Natałka Babina

Pastka dla krata

Praciah. Pačatak u №23.

...Studentka mienskaje Palitechniki Janina znachodzić na svaim leciščy trup nieviadomaha čałavieka. Jejny kachanak-specsłužbist Andrej biarecca za raśśledavańnie hetaje tajamničaje spravy. Janina adčuvaje, što za joj uvieś čas sočać, a pa darozie na zaniatki ledźvie nia robicca achviaraju nieviadomaha zabojcy...

Raschrystanaja, u švedry napierakos i z varjackimi vačyma, ulacieła ja ŭ aŭdytoryju, hruknuŭšy dźviaryma. Našy padniali hałovy, jak pa kamandzie. Niechta pryśvisnuŭ. Faina Abramaŭna zapyniłasia na paŭsłovie. Pramarmytaŭšy “draście, možna sieści?”, ja pradefilavała da apošniaj party i ŭpała pobač z Zarembaj.

Faina Abramaŭna prahłynuła ździŭleńnie i z paŭsłova znoŭ paviała havorku pra ŭzrovień vibracyi ŭ vytvorčych pamiaškańniach klasy “A”. Tolki ci da ich mnie było?

Ledźvie bomknuŭ zvanok, Dub źniaŭsia ź miesca j padyšoŭ da nas.

— Tolki nie kažy, što heta stralali ŭ ciabie.

— Kali ty prosiš, dyk, biezumoŭna, nie skažu. A što, byli čuvać streły?

— Dy nia toje kab hučna. Ale ja pačuŭ.

Peŭna, Dub byŭ adziny, chto pačuŭ. Vakoł viravaŭ pierapynak. Nichto na mianie nie zvažaŭ — pryzvyčailisia da maich spaźnieńniaŭ, — i tolki Dub dy Zaremba pazirali zaniepakojena. Jany čakali apoviedu. I ja ŭsio raskazała, pačynajučy z učorašniaha viečara.

— Ty musiš zaraz ža pazvanić tvajmu hetamu, — z vyraznym niezadavalnieńniem pramoviŭ Dub, kali ja skončyła.

Ja pahladzieła na jaho ź piaščotaj: upieršyniu Dub uhołas zhadaŭ “majho hetaha”.

Ja — niepadzielenaje kachańnie Duba. Jon mnie padabajecca. Padabajecca jaho nadzvyčajnaja chudzizna, spraktykavanaść u roznych drobnabiznesovych spravach (čaho tolki jon ni vaziŭ z Polščy ŭ Rasieju — ad stanikaŭ da aŭtamabilaŭ), padabajecca hučnaje proźvišča Dubroŭski dy nia mienš hučnaje imia Fabijan, i kryvavataje paśla niejkaj avaryi voka, i toje, jak jon vymaŭlaje “Słucak, Połacak”, i “ŭ”, jakoje ŭ jahonych vusnach nahadvaje jabłyk... Ale kali źjaviŭsia Andrej, ja adrazu zrazumieła, što Dub nazaŭždy zastaniecca nia bolš čym siabram. Zrazumieŭ heta, peŭna, i Dub, dyj zaciaŭsia ŭ maŭklivym nieadabreńni.

— Hlań! — ździŭlena vojknuła Zarembačka, tycnuŭšy palcam mnie ŭ ściahno.

Ja hlanuła. Na novych čornych pančochach źziała doŭhaja dzirka, z abpiečanymi krajami. Usiaredzinie ž dzirki, na skury, była drapina. Kroŭ užo zapiakłasia.

— Niešta ty źbialeła, — zaŭvažyŭ Dub.

— Jak na adzin dzień, to ź mianie achovy pracy dosyć, — skazała ja słabym hołasam, zabirajučy torbu. — Pajdu ja.

Dub pajšoŭ sa mnoj. U kalidory, dzie palili dy hamanili našy, ja trochi akryjała. Razam z Dubam my ahledzieli ŭsie zakutki, i Dub navat znajšoŭ drapinki na ścianie, jakija mahli być śladami kulaŭ. Ale samich kulaŭ, roŭna jak i ŭvachodnych adtulinaŭ ci niejkich śladoŭ taho, chto stralaŭ, nidzie nie było. Toj niechta mieŭ kali navieści ŭ kalidory marafiet.

My spuścilisia ŭniz, i ja — biedny Dub! — patelefanavała Andreju. Mnie vietliva adkazali, što jaho niama, ale pavinien chutka być. Ja vyrašyła pajechać da jaho na pracu. Dub pasadziŭ mianie ŭ taksoŭku, pryčym adkinuŭ maju prapanovu złavić jaje na praspekcie, advioŭ na prypynak da “Ryhi”, dzie pałova pryvatnikaŭ mnie dobra viadomaja z-za zahannaj zvyčki ŭsiudy spaźniacca, i pasadziŭ da nadziejnaha staroha žyda, papiarednie zapisaŭšy numar aŭtamabila. Kažu ž, spraktykavany ŭ spravach moj Dub!

Sieŭšy ŭ taksoŭku, ja hłyboka zadumałasia. U vyniku, nie dajechaŭšy da Andreja, paprasiła spynić mašynu la vakzału. Ja vyrašyła znoŭ źjeździć na daču. Hrošaj, jakija byli pry mnie, chapiła na paŭlitroŭku “Absalutu”. Chutka elektryčka niesła nas z “Absalutam” da novych pryhodaŭ.

Znoŭ na leciščy

Vartaŭnikoŭ Zbyška i Anupryja ŭ chacie nie było. Ja abyšła padvorak, pad brech Bałonika, jaki skakaŭ na łancuhu, patuzała klamku, pakinuła butelku z “Absalutam” u cebryku, dzie siakuć zielle dla kačak, i pajšła da siabie. Pustynna było navokał. Na poli čarnieli plamy prysku na miescy dźviuch spalenych ścirtaŭ. Padazrona ahladajučysia, stupiła ja na brukavanuju ściežku, što viała da našaha domu...

U chacie ŭsio było, nibyta, jak zvyčajna. Pierš za ŭsio ja padyšła da stała, na jakim zaŭsiody staić hlečyk z kuchonnymi nažami. Naža z nadpisam “Sapraŭdnamu čałavieku — z padziakaj” siarod ich nie było... Ale kali jon prapaŭ? Kali ja bačyła jaho apošni raz? Čort jaho viedaje... Zdajecca, kali pryjaždžała tydzień tamu, jon jašče byŭ. A mo nie? Abyšoŭšy ŭsie pakoi i ŭpeŭniŭšysia, što ničoha niezvyčajnaha ŭ vočy nia kidajecca, ja ŭklučyła kavavarku i vyjšła na harod.

La prybiralni nie było ničoha, što b nahadvała pra taho mierćviaka ŭ razory. Ja prysieła na kukiški i ŭvažliva ahledzieła hradu. Baćka akuratna ŭskapaŭ jaje na zimu zhodna z knihaj “600 paradaŭ aharodniku”, nie raźbivajučy vialikich hrudak, i ziamla hetaja tak i zamierzła. Tolki dzie-nidzie la ściežki hrudki paraźbivalisia: tut padaŭ miarćviak, potym, peŭna, prachodziŭ Zbyšak, potym tupatali miltony, što zabirali trup. Znaku na zamierzłym poli amal nie zastałosia — tolki para raźbitych hrudkoŭ. Da siońniašniaj ranicy stajaŭ dobry prymarazak. Ziamla skamianieła.

Ja ledźvie nosam nia ryła hradu — tak karcieła pabačyć jaki niedapałak, abo huzik, abo nasoŭku z manahramaj — słovam, niešta, što zvyčajna pakidajuć na miescy złačynstva zabojcy z detektyŭnych ramanaŭ. Ničoha takoha i blizka nie było. Rasčaravanaja, ja padniałasia na nohi i zadumienna pačała abychodzić harod. Uspomniła pra kavavarku, paviarnułasia, kab pajści ŭ dom, i... asłupianieła. Pierš čym uziałosia na maroz, dni try imžeŭ doždž. Hetym časam, peŭna, i prachodziŭ praz naš harod čałaviek — navat bieh, kali mierkavać pa śledzie, jaki jasna adbiŭsia ŭ hlei, a potym zamierz tak. Što heta nia moj i nia baćkaŭ śled, ja pabačyła adrazu: pa-pieršaje, pa pamiery, pa druhoje, pa napramku — śled išoŭ ad dźviarej, ale nie da darohi, a da tyłu, da kustoŭja, jakoje adharodžvaje našu działku ad susiedzkaj... Što nam tam rabić, u kustach, kali jahady sto dzion jak paźbiranyja i hrady ŭskapanyja na zimu? Trochi dalej ja ŭhledzieła jašče adzin śled. Serca majo zabuchała ad chvalavańnia i, tarhanuŭšysia, ścichła — ja zrazumieła, chto tut chadziŭ. Bo, aproč pamieru, zaŭvažyła jašče niešta, vielmi važnaje. Takoje, što starońni čałaviek, peŭna, i nia zhledzieŭ by zusim... Ja ŭzdryhnuła — cicha padkaciła šeraja mašyna. Andrej-Nakryj-Mianie-Andarakam, pabačyŭšy mianie, ździviŭsia nia mienš, čym ja, pabačyŭšy jaho. Ź im pryjechała kolki milicyjantaŭ, jakija mieli namier “pravodzić śledčyja dziejańni”. Vietlivy, ale trochi miortvy małady čałaviek, jaki nazvaŭsia śledčym “pa vašaj spravie”, paprasiŭ dazvołu pahavaryć, atrymaŭ jaho, i ŭsia harezija na čale sa mnoju rušyła da chaty, dzie kavavarka amal užo lotała pa kuchni.

Admoviŭšysia ad kavy, milicyjanty ŭzialisia da pracy. Filižanku, jakuju ja była ŭziała, kab nalić sabie mocnaha i ŭzmacnialnaha napoju, u mianie adabrali, ahledzieli praz łupu i tolki tady viarnuli. Usčałasia šalonaja rabota: milicyjanty zahladali va ŭsie kutki, razahnali pył z padłohi pad łožkam i kanapami, rassypali pa stałach niejki parašok, jaki nahadvaŭ sažu abo rastoŭčany vuhal, — šukali, jak mnie padkazaŭ moj dośvied čytački detektyvaŭ, adbitki palcaŭ... Viadoma, što nie znajšli ničoha. Dakładniej, adbitkaŭ było mnoha, ale mała jany dapamahli śledztvu: maje, baćkavy, Andreja... Śledčy zadaŭ mnie mnostva pytańniaŭ: a jak mianie zvać? a dzie ja vučusia? a čamu apynułasia na dačy adna ŭviečary? a ci viedała zabitaha? a ci bačyła raniej? a kaho sustrakała pa dorozie? a chto viedaŭ, što ja źbirajusia na daču?.. Nia viedaju, jakija tam vysnovy jon zrabiŭ z maich achvotnych, padrabiaznych i, bačyć boh, ščyrych adkazaŭ, ale, miarkujučy pa tym, što hołas jaho z kožnym pytańniem rabiŭsia ŭsio bolš panyłym, a vočy — adsutnymi, — nia vielmi suciašalnyja dla siabie.

— A chto jon byŭ, hety zabity? — pacikaviłasia i ja pry kancy.

Zusim źnijakavieŭšy, jon adkazaŭ:

— Jaho asoba ŭdakładniajecca.

— A voś vy pryjechali siudy z vobšukam, — praciahvała ja, — a kali b mianie tut nie znajšłosia? Jak by vy trapili ŭ chatu?

— Uličvajučy vašyja adnosiny z Andrejem Vacłavavičam, vy, peŭna, nia mieli b pretenzijaŭ, kali b dom nam adamknuŭ jon i vobšuk prachodziŭ u jaho prysutnaści? Prosta vas nie było ni doma, ni ŭ akademii...

Tolki ja raziaviła rot, kab spytacca, a što b jany rabili, kali b u mianie ŭsio ž uźnikli pretenzii, jak na verandzie zatupali, i ŭvajšli Zbyšak i Anupry. Kali jany i nie čakali pabačyć tut natoŭp milicyjantaŭ, dyk vyhladu nie padali. Zrazumieŭšy, chto pryjšoŭ, śledčy trochi padbadzioryŭsia i ź vietlivaściu, jakaja, jak ja zaŭvažyła, była jahonaj charakternaj rysaj, paprasiŭ dazvołu zadać niekalki pytańniaŭ. Tym časam milicyjanty absypali popiełam usio, što było možna, vycierli ŭvieś pył pad łožkami i, paličyŭšy, peŭna, svoj abaviazak tut vykananym, pierabazavalisia ŭ harod, pryčym pryviali adniekul navat sabaku i pahnali jaho na hrady. Papivajučy kavu, ja sačyła praz akno za sabakam i adnym vucham słuchała, jak dapytvali Zbyška Janaviča: śledčy, vidać, zabyŭsia paprasić mianie na čas dopytu vyjści.

Zbyšak siońnia admoviŭsia ad svajho pryncypu “Ty mieniej havary, jano lepiej budzie”, jakoha stroha trymaŭsia ŭ dačynieńniach sa śvietam, i rassypaŭsia takimi frazami, što ja tolki dziviłasia. Tak, na pytańnie, što jon, Zbyšak, rabiŭ učora viečaram na dačach, jon adkazaŭ: “Kali panie ŭłada dumaje, što ja atrymlivaju svaje hrošy ni za što, dyk panie ŭłada pamylajecca. 128 damoŭ, panie ŭłada, adzin u adzin! Ja, panie ŭłada, kažu prynsidacielu: puści, kažu, pa aharožy elektryčnaść, nivodzin złodziej nie pralezie. Słuchaje mianie prynsidaciel — vačyma łypaje, by siońnia ź jajka vyłupiŭsia. A Patapovič kaža — u mianie harbuzy! Dy jakija tam harbuzy — chvihi, a nie harbuzy, kali pamiž nami, panie ŭłada! Kamu jany patrebnyja?! A prynsidaciel havoryć: budziem tvajmu Bałoniku kości nasić. A Bałonik kaściej i nia jeść nikoli. Našto jamu tyja kości? Mnie z tych kaściej jak z kazła — ni runa, ni małaka. A kałatušku ja na svaju hatoŭku nabyŭ — Juzik z Krasnaha mnie zrabiŭ...” Śledčy pažadaŭ udakładnić, chto takija Bałonik i Juzik. Na hety kont było adkazana: “Bałoniku hetyja kości ani ŭ znak. I nia łys Habruś! Bałonik medal mo mieŭ by, kab na miažy słužyŭ. Bo razumny, chalera. A Juzik durny, jak baŭbieška”.

Z dalejšaj razmovy śledčy moh zrabić vysnovu, što Zbyšak Janavič maje sadysckija schilnaści i trymaje ŭ admysłovaj budzie niejkaha Habrusia Bałonika, jakomu, što praŭda, Anupry kožny dzień varyć śviežuju jušku. Pryčym łancuh, na jakim siadzić hety niaboha, vielmi mocny, jašče “za tymi savietami” kupleny. Pra Juzika ž z Krasnaha Zbyšak i havaryć admoviŭsia, bo toj, z pryčyny pryrodžanaj duraści svajoj natury, zmarnavaŭ šaniec, dadzieny losam, i zamiest taho, kab pracavać na kalei, hraje na skrypačcy na viasiellach, a hrošaj zusim nie biare.

Na pytańnie, ci nie zaŭvažyŭ u toj viečar Zbyšak čaho-niebudź niezvyčajnaha, jon adkazaŭ: “Badaj čy nie, panie ŭłada! Parsiuka takaja sračka razabrała, a z čaho b? Ja kažu Anupryju: heta niešta niezvyčajnaje, Anupry! Heta, napeŭna, niechta nam na čary jajka pad płot padkinuŭ, voś parsiuk i zadrystaŭ!”

U takim napramku razmova ciahnułasia jašče chvilinaŭ z dvaccać, paśla čaho kančatkova pamierły śledčy padziakavaŭ staromu i pajšoŭ z chaty. Pry źjaŭleńni jaho na parozie sabaka prykmietna pažvavieŭ, haŭknuŭ i pačaŭ irvacca z pavadka. Pa znaku śledčaha jamu dali voli, dazvolili pabiehčy, kudy chacieŭ, i milicyjanty a sapella, ułučna z Andrejem, pabiehli śledam.

Staryja, vyjaviłasia, zajšli pa mianie, kab razam pajści da vyški dy raśpić tam “Absalut”. Ja nia bačyła asablivaj patreby ŭ svajoj prysutnaści na dzialancy i z radaściu pahadziłasia.

Praciah budzie.


Клас
0
Панылы сорам
0
Ха-ха
0
Ого
0
Сумна
0
Абуральна
0