Na MKADzie i tak ludzi zabivalisia dziasiatkami, a zaraz budzie jašče horš. Na kožnym zajeździe-źjeździe na MKAD — avaryjnaja zona. A tam dzie tyja zajezdy-źjezdy supadajuć z mastami i nakładajucca adzin na adzin — uvohule kašmar. Kožny, chto žyvie za MKADam, u kursie (ja taksama tam žyvu i štodzień važu dziaciej u škołu z prajezdam pa MKAD – śmiarotnaja łatereja).
Pavyšajecie chutkaść — pachavalnyja biuro paradujucca.
A za apošnim rašeńniem, darečy, idyjockaje žadańnie pakrasavacca: vo, maŭlaŭ, jakija ja zrabiŭ vam darohi. A darohi pa biaśpiecy — zusim ža nie niamieckija i nie polskija aŭtastrady. U nas jany tańnieńkija, źjezdy ź ich tańnieńkija, aharodžaŭ vakoł ich niama, dyj jakaść pałatna nie jeŭrapiejskaja. I mašyny ŭ nas nie jak u niemcaŭ, i pa paduškach biaśpieki ŭ tym liku.
Luboje pavieličeńnie viadzie da taho, što ludzi, u pryncypie, pačynajuć jeździć chutčej. A na MKADzie jość miescy, dzie prosta štodzionny hamon. Naprykład, zajezdy-źjezdy na MKAD kala praśpiekta va Uruččy, z Usichśviackaj, z Partyzanskaha praśpiekta, z Ždanovič, kala Jeŭroopta ŭ Sucharavie, z praśpiekta Dziaržynskaha. Pałosy razhonu tam takija karotkija (abo ich niama zusim), što tam sucelnaja avaryjnaja situacyja ŭ hadziny pik. A tut jašče pa levaj niechta budzie zakonna hnacca, a potym rezka natykacca na zator ci niečakanyja pierastrajeńni…
Rašeńnie, pryniataje dziela pychi i rejtynhu, budzie kaštavać nam sotni žyćciaŭ.