Praŭda, Iharok, — užo łahodna kaža klešč. — Čystuju krynicu praŭdzivaha kachańnia ja za adnu noč usio adno nie znajdu. Usie dyskateki pazačynialisia i čaty tak pozna ŭ internecie naviedvajuć tolki vyčvarency pad žanočymi nikami, dyk, druža, budź łaskavy, pryviadzi jakuju ciołku z darohi. Ty nie bojsia — ja joj zapłaču...

I voś siarod nočy ja apynajusia na vulicy, u pošuku prastytutki dla klašča. Hladžu tudy i siudy. Vulica, lichtar, apteka. Poŭnaja atrut dla takich źviarkoŭ, jak moj hadavaniec. I što? Kudy, što? Jak?

Praz paŭhadziny biasplonnych pošukaŭ na mabilny telić Maja:

— Usio ŭ paradku, — šepča jana, a ź jaje hołasam niešta nie tak. — Prastytutku možna nie šukać.

Ja viartajusia i doŭha hladžu Mai ŭ vočy.

— Jon pačaŭ šantažavać mianie tvajoj śmierciu, pahražaŭ, što pierakusaje maich i tvaich baćkoŭ, siabroŭ, bo viedaje, dzie ŭsie jany žyvuć. Maŭlaŭ, u jaho doŭhija čornyja śpisy i «žučki» paŭsiudna… I ja… ja dała jamu… pasmaktać svajoj kryvi na dvaccać siekund... Nu nie hladzi na mianie tak — dobra, nie na dvaccać siekund, a na dźvie chviliny! — Maja apuskaje vočy.

Klešč patorhvaje nožkaj i niamocna chrapie. Ciapier patencyjna chvorych nas užo dvoje. Nie, troje.

Zrańnia, abahnaŭšy dziańnicu, łamlusia ŭ epidemijałohiju. U epidemijałohii — daktaryca ŭ honkaj šapačcy, jakaja faktyčna słužyć futarałam dla vysokaj fryzury a-la Kaciaryna II.

Falšyvaja impieratryca nie moža naradavacca na žyviołu:

— U, ty moj pupsik-klaščunia! Maluńka maja! Peŭna, ahaładaŭ, pisiečka?

I palcami praz škło słoika cackajecca z klaščom: robić ukazalnym i siarednim palcami «kazu», a vusnami — «muci-puci» i «ciuchci-muchci». Paśla ŭčarašniaj padvojnaj dozy klešč krychu pryspany, pabłažlivy, jak biehiemot, machaje adnoj z łapak, maŭlaŭ, salut miedyčnym rabotnikam.

— A vy, — tut daktaryca paviartajecca da mianie i prafiesijna spapialaje pozirkam, — zapłacicie tryccać piać tysiač i z kvitancyjaj nazad. Voś vam telefon — zvanicie nakont łabaratornych analizaŭ ź dźviuch da čatyroch na treci pracoŭny dzień. Klašča my zabirajem.

Na treci dzień telefanuju. Dziavočy hołas:

— Pryjomnaja pana Klašča.

Ja cicha dureju, ale źbirajusia ź siłami:

— Słuchajcie, ja taki i taki, ci nie było čaho ŭ klašča?

— Pan Klešč na naradzie, — kaža dziavula, źniščalnaj intanacyjaj dajučy zrazumieć, što pan Klešč — heta mnie nie niejki tam pryšč.

— Što?! Ničoha nie razumieju! Heta ŭvohule epidemijałohija? Na jakoj jašče naradzie?

— Sielektarnaj. I potym adrazu — sustreča z zamiežnymi kampanijami-donarami, hatovymi ŭlić u ajčynnuju miedycynu... Encefalit? Nie, jon pravierycca nie paśpieŭ. Nasyčany hrafik. Pazvanicie zaŭtra.

I voś ja, pryhniečany, u čakańni prysudu, sovajusia pustynnym načnym praśpiektam, što pierasiakiervaje Minsk z zachadu na ŭschod. Levaruč ciahniecca stalinski palitech.

Z boku Kruhłaj płoščy, zichočučy farami-pražektarami i zakratavanym bampieram, imkliva nabližajecca transpartny srodak. U nahłucha zatanavanych čornaj farbaj alejnych šybach imčyć daŭžezny miersedes, ablepleny jak muchami matacyklistami hanarovaj varty. Antracytavy limuzin nastolki doŭhi, što vokny na jaho bakach vyhladajuć jak šerah iluminataraŭ na borcie kruiznaha karabla dla pirataŭ. Dzieści pasiaredzinie daŭžeznaha dachu dva štatnyja kaŭkazcy varožać nad vohniščam z šašłykom, a jašče tam mieściacca nadbudavanaja tankavaja vieža z harmataj, kruhłaja placoŭka dla viertalota i akuratnieńki katedžyk — vidać, dla čyjojści vysokapastaŭlenaj mamy.

Tut

adna zaciemnienaja šyba niazmušana spłyvaje dołu, i z akna vysoŭvajecca jon — u soniečnych akularach, na ščupłych plačach zialony retra-mundzir ź sinimi NKVDysckimi piatlicami dy tryma rukavami na kožnym baku. Na vializnym hałavabruchu — retra-furažka zadam-napierad, takaja samaja siniaja, čekisckaja. U adnoj łapie za horła klešč trymaje batł «Byčynaj kryvi», u druhoj — «šmajsier» z uskinutaj uharu rulaj. Treciaj abdymaje jakujuści malavanuju ciołku.

Za jaho śpinaj, niedzie ŭ kiškach limuzina, ščemicca i źvivajecca, prosicca navonki brydoćcie, piakielnyja vypaŭźni: adnavokija marmaziaŭry, z hałavoj asła i rukami čałavieka, vuchapiaty, hołyja žaleznyja ludzi, buchmaty žycień, vožykapadobny chleŭnik, niejkija źmiarćvieła-zialonyja subjekty, jakim nievyčerpnaja biełaruskaja mova navat nie parupiłasia dać imia. Prahna łajucca mižsobku i ŭvačavidki šalejuć ad biespakaranaści i juru — rusałki, łaźniki, vadzianiki, lesuny i prosta čornaja žamiara, hihanckija kraty ŭ załatych soniečnych akularach, žuki i žaby.

Tut klešč sieje ŭ nieba čarhu sa «šmajsiera». Uvieś trasiecca ad ułasnaj apantanaści, hety pažadlivy chačuńka. I całuje ŭzasos malavanuju ciołku. A za jaho levym plačom aktyvizujucca źvivańni i korpańni ŭ sałonie.

— Drah nach osten! Drah nach osten! — niemym hołasam ravie nakačany «Byčynaj kryvioju» klešč i hetaksama hučna, na ŭvieś praśpiekt, daje zahad matacyklistam kiravać na piknik u Kurapaty.

Prakruciŭšysia ŭsiu nočku ŭ łožku, znoŭ zvaniu ŭ epidemijałohiju:

— Heta Kačunia, I. S. Što tam z klaščom?

— Zdarovy naš pailec, zdarovy karmilec! Nijakaha ničoha nie vyjaŭlena! — amal isteryčna viščyć sakratarka. — Dziakuj, što turbujeciesia. Zdarovy jak dub skarbovy naš darahi klaščunia, pamahaj jamu Boh i daj prybytku ŭ chatu!

— Zdarovy? To bok encefalitu niama?

— Nie, što vy, jaki encefalit? Ćchu-ćchu-ćchu! Budziem žyć ź im sto dvaccać hadoŭ! Ale ciapier adsutničaje naš tatulečka — pajechaŭ, miły, z žurnalistami na siało: hladzieć novuju fiermu z byčkami… A potym ź siłavikami — pieršynstvo pa badmintonie na pryzy sułtanskaha kłuba.

— Ja rady! — kryču ja ŭ adkaz.

— A ŭžo jakija my radzieńkija: takija haryzonty dla krainy adkryvajucca — novyja inviestycyi strumieniać, pažyŭnyja dla cieł i dušaŭ technałohii pa achovie zdaroŭja da nas narešcie pratočvajucca.

— To pieradajcie klašču, — kryču jašče. — Kab jon… kab išoŭ jon… što ja jaho... lublu i pavažaju.
Клас
0
Панылы сорам
0
Ха-ха
0
Ого
0
Сумна
0
Абуральна
0

Chočaš padzialicca važnaj infarmacyjaj ananimna i kanfidencyjna?