Alaksiej Kaŭka

Niedyplamatyčnyja natatki

Biełaruski dziońnik

 

«Straści biełarusa ŭ niebiełaruskich abstavinach»... Pasavała b, mabyć, i hetkaja nazva da prapanavanych nižej natatak. Kožan z nas na svoj ład pakutuje j suciašajecca ad svajoj Biełarusi — pakolki słuhavać joj celna, arhanična skroź było j zastajecca prablemaj vielmi niaprostaj dla našaha čałavieka. Biełaruś — malitva maja, spoviedź, dychańnie majo, tajemny sakrum moj. Ale ci tolki moj? Pieračytaŭ svaje dyplamatyčnyja zapisy amal dvaccacihadovaje daŭniny, i nie pakidaje adčuvańnie vostraje ich nadzionnaści, što siahaje za miežy asabistych pieražyvańniaŭ. Adyšła ŭ niabyt epocha («mirovoho socializma») — čas paŭstańnia natatak; kraina maja siniavokaja (chto moh tolki padumać...) sihanuła ŭ zamiežža z ułasnymi ambasadami, pradstaŭnictvami; naradžajecca biełaruskaja palityka — niachaj pakul vielmi nieadnaznačnaja, supiarečlivaja ŭ sensie svajoj nacyjanalna-dziaržaŭnaje adekvatnaści. I pytańnie biełaruskaści ŭ biełarusie, słužyvym, jak nikoli na časie. Dy j samo paniaćcie biełarusa ŭ siońniašnim vymiery nie padajecca mnie adnaznačnym. Adznaka ŭ tak zvanaj piataj hrafie (kažuć, užo admienienaja)? Prafesija (piśmieńnik, nastaŭnik biełaruskaje movy...)? Hramadzianskaja, maralnaja pazycyja (supraciŭ asymilatarstvu ŭ tvajoj Baćkaŭščynie)? A moža inakš: Biełarus u tabie — heta kryž horyčy j śviatła. Pakul niasieš jaho — žyvieš, budzieš žyć.

Aŭtar

Maskva, 1997

 

4 krasavika 1979.

«Riešienije na Vas sostojałoś. Nado vyjezžať sročno», — tak sustreli ŭčora ŭ SSOD'dzie*. I pačałosia: novyja ludzi, novyja imiony, novyja prablemy, šmat va ŭsim hetym, na pieršaje ŭražańnie, mitulhi, prapahandy i, zdajecca, vielmi mała kultury, pradstaŭlać jakuju j sadziejničać aznajamleńniu ź jakoj paklikany losam abłysieły zaŭčasna chłapiec-dziaciuk ź biełaruskaj vioski Maščalina. Mova pra kulturu nia tolki, mo j nia hetulki Jaŭtušenki, Akudžavy, Mahamajeva, Puhačovaj. Ale taksama, dla mianie ž mo pieradusim — kultury Dastajeŭskaha, Tvardoŭskaha, Kołasa, Rylskaha, Palijeŭskaha, Bryla... Toje ž i z navukaj...

Słuchali-hladzieli z Soniaj na ŭčorašnim kancercie «polskaj kultury» ŭ Kramloŭskim Pałacy. Klimuk, Hiermašeŭski i... kancert Šapena. Palityk z polskaha boku pryhadaŭ na ŭračystym adkryćci ab «viačystaj nieparušnaj pšyjaźni dvuch naroduv — polski i SSSR». Nie z ułasnaj, zrešty, viny mylicca jon adnosna kolkaści tych samych narodaŭ-siabroŭ. Zasnavalniki Lublinskaj vunii niekali taksama dalej «dvuch narodaŭ» nia rušyli, čym duža zakłapacili — i nadoŭha! — naščadkaŭ.

Dobra, nie adnoj palitykaj žyvy čałaviek, prynamsi na «Dniach kultury». Kulturaj najpierš, toj kulturaj, što słovami palaka Branieŭskaha (artyst T.Łamnicki) udakładniła — dy jak pranikniona, ščyra, pa-polsku! — imiony narodaŭ i spravu ich supolnaj duchoŭnaści:

Podaj mi dłoń Białoruś,

Podaj mi dłoń Ukraino..

 

8 krasavika 1979.

(...)Da ŭčarašniaha spektaklu ŭ teatry «Vspułčesny» (hastroli na scenie maskoŭskaha MCHATu). A prajmali-taki maralnyja pakuty sałdata-małdavanina (Ion Druce, «Śviataja śviatych»). Hodam raniej daviałosia hetuju ž pastanoŭku ŭ kupałaŭcaŭ mienskich bačyć, — ni movy (pa što, badaj, i sihanuŭ byŭ z Maskvy ŭ stolny Miensk), ni dziejańnia, ni vidovišča. Paziachaŭ mienski hladač i samajedztvavaŭ — za aktoraŭ i publiku — maskoŭski psych. I voś zusim inšaje dziejstva na polska-habrejskaj (rež. M.Enhlert, art. Jan Ehlert, R.Peryt) «versii» dramatyčnaj: płakaŭ, praśviatlajučysia, ačyščajučysia dušoju, hladač. Hości z Varšavy nie skazać kab «ihrali» pjesu — jany žyli idejaj i dziejničali, apantanyja, uźniosłyja, u imia idei. Nu j forma: i drama, i kamedyja, i ramantyčnaja akrylenaść, i troški polskaha paciešna-chlostkaha kabaretu, ale ni kropli eklektyzmu; skraznaja zachaplajučaja dynamika ŭ słovie j vobrazie. Treba było ŭbačyć, paraŭnać i troški zažurycca za biełaruski teatar.

 

 

9.04.1979 h.

Biahu va Ŭstanovu, da novych svaich pracadaŭcaŭ — «pakazvacca», zapasacca zadačami, abaviazkami, nie biez uśmieški zhadvajučy učorašniuju zaściarohu adnaho z načalnikaŭ: «Kakoj užas... Vy žie sovieršienno nie orijentirujetieś v śpiecifikie...» Ničoha, u niečym ža taki aryjentujemsia. Ci nia tak, Vasilka, druža moj?

Apoŭnačy. Naohuł dzień, jak i papiarednija ŭ hetaj zvyčajnaj haspadarcy mituślivaj, ničym cikavym nia ŭciešyŭ, nie ŭschvalavaŭ. Dy j ŁIM, jak i papiarednija, — sumny, navat samoha klasyka T. biełyja vieršy čamuś nie kranajuć. Zahlanuŭ u «Kontiekst-78», amal «kramolny», kažuć, pa ŭsioj Maskvie ŭ rosšukach knihamany j nia tolki jany. Pakul asensavać ideju julijanskaha staražytnaruskaha kalendara, zanatuju prostuju repliku Meryme:

«... Ja achvotna addaŭ by Fukida za spraŭdnyja memuary Aspazii ci jakoha Perykłavaha raba, bo tolki memuary, hetaja niepasrednaja hutarka aŭtara z čytačom, dajuć nam toj malunak čałavieka, jaki cikavić i zajmaje mianie».

Takim čynam, čym by ja ni zajmaŭsia, pamiatać pra niepasrednaje, žyvoje...

 

 

11.04.1979.

«... tych, što pakidajuć šlachi prostyja, kab vałačycca šlachami ciemry...» Ad ranku da viečara kalidorami, schodkami, ź dźviarej u dźviery. Słuchaŭ, vysłuchoŭvaŭ. Moža, Fichte («Sučasnaja epocha») i dapamoh prystojna źnieści nudnyja nastaŭleńni, pavučańni. Horšaje, adnak, napieradzie. I heta razumieju. Ci padrychtavany na horšaje? Ci nie «sarvusia», nie zakryču, nie zalamantuju? Kali b načasie viedać toje, zapavietnaje: śviacilnik, što ŭ tabie dy nie patuchnie.

 

 

16.IV.79.

Varšava... Jašče nie zusim taja , što da sih lubib. Zakłapočanaja, zapracavanaja —imčyć, śpiašajecca na «Fijatach», «Starach», «Tatrach», nasustrač soncu j viaśnie. Toj samaj, amal zabytaj, dziŭnaj viaśniancy z dalokaha dziacinstva. Buślinaje kryło nad strachoj, zhledžanaje ŭčora ŭžo na hetym baku savieckaje hranicy. Białun daŭhadziuby zastyŭ nad hniazdom uračysta, aciarušany smuhoju błakitnaju, soniečnaj. Pralazhataŭ ciahnik — busieł nie strapianuŭsia: pryzvyčaiŭsia, mabyć, da šumoŭ niazvykłych, nadakučlivych, a moža prosta ŭśviadomiŭ svaju buślinuju niepaduładnaść našaj zacyvilizavanaj taropkaści. Sa mnoju ž, u valizie, taksama charašynia «buślinaja»: «Ziamla pad biełymi kryłami» Karatkieviča...

 

 

17 krasavika 1979.

Pakrysie pradstaŭnik stajecca dyplamatam, choć naŭrad ci nabudzie adpaviednyja kandycyi, navat «niekarjernaha». Zatoje knihi ŭ Varšavie ŭžo nabyvajucca, dy jakija. Dziela voś takoj viečarovaj hadziny varta było tryvožycca, pabojvajučysia niečakanaściaŭ, ceły dzień. Dzie jašče pałaskavieła b voka, zhledzieŭšy niazvykłaje vydańnie: «Antologia poezii biažoruskiej». I serca ŭzvaruchnułasia b ad niečaha miłaha, piaščotnaha.

 

 

30 krasavika 79.

«Francišak Skaryna pachodziŭ ź Biełarusi, ale pačuvaŭsia palakam» (Perspektywy, 1978, N 48) — nia bolš, nia mienš. Što ž, dačakajemsia Ściapanavych (Aleksandroviča) natatkaŭ ab biełaruskim aśvietniku na adnoj z suśvietnych movaŭ dy pašlem — čamu b nie? — panu Budkieviču.

 

 

3 traŭnia 1979.

«Havoryć Miensk...» Tak, siudy, u polskuju stalicu dalataje radyjochvalami hołas maje Biełarusi.

Chacia nia nadta našyja hałasy słuchajuć, a časam uvohule zamoŭčvajuć. Z pačućciom prykraści hartaŭ «Antalogie opowiadania radzieckiego». 40 aŭtaraŭ! Usim znajšłosia miesca: i Zoščanku, i Aksionavu, nie zabyty j moj znajomy z dalokaha Azerbajdžanu Akram Ajliśli (peŭnie ž varty «polskaj» pašany). Voś tolki pra bližejšych susiedziaŭ panovie-«antalahisty» zabylisia. Niama ni Kołasa, ni Bryla, ni Stralcova, nia kažučy pra maładziejšaha viekam dy śpiełaha talentam Alesia Žuka. Na mapie «radzieckieho» apaviadańnia niama biełarusaŭ, niama Biełarusi. Niešta ž treba rabić. Nia žalicca, ale skazać, nie prynižajučysia, pra Dni polskaj litaratury ŭ Biełarusi.

 

 

6 traŭnia 1979.

Traŭnia — ciopłaha, tapalinaha — pakul nie čuvać. Zmročna, sivierna. Karčom calusieńki dzianiok (niadzielka) za stałom. Banalnaja sprava, prymityŭniejšy siužet, a nakolki mułka dajecca, kab «sklapać» jaho pa zadadzienych mierkach.

Padviečar — hałava, što cebar: pustaja j ciažkaja.

Dybaŭ atuleny ciamrečaj cichaju ściažynoj parku Łazienkavaha, namarmytvajučy radki spolščanaha Bahdanoviča. Lahčeła hłuzdam, śviažeła ŭ hałavie, spakajnieła na dušy. Choraša j smačna prahučvajecca słova rodnaje ŭ polskim pierakładzie:

Ciemnieje brzeg zhbaty boru...

I oto rhka mimowolnie,

Zamiast uczonych pierskich wzoriw

Zaczyna tkab bažwaty polne.

I niečakana niejak «Słuckija tkačychi» ź liryčnych sutoniaŭ palaka Tadevuša Chruścialeŭskaha niby znovu nabyvajuć biełaruskuju tajemnaść:

Smuha niabios nad sinim boram...

Ruka dziaŭčyny mimavoli

Zamiest čužoj ziamli ŭzoraŭ

Snuje błakit lnianoha pola.

Mabyć z takim refrenam pačniecca zaŭtra słova majo pra Biełaruś pierad «piłotami»-turystami. Prydbać jašče ekzemplar «Antalohii paezii biełaruskaj» dy padaravać Ježy V. — niaprostamu siabru majmu z palakaŭ — synu polskaha čyhunačnika z Baranavičaŭ, pakryŭdžanaha vieraśniem 1939... Dy j Vasilu pasłać treba — u padziaku za «Etymalahičny słoŭnik», što cichieńka prytaiŭsia tut, na «varšaŭskaj» palicy j čakaje svaje pary.

 

 

7 traŭnia 1979. Dakładniej — užo 8-ha.

Poŭnač tut ciažej pieranosicca. Śvincovaja hałava. Čarodny ž dzień nie lahčejšym ad učarašniaha budzie.

Adnak niešta ž zroblena — chacia b voś hetyja 24 staronki tekstu. Nie «bieśśmiaroćcia» dziela i ŭsio ž sumlennaha, prynamsi z intencyjaŭ aŭtara.

Kali ž začerpnuć z «Čaši mudrosti», možna zasynać, choć i nie saŭsim spakojna:

«Nie zapluščvaj vačej, kali paciahnie na son, nie razabraŭšy ŭsich svaich učynkaŭ za praminuły dzień», — Pifahor.

 

 

8 traŭnia 1979.

U Domie savieckaj navuki j kultury (DSNK) słuchaŭ Siarhieja Bandarčuka: «Znajetie, ja ukrainiec i sčitaju etu rabotu (film «Taras Šaŭčenka») samoj dorohoj dla siebia. Był ja tohda k tomu žie mołod — 27 let». I spaścihłasia, zdajecca, tajamnica jahonaje ŭpeŭnienaści, niedahavoranaści, ścipłaści j kultury. I mnie ŭciešna za inšaha čałavieka, što voś tak niepasredna, vyrazna moža havaryć pra svaju nacyjanalnaść. Jakoje hość moj viačerni, ziamlak, nia vielmi achvočy trymacca. Chiba što «pamiž nami», čarkujučy: «V našiej słužbie iskriennosť, emocii isklučieny. S toboj otkrovienien tolko potomu, čto ty iz Biełoruśsii...»

Kali b nia byŭ ja ź Biełarusi... Kab biełarusam ja nia byŭ... Adnak ža adtul ja i im jość, — jościaka, jak zvykłasia havaryć u maim Maščalinie. Adsiul — dychańnie, siła j nienapisanaja (niedapisanaja?) maja apovieść.

 

 

17 traŭnia 1979.

U centralnaj siadzibie Tavarystva polska-savieckaj družby, na Kredytovaj — litaraturnaja impreza. Hučeła j biełaruskaja syłabatonika, — Jazep Siemiažon čytaŭ frahmenty svajho abiełaruščanaha «Pana Tadevuša». Dalikatna, miž inšym, pryhadaŭšy i pra našaje prava na «zaściankovaha šlachcica» pana Adama.

Naohuł ža — napružana, mituśliva. Sustrečy, vystavy, narady, zvanki dy paśpiešlivyja śpičy-ekspromty «W imeniu». Nie biaz nutranaha razładu, niejkaje zakampleksavanaści. Adčužanaść, zdajecca, z boku i «karjernych», i «niekarjernych». Treba navučycca maŭčać. — «Ni pierad kim nie varušy...» Bo inakš adsiul zvyčajnym chodam vybieraśsia. Pra toje ž i Alaksandar Tryfanavič:

Nie sunimać praź inšych dabradziejaŭ

Ułasnych kryŭd ahorkłuju tuhu. —

Žyć, jak žyvieš: ciarpieńniem i nadziejaj.

Ŭ ahłobli staŭ — zabudź pra nie mahu.

Ściažynaj žorstkaj mierajučy kroki,

Pa ščyraj praŭdzie — inšaje niama —

Los asabisty hetak uźnimać,

Pa im kab inšy ŭschodziŭ los vysoka

I bol svoj vostry niechta sunimaŭ.

Sanetu: da ŭsiaho, słova b tvajo pačuć, dychańnie adčuć, Mučanica maja, paratunak moj.

 

 

29 traŭnia 1979.

«Bo kali vy budziecie daroŭvać ludziam vystupy ichnyja...» Ale — poki vybačać druhim, siabie ŭziać by za mordu j anikomu ani słova lišniaha, zapalčyvaha. Ni ŭ imia «pšyjaźni», ni dziela asabistych bolaŭ i piačalaŭ. Tyja, apošnija, zachlistvajuć. Navokał duchoŭnaja j dušeŭnaja blakada. Ludzi — daruj im Hospadzie — zarablajuć hrošy j čyny, pa mienšaj miery, nie prajmajucca, zdajecca, vysakarodztvam, maralnaj cnatlivaściu. Tut prablema «pamiž» (prysłuhoŭvańniem i słužeńniem) jašče vastrej i bieznadziejniej.

Viečarami — suciašeńnie ŭ «Ciorkinie». Moh ža smalenski chłopiec-frantavik azvacca ŭ inšaj ipastasi, peŭna j adzyvaŭsia, z-pad Słucku ci Ihumiena:

Niby ŭ śviata na hulancy

Pamaśnicy ŭ chacie hnie.

Žarty žmieniaj, chaj ich prancy,

Sypanuć nie praminie.

.....................

A harmoń hudzie nabatam,

Miłahučny śpieŭ viadzie...

Ludzki vy narod, sałdaty,

Pašukać takich ludziej!

Urešcie, nia skroź festyvalami, mitynhami «pradstaŭnictvu» majmu prabaŭlacca, nia skroź «trybuńničać». Peŭnie j da «Naradovaj» (biblijateki), uściaž jakoj pakul što prašmyhoŭvaje dyplamatyčnaja «Vołha», jašče zbočycca. I pamaŭčycca.

Dak ža pasprabuj uśmichnucca raničcy novaj i ŭśmiešku łuchcie, chcivaści napierakor, praniasi da viečara.

 

 

30 traŭnia 1979.

Urešcie i biblijateka — pry mnie, chatniaja. Pieršaje znajomstva ź filazofijaj Trentoŭskaha. Filazofija jak «samapaznańnie praŭdy». Praŭda ž u polskaha myślara arhaničnaja, počviennaja, a ŭ niečym — vielmi ž maja, biełaruskaja: «Jak niamožna mieć dźviuch duš, tak nielha mieć dźviuch ajčynnych movaŭ». Choć sam filozaf vyspaviadaŭ dumki ducha svajho pa-niamiecku, sercam i rozumam prypajany byŭ da macierki-Polščy: «Ty, harotnica ŭciskanaja, płačka-siracina. Tabie ja byŭ by našmat karyśniejšy, čymsia hetaj čužanicy, abdaravanaj hienijami až zanadta. Tolki chto ž jość haspadarom svajho pryznačeńnia?»

 

 

31 traŭnia 1979.

Pra ŭčarašniaje. Byŭ adnak moj biełaruski dzień: žyŭ Joju, słuchajučy, sumujučy, havoračy. Choć spravy — tyja ž, mituślivyja — šybavali svaim toram.

Da poŭdnia — na plenumie Hałoŭnaha Praŭleńnia Tavarystva polska-savieckaj družby. Pramoŭcy davodzili, jak važna ŭzmacniać jaje, pryjaźń, i jak jano ŭ kožnaha robicca. Vajavoda ź Bieła-Padlaski pryhadaŭ pra 60-hodździe BSSR, supolnaje z susiedziami-bieraściejcami śviatkavańnie jubileju.

Paźniej załučyłasia da restaranu paabiedać ź litoŭskaj delehacyjaj. Naščadki Hiedymina, śvietłatvaryja, hodnyja ź siabie ludzi, niejak adrazu paciapleli, pałaskavieli, zaŭvažyŭšy ŭ svaim subiasiedniku biełarusa. — «U nas vied́ s biełorusami chorošaja družba. Da i Biełaruś za poślednieje vriemia šahnuła daleko. Rańšie iz Minska — za pokupkami v Vilnius, a tiepieŕ i naši začastili v mahaziny k sosiediam...»

Mahaziny... Kali b tolki pa ich mierkavać ab uźlocie j zaniapadzie majho naroda. Niešta sprabavaŭ udakładnić, maŭlaŭ, pabahacieli ludzi, ad samazabyćcia ačuńvajuć, hodnaść ichnaja nacyjanalnaja ŭzvarušvajecca.

Pra toje ž i na tearetyčnaj kanferencyi dyplamataŭ: niama internacyjanalizmu za miežami kankretnaje nacyi, addanaści svajmu narodu. Ja — ruski, ja — litoviec, ja — biełarus; ja — saviecki čałaviek. Adno biez druhoha nie isnuje. Ničoha, słuchali, chaj sabie nie biez pabłažlivaści. Mo katoramu mroiłasia štoś inšaje, procilehłaje: zahavary kožan palak pa-rusku dy jašče katehoryjami «moralnoho kodieksa stroitiela...», pazačyniaj kaścioły (pad muzei ateizmu j śvinarniki), abahul sialanskija haspadarki — voś vam i tryjumf, «koniečnaja ciel» saviecka-polskaha braterstva...

 

 

2 červienia 1979.

Na cichaj majoj vułačcy Javožyńskaj — dziciačy hałasok u ranišni błakit: «Papieo jeszcze nie przyjechaž?» Tvaryk u chłapčaniaci viasioły, zabaŭny. Urešcie j Varšava — i katalickaja, i marksisckaja — kocić čarodkami da Łazienkaŭskaj trasy. Siudoj voś-voś maje prajechać Syn naroda, «pradstaŭnik» Bohačałavieka na ziamli, u niadaŭnim polski kardynał Vojciech Vajtyła. Peŭnie horad nad Visłaj prajmujecca nia tolki Papam Rymskim. Ale nakolki choraša, adnadušna vykazvaje jon najpatajemniejšyja aznaki polskaha patryjatyzmu. Z rasčynienych voknaŭ druhich, trecich i vyšejšych pavierchaŭ mihciać śviečački akazijanalnych, chatnich ałtaraŭ. I tutaka ž, uzdoŭž trasy, na poli Makatoŭskim zaharajuć varšavianie — z tych, dla kaho ziamnyja słabaści nahetulki ž naturalnyja, jak i najvyšejšyja, «niabiesnyja» paryvańni.

 

 

4 červienia 1979.

Treba niešta ciopłaje, uźniosłaje pra Dziciačuju pieśniu polska-savieckuju, pra biełaruski taniec i «Ručniki» ŭ Zialonaj Hury, adkul siońnia viarnuŭsia. Niavyspany, stomleny. A na kvatery «Priedstavitiela» — novy hość, novaje znajomstva. Hetym razam — bližejšaje, cikaviejšaje. Bo j tema taho vartaja: polska-biełaruskija litaraturnyja suviazi. I subiasiednik — prafesar Bazyl Białakazovič zdajecca dastojnym nośbitam i słova, i spravy; dobraje spałučeńnie intelektu j praktyčnaj dynamiki.

Ale — pozna j vočy aciaželi.

Choć dziorzki Adam Hanuškievič — z teleekranu — zdatny ŭzvarušyć nia tolki zmoranaha. Papularnaha režysera atakujuć (melamany) za eklektyku, niepašanavańnie klasyki j h.d. Dy toj baronicca-nastupaje ŭpeŭniena, bliskuča: «Čaho vy chočacie? My pieražyvajem časy, kali ŭsio mastactva stajecca eklektyčnym. I paprok da mianie možna traktavać kamplimentam».

 

 

14 červienia 1979.

Praź piać chvilinaŭ adyjdzie j hety dzień. Byŭ jon charošy, pracavity j ludzki. Daviaršyŭsia sustrečaj z Ivanam Antonavičam Brylom. Mudry, nienapyšlivy majstar słova, jon i ŭ razmovie — soniečny j prosty. Zakranułasia j polskaje «mesijanstva», i «ziemie zagarnihte», a najpierš jasnavokaja Biełaruś naša, jakaja, što b tam ni było, niamieć zusim nie źbirajecca. Kali mierkavać chacia b pa Brylovych knihach, što čytajucca siońnia j palakami, i niemcami, i čechami, i baŭharami... Dniom raniej na viečarynie ŭ DSNK svaje ŭražańni ad festyvalu savieckaj pieśni (u Zialonaj Hury) piśmieńnik padahuliŭ ciopłaju śmiašynkaj-iskrynkaj: «Pieśni — pieśniami, pahoda — pahodaj, ale rabota — rabotaj». Voś tabie i parada, i zaściaroha.

 

 

17 červienia 1979.

U lesie Janoŭskim, bližej da polska-savieckaj miažy, źbirajucca veterany-partyzany, siarod ich i niekalki pasiviełych dziadźkoŭ, što ŭratavalisia padčas trahičnaha praryvu blakadnaha ŭletku 1944. Na Parytovym pahurku pad memaryjalnaju plitoj supačyvaje prach i biełarusa Babiča (moža, z maich, susiednich ad Maščalina Ladoŭ?), abok hruzina Mamierašvili, siarod Ivanovych, Dovydienkovych...

Da Varšavy z darohi dalokaj, z žytoŭ naliŭnych prydarožnych «prybiehli» čarodkaj błakitnaj vałoški. Siarod ichnaje cichaj siniečy try pušystyja hałoŭki čyrvonaj kaniušyny.

Pra biełarusa Hałuboviča — adnaho z acalełych praryŭnikoŭ — zaŭtra.

 

 

18 červienia 1979.

Historyja jašče adnaho «maskoŭskaha biełarusa» ŭ niekalkich słovach takaja:

— Ja vied́ tožie biełorus. No pišuś russkim. Otiec počiemu-to tak zapisał. Jemu, vidimo, vsio ravno było. Da i sam ja v dierievnie svojej (na Aršanščynie) tolko odin raz byvał — v rańniem dietstvie, s otcom. No vot každyj raz projezžaja Moskovskim šośsie zaŝiemit počiemu-to v dušie na podjezdie k tomu ukazatielu. Čto-to v etom jesť... Vot dočka moja — ničieho vied́ nie znała, a kak-to sprašivajet: «Papa, a počiemu ty biełorusom nie zapisałsia?» Ja jej hovoriu: «Vot vyrastieš, možieš siebia biełoruskoj zapisať». Znajetie, ona u mienia upriamaja — sdiełajet, kak zadumała.

Viečaram — zvanok telefonny pana prafesara: «Nu jak, ci čytajecca, panie radco?» Sapraŭdy, knihi doracca, kab čytali. Tym bolš, kali ŭ hetym čytańni tvajo suciašeńnie. Jak suciašaŭsia, mabyć, u svoj čas Alaksandar Jelski nad staronkami Mickievičavaj epapei paetyčnaj: «Čytajučy «Pana Tadevuša», darahija biełarusy, palubicie ŭsim sercam svaju rodnuju, zaniadbanuju, śviatuju biełaruskuju movu, jakaja spradvieku nia tolki była vašaj u siołach, ale jaje ŭžyvali samyja daŭniejšyja manarchi kraju j ich vialmožy»...

 

Całkam «Niedyplamatyčnyja natatki» Alaksieja Kaŭki buduć nadrukavanyja ŭ almanachu «Šuflada».

 

* SSOD — «Sojuz sovietskich obŝiestv družby i kulturnych śviaziej s zahraniciej». Aŭtaru daviałosia pracavać pradstaŭnikom hetaje arhanizacyi i adnačasova radcam pasolstva SSSR u Polščy ŭ 1979-1982 h.

Клас
0
Панылы сорам
0
Ха-ха
0
Ого
0
Сумна
0
Абуральна
0