Pad Ńju-Jorkam na 96-m hodzie žyćcia pamierła Janina Kachanoŭskaja. Pra svaju babciu Janinu ŭspaminaje dyrektar biełaruskaj słužby radyjo «Svaboda» Bahdan Andrusišyn, viadomy jak śpiavak Dančyk.

Jak ja hanaryŭsia joju ŭ toj vosieński viečar amal šeść hadoŭ tamu, kali bačyŭ, jak jana ŭśmichałasia za śviatočnym stałom u elehantna skrojenaj jarka-čyrvonaj bluzcy, z akuratna začasanymi vałasami i biezdakornym makijažam. Za chvilinu pierad tym jana, ničoha nie padazravajučy, uvajšła ŭ pryciemnienuju zalu hetaha restaranu na Manhetanie i była ahałomšanaja, pabačyŭšy, što kala sotni jaje najbližejšych siabroŭ i rodnych patajemna zhavarylisia sabracca i dapamahčy joj adznačyć kruhłuju datu.

U toj viečar Babcia trymałasia cudoŭna — z vyprastanaj śpinaj, z vysoka ŭźniataj hałavoj, hordaja i nieparušna-spakojnaja niahledziačy na emacyjny šturšok, jaki joj daviałosia pieražyć, kali restaran raptam zaśviaciŭsia ŭsimi ahniami i ŭsie choram zaśpiavali: «Sto hod!»

Ź jaje tvaru ŭ toj viečar nie źnikała ŭśmieška — i nia tolki z pryčyny śviatočnych uračystaściaŭ.

Žyćcio z uśmieškaj

Maja Babcia pražyła z uśmieškaj usio svajo žyćcio — z samaj ciopłaj i samaj ščyraj uśmieškaj, jakuju tolki možna sustreć. Jaje ŭśmieška była adbitkam samoj jaje dušy — poŭnaj lubovi, ščodraści, prabačeńnia, ciarplivaści, adkrytaści — uśmieška była jaje vizytoŭkaj. Chvaroba, revalucyja, vajna, vyhnańnie, hoład i niastača, asabistyja boli i straty — nivodnaja z hetych žyćciovych niahodaŭ nie mahła spaborničać ź jaje niepakorlivym ducham. Jana prosta admaŭlałasia vieryć, što žyćcio moža być nia tolki pryhožym, a ludzi nia tolki cudoŭnymi. «O, jon cudoŭny!», «O, jana cudoŭnaja!» — z zachapleńniem kazała jana pra luboha, kaho zhadvali ŭ razmovie (kali tolki heta nie byli kamunisty — hetych jana z žyćciovaha dośviedu z poŭnym pravam, nie chavajučysia, nienavidzieła).

Ja dumaju, što jakraz hety niepachisny aptymizm i ščodraja na luboŭ duša nadavali Babci enerhii, kali jana, uśmichajučysia, kružyłasia ŭ valsie, staŭšy ŭ svaje 90 hadoŭ zorkaj śviatočnaha balu.

Ramantyčna niezaležnaja

Da hetaha treba dadać jaje niezaležnaść. Jana hanaryłasia tym, što doŭha žyła sama ŭ svajoj kvatery, sama za ŭsio płaciła, nikoli nia mieła daŭhoŭ, časta padarožničała i naviedvała mianie — spačatku ŭ Niamieččynie, a paśla ŭ Čechii. Babcia pahardžała alkaholem i tytuniom, bo ličyła, što jany pazbaŭlajuć čałavieka svabody.

Adnak razam z tym jana nie była purytankaj — ja asabliva hanaryŭsia jaje raznastajnym ramantyčnym minułym! Babcia nikoli nie była schilnaja zahadvać abo pavučać, nikoli nie kazała nikomu, što dumać abo rabić ci jak siabie pavodzić. Jana pavažała ŭsich i, zdavałasia, bačyła ŭnutranaje śviatło navat u tych, kaho ja časam ličyŭ mienš čym vartym jaje pryjaznaści i biaskoncaj ščodraści. Kali ja aściarožna papiaredžvaŭ, što inšyja sprabujuć jaje vykarystoŭvać, jana prosta adkazvała mnie toj samaj ciopłaj uśmieškaj: jana zusim nie abaviazkova musiła mieć racyju abo pierakonvać mianie, što ja pamylajusia. I ŭsio ž u takija momanty ja zvyčajna ździŭlaŭsia — jak jana, pražyŭšy tak doŭha i spaznaŭšy i kryŭdu, i zdradu ad inšych ludziej, mahła zastavacca takoj prastadušnaj, adkrytaj i davierlivaj.

Niaboha Łuckievičaŭ

Babcina luboŭ da žyćcia mieła i svajo smakavaje vyjaŭleńnie. Jana vielmi lubiła vostryja i salonyja stravy, asabliva sieladca. Lubiła jana i vendžanyja kiłbaski, a časam navat mahła pałasavacca skryločkam sała! (Nie była b jana biełaruskaj...) Jak suśvietna viadomaja Džulija Čajłd, jana była vynachodlivym kucharam (ja moh źjeści za raz šmat porcyjaŭ jaje «čachachbili») — i nie pryznavała nijakich tłuščazamieńnikaŭ i stravaŭ «zdarovaha charčavańnia». Darečy, biełaruskaje sała było adnoj ź niešmatlikich rečaŭ, pa jakich Babcia sumavała budučy daloka ad baćkaŭščyny. Choć jana časta padarožničała pa Eŭropie i mieła šmat adpaviednych nahodaŭ, jana tak nikoli i nie zachacieła naviedać Biełaruś paśla pavajennych uciokaŭ.

Maja babula, Janina Kachanoŭskaja, u dziavoctvie Šabunia, naradziłasia ŭ 1909 hodzie ŭ Miensku ŭ zamožnaj siamji šlachieckaha pachodžańnia. Jaje mama Emilija chadziła ŭ tuju samuju škołu, što i carskija dočki — choć jaje dziadźki, Ivan i Anton Łuckievičy, paźniej, u 1918-m, admovilisia ad klasavych pryvilejaŭ i stalisia revalucyjanerami-architektarami novaj demakratyčnaj dziaržavy — niedaŭhaviečnaj Biełaruskaj Narodnaj Respubliki.

Babcia časta raspaviadała mnie, jak jana lubiła svoj rodny horad i jak jana nikoli nia dumała, što budzie žyć niedzie jašče. Ale «balšaviki zabili ŭva mnie ŭsiu luboŭ i nastalhiju, jakija ja tolki mieła — a hałoŭnaje, što jany sami ŭsio jašče tam siadziać!» — hetak jana kazała pra ciapierašnija ŭłady i tak nikoli i nie dała siabie pierakanać. Vychavanaja da revalucyi z dapamohaj nianiek, babcia časam raskazvała, što kali jana śpiakotnym letam 1950-ha pryjechała ŭ Harlem, jana nia mieła z saboj ani łyžki i, nia viedajučy ni słova pa-anhielsku, była vymušanaja vykonvać ciažkuju fizyčnuju pracu. Adnak, pavodle jaje, tysiačy kilametraŭ sušy i akijanu, jakija ciapier adździalali jaje ad sačeńnia, aryštaŭ i represijaŭ minuŭščyny, byli bolš čym dastatkovaj kampensacyjaj... «Mnie śviecić sonca, ja dychaju volnym pavietram — a balšaviki daloka-daloka!», — z radaściu kazała jana ŭ tyja dni — prynamsi, tak ja pra heta čuŭ.

Babcia vielmi tonka ŭsprymała pryrodu. U jaje zajmała duch, kali jana razhladała ružovyja pialostki pivoniaŭ abo ŭsłuchoŭvałasia ŭ šapacieńnie cvyrkunoŭ nadviačorkam. «Ča-ča-ča», — paŭtarała jana za imi, kali subotnimi viečarami my vychodzili z mašyny ŭ sad našaha lecišča na poŭnačy štatu Ńju-Jork.

Ščyraść pačućciaŭ

Babcia lubiła žyviołaŭ i z usioj addanaściu zamianiała maci Čycie i Mimi — našym daŭno zasnułym sijamskim kotkam, samyja imiony jakich imhnienna vyklikali ščyryja, bujnyja, zusim nie krakadziłavy ślozy.

Aha, śmiešna, što ja zhadaŭ pra krakadziłaŭ... Kali ja byŭ maleńki, ja byŭ začaravany, kali hladzieŭ, jak jana maluje hetych strašnych reptylijaŭ — z uśmiešlivaj, krychu raziaŭlenaj paščaj, u jakoj zaŭvažajucca kłyki, z šyškavatym chrybtom, jaki zakančvajecca pakručastym chvastom. «Ty viedaješ, što ja — krakadził?» — kazała jana poŭnamu zachapleńnia ŭnuku — čamuści ŭziaŭšy sabie ŭ hałavu, što ŭ jaje ŭśmiešcy jość niešta ad krakadziła. Dziŭna, što jana nadavała taki niečakany sens samaj charakternaj i dabradušnaj rysie svajho tvaru...

Naahuł Babcia rabiła vielmi dobryja malunki — jaje navat zaprasili prailustravać niekalki biełaruskich dziciačych knižak. Mnie asabliva padabalisia jaje spakuślivyja viadźmarki na miatle ŭ čornych mantyjach i vostrych kapielušach; jany nahadvali mnie Elfabu, strašnuju Złuju Viadźmarku z Zachadu z knihi «Čaraŭnik z Ozu» — tolki Babciny viadźmarki byli choć i złamysnyja, ale značna bolš pryhožyja i elehantnyja.

Trymać siabie

Dla žančyny, jakoj užo za 90, Babcia vyhladała vielmi efektna. Paśla šmatlikich vypadkaŭ, kali aficyjanty ŭ restaranach abo pradaŭcy ŭ kramach pytalisia: «Heta vaša maci?», ja pačaŭ surjozna niepakoicca za svaju ŭłasny vyhlad — ci nie vyhladaju ja zanadta starym? «Babcia, ty b, moža, pierastała farbavać vałasy — a to mnie ŭžo robicca niaśmiešna!» — kazaŭ ja, udajučy abureńnie. Ale ŭ dušy ja byŭ vielmi ščaślivy, što jana vyhladała dastatkova maładoj, kab mieć 40-hadovaha syna.

Babcia nie była zanadta relihijnaj, adnak jana zachoŭvała hłybokuju duchoŭnaść i pavažliva staviłasia da ŭsich relihijaŭ. A jašče jana była vielmi advažnaja: Maci adnojčy raskazvała mnie, što padčas niamieckaj akupacyi Babcia časta ryzykavała być aryštavanaj, bo nasiła ježu i adzieńnie ŭ mienskaje hieta. U jaje kvatery možna było pabačyć roznyja pradmiety relihijnaha charaktaru. Ja pamiataju pryhožy abraz Čornaj Madonny, jaki visieŭ u jaje nad łožkam, ale adnym z maich najbolš žadanych pradmietaŭ va ŭtulnaj zacišnaj havani, jakoju była jaje kvaterka ŭ Ist-Vilidž, była bliskučaja hipsavaja fihura Budy, jakaja doŭhija hady ŭpryhožvała jaje kamin.

Babcia była ehiptolaham-amataram, i ŭ 1960-ja hady jana była maim persanalnym hidam u vialikaj ehipieckaj kalekcyi muzeju Metrapoliten. Jana vučyła mianie jak vymaŭlać imiony nakštałt Chatšepsut, Echnaton i Tutanchamon — jana asabliva lubiła hetaha chłopčyka-cara i navat zamoviła partret jaho słavutaj paśmiarotnaj maski. Partret hety visieŭ na samym vidnym miescy ŭ jaje haścioŭni. Dziacinstva majo poŭnaje ŭspaminaŭ pra niadzielnyja ekskursii z Babciaj u zaapark u Centralnym Parku, u muzej siaredniaviečnaha mastactva Kłojsterz, u mastacki muzej Fryka.

Choć jana vielmi hanaryłasia maimi śpiavackimi pośpiechami ŭ Biełarusi, Babcia zaŭsiody chichikała, kali padčas repetycyjaŭ z hitaraj u rukach za stałom u jaje na kuchni ŭ mianie na vysokich zryvaŭsia hołas. «Uuu, znoŭ puściŭ pieŭnia!» — kazała jana, ź ciažkaściu strymvajučy śmiech.

Smak da žyćcia

Babcia była prahnym čytačom i viała dziońniki, dzie pierapisvała svaim pryhožym, drobnym, amal kalihrafičnym počyrkam ulubionyja miaściny z tvoraŭ Bunina, Bahdanoviča, Achmatavaj, Karatkieviča, Ćviatajevaj, Dastajeŭskaha... Praŭda, paźniej Babcia pačała čytać i mienš surjoznyja knihi i z zachapleńniem pierakazvała knižki nakštałt «Kodu Da Vinčy» abo «Dziaŭčat-samahubcaŭ». Kali ja byŭ mały, my mieli adnolkava vostryja adčuvańni ad strašnych filmaŭ i nieciarpliva čakali praciahaŭ. Jaje ŭlubionym filmam apošnimi hadami była «Zialonaja mila» z Tomam Henksam, jon padabaŭsia joj za mistycyzm i ideju prabačeńnia. Ja kupiŭ joj hety film na DVD, kali apošni raz byŭ u Ńju-Jorku dva miesiacy tamu. Tady ja jaje bačyŭ apošni raz...

Lišnie kazać, što ja byŭ najbolšym prychilnikam i abaroncam Babci. I tamu ja byŭ vielmi ŭražany, kali ŭ minułym miesiacy naviedaŭ u Miensku Muzej Maksima Bahdanoviča. Tam ja pabačyŭ dziciačuju fatahrafiju Babci pobač z fatahrafijaj jaje maci, majoj prababki Baby Miły, jakaja žyła z nami i pamierła, kali mnie było 16. Žančyna-hid raspaviała, što kala 1911 hodu Bahdanovič, mahčyma, zalacaŭsia da maładoj tady baby Miły i vaziŭ na sabie jak konik jaje maleńkuju dačku Janinu. Jak dobra, dumaŭ ja, što hetyja dźvie vialikija žančyny majho žyćcia byli ŭviekaviečanyja ŭ muzei, navat kali viadomyja jany byli tolki praz znajomstva ź vialikim paetam.

Najbolš vidavočnym dla mianie, viadoma ž, byŭ adzin prosty fakt: Maja Babcia prosta biaskonca mianie lubiła. Choć nas padzialała piacidziesiacihadovaja roźnica ŭ vieku, my byli blizkimi dušami i najlepšymi siabrami.

Za tydzień da śmierci Babcia surjozna zachvareła i jaje śpiešna zavieźli ŭ špital. Była subota. Za tysiačy kilametraŭ adtul ja ŭžo mocna spaŭ u svajoj praskaj kvatery. I dakładna ŭ toj samy pakutlivy momant u žyćci majoj vialikaj siabroŭki ja raptoŭna pračnuŭsia, pačuŭšy, jak jana ŭ rospačy kliča mianie, nibyta prosiačy ab ratunku.

...Kab ža ja tolki moh jaje ŭratavać, lepiej jaje abaranić, być ź joj u toj momant! Ale ja nia moh, i zdaryłasia toje, što mnie ciažka było sabie ŭjavić. Chaj sabie heta prahučyć ehaistyčna, ale mnie było zamała prosta mieć Babciu pobač amal 50 hadoŭ, bo... viadoma, ja taksama biaskonca jaje lubiŭ.

I tamu što jana heta viedała, mnie pryjemna dumać, što jana ŭśmichajecca i ciapier — i ciapier užo sapraŭdy niabiesnaj uśmieškaj.

Pavodle svaboda.org

Клас
0
Панылы сорам
0
Ха-ха
0
Ого
0
Сумна
0
Абуральна
0